Polacy są niemal po połowie podzieleni na podupadłych na zdrowiu psychicznym z powodu inflacji, w tym rosnących cen i rat kredytowych, oraz na tych, którzy nie stracili kondycji. O pogorszeniu samopoczucia mówią głównie rodacy zarabiający 5000-6999 zł netto miesięcznie, kobiety, osoby młode i dobrze wykształcone. Przeważnie deklarują to mieszkańcy miast liczących 20-49 tys. ludności. Tak wskazuje najnowsze badanie opinii publicznej.
Eksperci komentujący wyniki przewidują, że w IV kwartale br. odsetek osób deklarujących utratę zdrowia psychicznego z powodów ekonomicznych wzrośnie nawet do 70%. W sezonie grzewczym najgorsze nastroje będą występowały na wsiach i w małych miejscowościach.
Inflacja niszczy zdrowie psychiczne Polaków. Najczęściej skarżą się osoby w wieku 18-35 lat
Wyniki badania pt. „Zdrowie psychiczne Polaków w czasach wysokiej inflacji”, przeprowadzonego przez UCE RESEARCH oraz platformę ePsycholodzy.pl na próbie 1034 dorosłych Polaków, wskazują, że 43,7% respondentów doświadcza pogorszenia własnego zdrowia bądź funkcjonowania psychicznego, kondycji psychicznej albo samopoczucia w związku ze wzrostem inflacji. To, że spadają dochody i rosną ceny w sklepach oraz raty kredytów, a do tego drożeją waluty, nie wpływa natomiast na stan emocjonalny 44,2% ankietowanych. Z kolei 12,1% nie potrafi tego ocenić.
– Można wysnuć wniosek, że inflacja trwa zbyt krótko, żeby jej wzrost poważnie zaniepokoił większość społeczeństwa, którego zamożność jako całości jest bardzo duża. Im dłużej będą rosły ceny, tym większe będzie zaniepokojenie rodaków. W obecnej sytuacji jedyną nadzieją byłoby szybkie zduszenie inflacji – komentuje Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych z DI Xelion.
Jak zauważa ekonomista Marek Zuber, inflacja trwa już wystarczająco długo, ale całe społeczeństwo jeszcze mocno jej nie odczuło, ponieważ do maja br. rosła wolniej od wynagrodzeń. Dopiero teraz osoby, które otrzymały znaczące podwyżki jeszcze na początku tego roku, zaczynają ją odczuwać. A myśląc o jesieni i zimie, są wręcz przerażone, jak sobie poradzą. Zdaniem eksperta, jeśli badanie zostanie powtórzone np. w listopadzie, to odsetek rodaków odczuwających pogorszenie stanu zdrowia z powodu inflacji, może wynieść nawet 70%.
– Prędzej czy później inflacja będzie odczuwalna przez wszystkich dorosłych Polaków, bez względu na stan finansowy. Oczywiście każdy może w inny sposób jej doświadczać, w zależności od indywidualnych możliwości. Niemniej jednak podobny poziom stresu mogą przeżywać osoby, których zasobność portfeli znacznie się różni. Zarówno ludzie zamożni, jak i ubodzy mogą w identyczny sposób reagować na inflację, bojąc się zupełnie innych scenariuszy – stwierdza Michał Pajdak, jeden ze współautorów badania z platformy ePsycholodzy.pl.
Nowy telefon? Złap okazję!
Najubożsi Polacy mniej lękliwi: walka o codzienny byt to dla nich nie nowość?
Co ciekawe, obecnie o pogorszeniu stanu zdrowia psychicznego z powodu sytuacji ekonomicznej mówią głównie osoby zarabiające 5000-6999 zł netto miesięcznie – 51,8%.
Najubożsi Polacy, których dochody nie sięgają 1000 zł na rękę, są na drugiej pozycji w tym zestawieniu – 44,2%.
Natomiast na ostatnim miejscu są rodacy uzyskujący co miesiąc ponad 9 tys. zł – 35,9%. Według Marka Zubera, osoby reprezentujące ten pierwszy pułap mogą mieć wiele zobowiązań finansowych i nie odkładać żadnych pieniędzy. Jeśli już teraz na bieżąco wydają całe zasoby, które uzyskują, to mogą odczuwać taki sam stres, jak wszyscy inni ludzie, którym nie starcza do przysłowiowego pierwszego.
– Polacy, których miesięczne zarobki mieszczą się w przedziale 5000-6999 zł na rękę, lokują się blisko średniej płacy w sektorze przedsiębiorstw zatrudniających ponad 9 osób w firmie. Mają oni rozbudzone potrzeby wydatkowe, na które rosnąca inflacja ma olbrzymi wpływ. To może skutkować zagrożeniem dla dotychczasowego stylu życia, a to z kolei musi mocno niepokoić – wyjaśnia Piotr Kuczyński.
Z badania również wynika, że częściej ww. problemów doświadczają kobiety niż mężczyźni (47,7% – 39,3%). Michał Murgrabia z platformy ePsycholodzy.pl, uważa, że ma to związek z wciąż jeszcze dominującym w społeczeństwie modelem, zgodnie z którym mężczyzna utrzymuje rodzinę. Mąż i ojciec jako jedyny żywiciel może czuć się bardziej sprawczy niż niepracująca żona i matka, bo to on podejmuje konkretne działania.
– To znany społeczny problem, że kobiety zarabiają mniej od mężczyzn. Jednak, w mojej ocenie, nie to jest powodem większego zaniepokojenia Polek niż Polaków. Najczęściej to one dbają o codzienne zaopatrzenie gospodarstw domowych. Dlatego są bardziej wyczulone na kwestię wzrostu cen – przekonuje ekspert z DI Xelion.
Młodzi Polacy w wielkim stresie, bo lęk przed nieznanym największy?
Młodsi Polacy częściej niż starsi informują o pogorszeniu zdrowia w związku z inflacją. W grupie osób mających od 18 do 22 lat ten problem deklaruje 54%, a wśród ludzi w wieku 23-35 lat – 51,6%. To oznacza, że ponad połowa rodaków pomiędzy 18. a 35. rokiem życia skarży się na gorsze samopoczucie.
– Wysoka inflacja będzie najbardziej odczuwalna przez młodych Polaków, którzy mają jasno określone potrzeby i niskie zarobki. Dla wielu z nich już teraz oznacza odsunięcie w nieznane marzeń np. o mieszkaniu na kredyt. Dodatkowo osoby, które dopiero wchodzą na rynek pracy, często borykają się z wieloma innymi wyzwaniami, m.in. z wyprowadzką z rodzinnego domu czy miasta. Natomiast od początku 2020 roku kryzys goni kryzys, co może obciążać i demotywować – tłumaczy Michał Murgrabia z platformy ePsycholodzy.pl.
Jak wynika z sondażu, wśród Polaków, którzy mają 36-55 lat, 41,1% odczuwa pogorszenie stanu zdrowia psychicznego. Natomiast w najlepszej formie są obecnie seniorzy pomiędzy 56. a 80. rokiem życia. W ich grupie tylko 35% dotykają ww. kłopoty.
– Starsze osoby zazwyczaj lepiej zarabiają niż młode. Mają też mniejsze potrzeby. Seniorzy nie spłacają kredytów. W większości posiadają własne, urządzone już mieszkania czy domy. Żyją wolniej, spokojniej i rzadziej potrzebują stołować się poza domem. Poza tym mają emerytury całkiem porządnie waloryzowane. To prawda, że najczęściej są one niskie, ale zawsze pewne, więc i niepokój jest mniejszy – zwraca uwagę Piotr Kuczyński.
Jak podsumowuje ekonomista Marek Zuber, gdy zacznie się sezon grzewczy, najgorsze nastroje będą występowały na wsiach i w małych miasteczkach, wszędzie tam, gdzie domy są opalane węglem. Niższe koszty życia nie będą wystarczającym powodem do optymizmu.
Źródło: MondayNews