Zbyt późna konsultacja medyczna przy zawale dziesięciokrotnie zwiększa ryzyko śmierci
Pod wpływem lęku przed zarażeniem się koronawirusem wiele osób z chorobami serca rezygnuje nie tylko zaplanowanych wizyt kontrolnych, ale przy wystąpieniu niebezpiecznych objawów zawału i udaru mózgu nie wzywa pomocy medycznej.
Z tego powodu pacjenci częściej umierają w domach, jak również zbyt późno wzywają karetkę lub zgłaszają się na pogotowie. Próbując przeczekać pierwsze objawy zawału lub udaru mózgu, trafiają do szpitala w ciężkim stanie, co drastycznie zmniejsza szanse na przeżycie i uniknięcie poważnych powikłań. Bywa też tak, że chorzy pomimo złych rokowań na własne życzenie wypisują się ze szpitala.
Według informacji podanych przez prof. Piotra Ponikowskiego, szefa Centrum Chorób Serca we Wrocławiu, w placówce tej liczba osób zgłaszających się po nagłą pomoc medyczną spadła aż trzykrotnie.
Lekarze alarmują, by nie ignorować sygnałów o zagrożeniu życia, a także nie rezygnować z umówionych wizyt kontrolnych.
– Pełnego obrazu sytuacji nie mamy, bo nikt takich badań nie prowadzi, ale rzeczywiście jest tak, że pacjenci unikają konsultacji planowych. Można je przesuwać o tydzień czy dwa tygodnie, ale w szczególności w zakresie onkologii i kardiologii nie powinno się czekać dłużej, bo są to choroby, które postępują i grożą nie tylko pogorszeniem zdrowia, ale i śmiercią pacjenta – mówi prof. dr hab. n. med. Piotr Jankowski z Instytutu Kardiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.
– Opóźnianie wezwania pogotowia w przypadku pojawienia się ostrych chorób, takich jak zawał serca, udar mózgu czy zaostrzenie niewydolności serca, prowadzi do bezpośredniego zagrożenia życia – przekonuje kardiolog. – W tych stanach niepotrzebna zwłoka w domu spowodowana obawą przed zarażeniem się koronawirusem naraża pacjentów na powikłania zdrowotne i bezpośrednio zwiększa ryzyko zgonu.
Trzeba pamiętać o tym, że śmiertelność w wyniku zawału serca, który jest leczony szybko, sprawnie i nowocześnie, jest najczęściej rzędu 3-4 procent, natomiast w przypadku pacjentów z chorobami serca, którzy nie są odpowiednio leczeni albo leczenie jest wdrożone za późno, ryzyko zgonu wynosi nawet 40 procent, czyli jest 10-krotnie wyższe – mówi prof. Jankowski.
To ryzyko jest wielokrotnie większe niż ryzyko zgonu w przebiegu infekcji koronawirusem. Oczywiście należy zachować ostrożność i zdrowy rozsądek i nie narażać się niepotrzebnie na zarażenie, ale przy obecnej sytuacji epidemiologicznej w Polsce o wiele większe zagrożenie stanowi zgon w przebiegu zawału serca, udaru mózgu czy zaostrzeniu się niewydolności serca – przekonuje profesor.
– W Polsce odnotowano przypadki zarażenia się w szpitalu czy w przychodni, więc uczciwie trzeba powiedzieć, że takie ryzyko, choć nieduże, rzeczywiście istnieje. O ile wiem, w większości przypadków było ono związane z nie w pełni dokładnym przestrzeganiem procedur na początku epidemii, gdy chyba nie wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z powagi sytuacji, a być może czasem również brakiem niezbędnych środków ochrony osobistej. Natomiast teraz nie wyobrażam sobie, aby w którejś z takich placówek wszystkie konieczne procedury nie były zachowane. Większe zagrożenie dla zdrowia niesie więc zaniechanie leczenia albo niedokładne czy złe leczenie najważniejszych chorób, które grożą skróceniem życia.
Według obecnych statystyk w Polsce odsetek pacjentów zarażonych koronawirusem SARS-CoV-2 w stanie ciężkim i krytycznym to zaledwie 2 procent, a tylko 19 proc. przypadków zamkniętych kończy się zgonem. Całkowita śmiertelność spowodowana zakażeniem koronawirusem wynosi kilka procent.
Przeczytaj:
Jak rozpoznać objawy zawału i udaru – i co robić w przypadku ich wystąpienia
Profesor Piotr Jankowski przypomina, jakie są alarmujące objawy zawału, które wymagają szybkiego działania:
W przypadku zawału serca najbardziej typowy jest ból za mostkiem albo w lewym barku, o charakterze ściskania lub pieczenia. Ból często promieniuje w szczególności do gardła, żuchwy i lewego ramienia, choć tak być nie musi, co ma miejsce w ok. 30 proc. przypadków.
To mogą być też bóle kłujące, uczucie ciężaru w klatce piersiowej czy duszności. Zresztą również inne ostre choroby układu krążenia poza zawałem niosą poważne ryzyko zdrowotne. Są nieco rzadsze, jak np. zator tętnicy płucnej, który powoduje ból w klatce piersiowej o charakterze ostrym.
Szybkie działanie należy podjąć szczególnie w sytuacji, gdy ból, którego dotąd nie mieliśmy, pojawia się nagle, jest silny i powoduje duży dyskomfort. U osób, które już przechodziły zawał serca, to jest ból podobny do odczuwanego wcześniej.
– W przypadku udaru mózgu typowe objawy to osłabienie kończyny bądź opadająca powieka, opadający kącik ust, bełkotliwa mowa, utrata przytomności czy omdlenie – zaznacza prof. Jankowski. – Każdy objaw, którego nie znamy, a który pojawił się nagle, powinien budzić czujność i spowodować natychmiastowe wezwanie pomocy medycznej.
Sprawdź także:
Obecna sytuacja epidemiologiczna nie powinna powstrzymywać przynajmniej przed telefonem z prośbą o pomoc medyczną. Nie należy zwlekać wyborem numeru pogotowia, a przynajmniej ze skontaktowaniem się z lekarzem prowadzącym z pytaniem o poradę, co robić, bo obecnie taka możliwość istnieje. Jeśli dyspozytor pogotowia albo lekarz, do którego zadzwoniliśmy, uzna że objawy nie są zagrażające życiu, wtedy powie, jak należy postępować. Dopiero wtedy można się uspokoić i poczekać z wizytą u lekarza w szpitalu lub przychodni.
W przypadkach mniej naglących możliwa jest konsultacja telefoniczna, czyli teleporada – taką możliwość udostępnia wielu lekarzy POZ i większość specjalistów.
Jak z kolei zaznacza prof. Bartosz Karaszewski, Kierownik Katedry Neurologii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju i Promocji Nauk Neurologicznych, ograniczenia systemowe związane z walką z epidemią COVID-19 nie obejmują leczenia chorób zagrażających życiu.
– Każdy, nawet osoba będąca w kwarantannie, powinna tak szybko, jak to możliwe, zaalarmować telefonicznie pogotowie ratunkowe w przypadku, gdy podejrzewa u siebie lub innej osoby udar mózgu – tłumaczy neurolog. – W takich sytuacjach unikanie kontaktu z personelem medycznym w obawie przed zakażeniem koronawirusem jest błędem.
– Osoby, które podczas pandemii doznają udaru mózgu, mogą otrzymać skuteczne leczenie podobnie, jak w normalnych warunkach epidemicznych – przekonuje profesor Karaszewski. – Z kolei pacjent z udarem mózgu, u którego jednocześnie zostanie rozpoznana infekcja COVID-19, będzie leczony w oddziale udarowym tzw. szpitala jednoimiennego, czyli przeznaczonego dla chorych z tą infekcją.
ZOBACZ: Pomoc osobom starszym w czasie epidemii koronawirusa – co i jak można dla nich zrobić?