Spis treści
- Dlaczego millenialsi częściej chorują na raka?
- Nie geny, a codzienne wybory
- Pokolenie fast foodów i stanów zapalnych
- Alkohol – towarzysz i cichy wróg
- Za mało snu, za dużo ekranów
- Stres – cichy niszczyciel odporności
- Samoleczenie – ryzyko, które bagatelizujemy
- Nowotwory to nie wyrok. Styl życia naprawdę ma znaczenie
Dlaczego millenialsi częściej chorują na raka?
Jeszcze niedawno rak kojarzył się z chorobą, która dotyczy głównie osób starszych. Dziś coraz częściej diagnozuje się go u 30- i 40-latków. Jeżeli jesteś millenialsem – czyli urodziłeś się między 1981 a 1995 rokiem – prawdopodobnie sam zauważyłeś, że wśród znajomych przybywa osób zmagających się z problemami zdrowotnymi, które kiedyś uznawano za „choroby wieku dojrzałego”.

Najnowsze badania nie pozostawiają złudzeń: pokolenie millenialsów jest pierwszym, które częściej zapada na nowotwory niż ich rodzice. Liczba przypadków raka u osób poniżej 50. roku życia wzrosła na świecie o 79 proc. w ciągu zaledwie trzech dekad, a śmiertelność z tego powodu o 28 proc. Dlaczego? Odpowiedź jest zaskakująco prosta – winny jest styl życia.
Nie geny, a codzienne wybory
Eksperci szacują, że aż 80 proc. nowotworów nie ma nic wspólnego z genetyką. To nie DNA jest naszym największym wrogiem, a codzienne nawyki – to, co jemy, jak śpimy, ile się ruszamy i w jakim stresie żyjemy. W porównaniu z pokoleniem swoich rodziców millenialsi żyją szybciej, jedzą gorzej i śpią mniej. Brzmi znajomo?
Pokolenie fast foodów i stanów zapalnych
Wszystko zaczyna się od talerza. W latach 80. gwałtownie wzrosła liczba dzieci z nadwagą, a to właśnie dzieci z tamtego pokolenia dziś tworzą grupę millenialsów. Otyłość, insulinooporność i przewlekły stan zapalny to nie tylko problem estetyczny – to idealne warunki dla rozwoju raka jelita grubego, piersi czy endometrium.
Jak wynika z danych Colon Cancer Foundation, dziecięca nadwaga zostawia ślad na lata. Osoby z wysokim BMI w młodości są bardziej narażone na raka jelita grubego – ryzyko wzrasta nawet o 39 proc. u mężczyzn i o 19 proc. u kobiet.
Do tego dochodzi uboga mikroflora jelitowa, którą niszczą przetworzone produkty i szybkie jedzenie. Wielu trzydziestolatków dobrze zna hasła takie jak SIBO czy zespół jelita drażliwego – to nie przypadek, że te dolegliwości stały się wręcz „znakiem pokolenia”.
Alkohol – towarzysz i cichy wróg
„Wino do kolacji nie zaszkodzi” – słyszeliśmy to wielokrotnie. Niestety, dziś wiemy już, że nie ma bezpiecznej dawki alkoholu. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) klasyfikuje go jako substancję rakotwórczą, na równi z tytoniem.
Millenialsi piją inaczej niż wcześniejsze pokolenia – rzadziej, ale za to intensywniej. A tzw. binge drinking, czyli picie do nieprzytomności w weekendy, to dla organizmu poważny cios.
Co gorsza, ostatnie badania wykazały, że nawet piwo może zawierać tzw. wieczne chemikalia (PFAS) – substancje powiązane z nowotworami jąder i nerek.
Za mało snu, za dużo ekranów
Kolejna różnica między pokoleniem millenialsów a pokoleniem ich rodziców to sen – a raczej jego brak. Pokolenie Z i millenialsi śpią średnio o 30-45 minut krócej niż baby boomersi. Winowajcy są dobrze znani: telefony, Netflix i nocne scrollowanie mediów społecznościowych.
Niedobór snu obniża poziom melatoniny – hormonu, który nie tylko pomaga zasnąć, ale też chroni nasze DNA przed uszkodzeniami. Brak melatoniny to większe ryzyko mutacji, a więc i raka.
Stres – cichy niszczyciel odporności
Żyjemy szybko, intensywnie i często ponad siły. Millenialsi to pokolenie rekordowego poziomu kortyzolu – hormonu stresu.
Permanentne napięcie osłabia odporność, podnosi poziom cukru i sprzyja stanom zapalnym. Co gorsza, badania pokazują, że przewlekły stres może dosłownie „obudzić” uśpione komórki nowotworowe. Badania populacyjne pokazują, że osoby narażone na przewlekły stres mają nawet dwukrotnie wyższe ryzyko zgonu z powodu choroby nowotworowej niż ci, którzy skuteczniej radzą sobie z napięciem.
Samoleczenie – ryzyko, które bagatelizujemy
Łatwy dostęp do leków sprawił, że wielu z nas leczy się „na własną rękę”. Paracetamol na ból głowy, tabletka antykoncepcyjna przez wiele lat, leki na refluks czy antybiotyki „na wszelki wypadek” – to wszystko ma swoje skutki uboczne.
Niektóre z tych substancji, stosowane przewlekle, mogą zwiększać ryzyko raka wątroby, piersi czy przewodu pokarmowego. A zaburzenia mikroflory jelitowej po antybiotykach dodatkowo potęgują ten efekt.
Nowotwory to nie wyrok. Styl życia naprawdę ma znaczenie
Prognozy są niepokojące: do 2050 roku liczba zachorowań na raka może wzrosnąć o 77 proc. Ale nie wszystko stracone. Choć brzmi to banalnie – nasze codzienne wybory naprawdę mają znaczenie. Regularny ruch, sen, zdrowa dieta, ograniczenie alkoholu i świadome radzenie sobie ze stresem mogą znacząco zmniejszyć ryzyko chorób nowotworowych. Nie cofniemy się do lat 80., ale możemy przejąć kontrolę nad tym, jak będziemy żyć – i jak długo.
Źródło: Why are so many millennials getting cancer? The Conversation














