Więcej pyłków w powietrzu to częstsze przypadki COVID-19! W okresie pylenia roślin szczególnie zagrożeni są mieszkańcy miast

Anna Rokicka-Żuk
Wpływ stężenia pyłków w powietrzu na zachorowalność na COVID-19 uzależniony jest od innych czynników, takich jak jego zanieczyszczenie
Wpływ stężenia pyłków w powietrzu na zachorowalność na COVID-19 uzależniony jest od innych czynników, takich jak jego zanieczyszczenie soleg/123RF
Zagrożenie infekcją koronawirusem zależy od warunków środowiska, lecz nie jest to wilgotność ani temperatura. Na zachorowalność w znacznie większym stopniu wpływa stężenie pyłków w powietrzu, które w naszym klimacie rośnie już od lutego. Podczas gdy ma jednak zgubne skutki dla mieszkańców miast, w czystszych rejonach może nawet działać ochronnie!

O tym, że stężenie pyłków w powietrzu wpływa na sezonowość infekcji grypowych i COVID-19, duńscy naukowcy informowali w przeddruku swoich badań już w czerwcu 2020 roku. Stwierdzili wtedy, że wahania temperatury, wilgotności względnej i natężenia promieniowania ultrafioletowego w ciągu roku nie wyjaśniają w pełni dynamiki zakażeń nowym koronawirusem.

Zauważyli oni, że w strefie o klimacie umiarkowanym (w której leży też Polska), okres pylenia roślin i sezon grypowy następują bezpośrednio po sobie. Na półkuli północnej infekcje oddechowe nasilają się na jesieni i w zimie, słabnąc w maju (odwrotnie jest na półkuli południowej). Odkryli również, że początki i zakończenia umiarkowanie nasilonych epidemii grypy i fal obecnej pandemii COVID-19 przypadają na momenty, gdy stężenie alergizujących pyłków w powietrzu przekracza próg 100 ziaren na metr sześcienny tygodniowo.

Pyłki roślin znane są z zawartości związków antywirusowych, a w wielu przypadkach także alergizujących.

Zwiększona zachorowalność na infekcje oddechowe występowała dopiero po tym, jak stężenie pyłków uległo odpowiedniemu zmniejszeniu. Badacze stwierdzili, że zgadza się to z hipotezą dezaktywacji przez pyłki zawieszonych w powietrzu wirusów w formie aerozoli. Co więcej, uczulenie może mieć funkcję ochronną. Objawy alergii takie jak katar sienny mogą ponadto utrudniać dotarcie wirusów do płuc, pobudzony przez nie układ odpornościowy – lepiej je zwalczać, a przyjmowane leki przeciwalergiczne – likwidować objawy, które mogłyby być uznane za symptomy zakażenia.

Zauważono jednak, że do występowania objawów kataru alergicznego przyczyniają się również pyłki niealergizujące, co może oznaczać, że one również aktywują układ immunologiczny. To wyjaśniałoby ochronę przed infekcjami również u osób nie uczulonych.

Zobacz także:

Odmienne wyniki badań tego tematu uzyskali naukowcy niemieccy, którzy poddali analizie związek między liczbą pozytywnych wyników testu na koronawirusa a stężeniem pyłków w powietrzu, zmierzonym w 130 stacjach w 31 krajach na 5 kontynentach świata.

W opublikowanej na początku marca 2021 r. pracy wykazano, że wskaźniki infekcji koronawirusem w 44 proc. zależą od stężenie pyłków w powietrzu, podczas gdy wilgotność i temperatura powietrza nie zawsze mają istotne znaczenie.

Wyliczono, że w okresach, gdy nie obowiązywał lockdown, liczba infekcji była o 4 proc. wyższa na każde dodatkowe 100 ziaren pyłku na metr sześcienny. Przy przekroczeniu poziomu 500 ziaren dziennie w niektórych niemieckich miastach liczba infekcji była aż o 20 proc. wyższa! Gdy jednak obowiązywał lockdown, wskaźnik nowych zakażeń był o połowę niższy niż przy podobnych poziomach pyłków i braku ograniczeń.

Autorzy badania doszli do wniosku, że wysokie stężenia pyłków w powietrzu osłabia reakcję odpornościową w drogach oddechowych, upośledzając zwalczanie wirusów. Gdy pyłki są wdychane razem z cząstkami wirusów, w organizmie wydzielane jest mniej interferonów – cytokin, które sygnalizują obecność patogenu. Zmienia się też przebieg reakcji zapalnej.

Choć opisane wyżej badania wydają się mieć sprzeczne wyniki, pokazują jedynie, że naukowcy nie wzięli pod uwagę wszystkich zmiennych w tym równaniu. Jedną z najważniejszych jest poziom zanieczyszczenia powietrza, który ma bardzo silny wpływ na liczbę nowych przypadków COVID-19. Dotyczy to zwłaszcza krajów takich jak Polska, gdzie jakość powietrza jest najgorsza w Europie (lub co najmniej tak zła, jak w Czechach).

Przeczytaj na temat:

Obecne w powietrzu pyły i szkodliwe związki chemiczne zwiększają podatność na infekcję koronawirusem SARS-CoV-2, a także jej śmiertelność (w Polsce o 15 procent na każdą dodatkową jednostkę stężenia PM2,5). Wywołują bowiem stan zapalny, który wraz z tym powodowanym przez pyłki może w bardzo znacznym stopniu osłabiać zdolności obronne układu odpornościowego.

Tam, gdzie powietrze jest najmniej skażone – a tak jest w Danii, która należy do krajów najbardziej zorientowanych na ekologię w Europie, wpływ na organizm naturalnych czynników takich jak pyłki nie jest zakłócony. Jednak już w miastach ich działanie może okazać się takie, jak opisane przez naukowców z Niemiec.

Dlatego osoby wrażliwe w okresie pylenia powinny nasilić działania chroniące przed COVID-19 i zamienić zwykłe maski medyczne na te filtrujące lub przeciwpyłowe, typu N95 lub N99.

Dowiedz się więcej:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

Ile jeszcze tych bzdur?

Wróć na stronazdrowia.pl Strona Zdrowia