Spis treści
Ile mięsa jest dla nas bezpieczne?
Mięso od dawna stanowi podstawę diety – do tego stopnia, że wiele osób nie uważa posiłku za pełny bez jego obecności. Ale czy tak regularne spożywanie mięsa jest rozsądne dla naszego zdrowia? Wiele badań wykazało zagrożenia związane z jedzeniem dużych ilości mięsa – zwłaszcza czerwonego i przetworzonego – a teraz nowe badanie pokazuje, że może ono negatywnie wpływać na naszą mikrobiotę jelitową.
Duże szwedzkie badanie, opublikowane w Clinical Nutrition (2025), sprawdziło, jak różne rodzaje mięsa wpływają na mikrobiotę jelitową u prawie 10 tys. dorosłych. Naukowcy odkryli, że spożywanie dużych ilości czerwonego i przetworzonego mięsa wiązało się z mniejszą różnorodnością mikrobioty jelitowej oraz zmianami w bakteriach, które mogą sprzyjać stanom zapalnym, zaburzeniom metabolizmu i osłabieniu odporności.
Te zmiany mogą częściowo tłumaczyć powiązania między czerwonym i przetworzonym mięsem a chorobami przewlekłymi, co potwierdziło wiele badań. Naukowcy zauważyli związek między spożywaniem mięsa a ryzykiem chorób przewlekłych, w tym chorób serca, cukrzycy typu 2, niektórych nowotworów (szczególnie jelita grubego) oraz ogólnej śmiertelności.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) klasyfikuje mięso przetworzone jako czynnik rakotwórczy grupy 1 (pewnie powodujący raka), a czerwone mięso jako grupę 2A (prawdopodobnie rakotwórcze), głównie ze względu na związek z rakiem jelita grubego.
Czy zatem w ogóle powinniśmy jeść mięso? A jeśli tak, to ile? Oto co warto wiedzieć:
Czerwone i przetworzone mięso – ile można jeść bezpiecznie?
Jak wiadomo, wysokie spożycie czerwonego i przetworzonego mięsa wiąże się ze zwiększonym ryzykiem chorób – ale co to znaczy „wysokie spożycie”?
Większość głównych organizacji zdrowotnych zgadza się, że do 350-500 g ugotowanego czerwonego mięsa tygodniowo (około 700-750 g surowego) to bezpieczna górna granica, minimalizująca ryzyko nowotworów i chorób serca. Dla porównania przeciętna waga ugotowanej piersi z kurczaka to około 130-150 g.
Każda ilość powyżej tej wartości – zwłaszcza w połączeniu z częstym spożywaniem przetworzonych mięs, takich jak boczek, kiełbasy czy wędliny – wiąże się z większym ryzykiem raka jelita grubego, chorób sercowo-naczyniowych i przedwczesnej śmierci.
Mięso przetworzone w szczególności nie ma bezpiecznego minimum: WHO klasyfikuje je jako znany czynnik rakotwórczy, a nawet niewielkie codzienne ilości (około 50 g) są powiązane ze wzrostem ryzyka nowotworów.
Jeśli więc jesz czerwone mięso w większość dni tygodnia – lub regularnie sięgasz po mięso przetworzone – prawdopodobnie przekraczasz zalecany bezpieczny zakres. Warto też pamiętać, że mniej niż 500 g tygodniowo to maksymalny bezpieczny limit, a nie cel do osiągnięcia.
Naukowcy nie są zgodni co do optymalnej ilości dla zdrowia, ale Komisja EAT-Lancet (2019), która brała pod uwagę zarówno zdrowie ludzi, jak i planety, sugeruje nie więcej niż jedną małą porcję czerwonego mięsa tygodniowo, np. 100 g steku lub dwa małe kotleciki jagnięce. Spożycie mięsa przetworzonego – takiego jak boczek, wędliny czy kiełbasy – powinno być ograniczone do minimum, najlepiej do zera.
Czy białe mięso można jeść bez ograniczeń?
Literatura naukowa jest tu zgodna: białe mięso, takie jak kurczak i indyk, to zdrowszy wybór niż czerwone mięso. Badania konsekwentnie pokazują, że drób jest neutralny lub nawet lekko chroni przed chorobami serca, cukrzycą typu 2 i nowotworami, a duże badania wykazały, że zastąpienie czerwonego mięsa białym może obniżyć ryzyko chorób serca i przedwczesnej śmierci.
W szwedzkim badaniu – dotyczącym spożycia mięsa i mikrobioty jelitowej – spożycie białego mięsa nie wykazało negatywnego wpływu na różnorodność czy skład mikrobioty, w przeciwieństwie do mięsa czerwonego i przetworzonego. Jednak jakość mięsa i sposób jego przyrządzania mają znaczenie.
Jak sposób przyrządzania mięsa wpływa na zdrowie
Sposób przyrządzania mięsa ma ogromny wpływ na jego oddziaływanie na zdrowie. Metody wysokotemperaturowe, takie jak grillowanie, smażenie czy barbecue – zwłaszcza gdy mięso jest przypalone lub zwęglone – mogą prowadzić do powstawania szkodliwych związków, takich jak aminy heterocykliczne (HCA) i policykliczne węglowodory aromatyczne (PAH), które są powiązane ze zwiększonym ryzykiem nowotworów. Metody z użyciem wody – gotowanie na parze, duszenie czy wolne gotowanie – praktycznie nie powodują powstawania szkodliwych substancji i są zdrowszym wyborem.
Jak wyjaśnia dr Federica Amati, główna dietetyczka w ZOE, jakość ma znaczenie w przypadku wszystkich produktów, mięsa nie wyłączając. Na przykład wołowina z chowu pastwiskowego zawiera więcej kwasów omega-3 niż mięso z hodowli przemysłowej, oferując lepszy profil odżywczy.
W przypadku kurczaka istotny jest jeszcze jeden czynnik: ptaki z intensywnego chowu, szybko rosnące, często otrzymują więcej antybiotyków niż te z hodowli o wyższym standardzie dobrostanu. Nadużywanie antybiotyków przyczynia się do narastającego problemu oporności na antybiotyki u ludzi. Dlatego warto kierować się zasadą: kupuj lepsze, jedz mniej. Wybieranie mięsa wyższej jakości i spożywanie go rzadziej przynosi korzyści zdrowiu, wspiera dobrostan zwierząt i pomaga chronić środowisko.
Dlaczego warto postawić na rośliny?
– Obecnie spożywamy naprawdę dużo mięsa – mówi dr Amati. – Między 70 a 80 proc. białka, które spożywamy, pochodzi od zwierząt, a to nie jest proporcja, do której powinniśmy dążyć. Powinniśmy obniżyć ten udział do 20-30 proc., a resztę czerpać z roślin. To byłoby znacznie lepsze dla nas i dla planety.
Populacje, które opierają swoją dietę na roślinach – roślinach strączkowych, orzechach, nasionach, warzywach, owocach – jak w tzw. niebieskich strefach, cieszą się dłuższym okresem zdrowia (więcej lat życia bez chorób i niepełnosprawności) niż inne grupy.
Pokarmy roślinne dostarczają nam kluczowych makroskładników, takich jak błonnik i białko, a także bardzo ważnych mikroskładników, które pomagają chronić przed chorobami.
– Przesłanie jest takie: mniejsze ilości i lepsza jakość, a wtedy mięso może być częścią zdrowej diety – mówi dr Amati. Jeśli chodzi o mięso przetworzone, nie musisz całkowicie rezygnować z kanapek z bekonem, ale traktuj je jako rzadki przysmak, którym warto się delektować.
© The Standard Ltd / ES Lifestyle from The Independent / Polska Press Grupa












