Jak wynika z badań sondażowych przeprowadzonych przez Kantar dotyczących wpływu pandemii wywołanej koronawirusem SARS-Cov-2 na społeczeństwo, co czwarta osoba zapytana o pogorszenie nastroju w czasie od marca 2020 roku odpowiedziała twierdząco. Polacy zaobserwowali u siebie także inne objawy depresji. Większość z nich, nie zamierza konsultować ich ze specjalistą.
Według odpowiadających, również jedna na cztery osoby odczuwa spadek energii. 17 proc. wszystkich respondentów zmaga się z bezsennością, 13 proc. z trudnościami z koncentracją, a 9 proc. ma kłopoty z pamięcią.
Co niepokojące, zaledwie 18 proc. osób, które dostrzegły u siebie takie objawy, mogące świadczyć o rozwijającej się depresji, skonsultowało je ze specjalistą. Aż 65 proc. z nich, nie zamierza skonsultować swoich dolegliwości z psychiatrą lub psychologiem w ciągu najbliższych sześciu miesięcy.
Mgr Szymon Niemiec, psycholog z Poradni Zdrowia Psychicznego Harmonia wyjaśnia, dlaczego pomimo odczuwalnych objawów depresji, nie chcemy skonsultować ich z lekarzem.
- Wykształciliśmy w sobie stereotyp, że korzystanie z pomocy lekarza psychiatry jest równoznaczne z chorobą psychiczną wymagającą leczenia zamkniętego. Pokutuje w nas obraz szpitala psychiatrycznego, w którym pacjenci są ubezwłasnowolnieni i szprycowani lekami, bo stanowią zagrożenie dla siebie i innych. Zapominamy, a w zasadzie nie nabywamy w drodze edukacji wiedzy o tym, że o psychikę trzeba dbać tak samo jak o ciało.
Według eksperta samotność ma ogromny wpływ na nasze zdrowie psychiczne. Pandemia COVID-19 i wprowadzany w związku z nią lockdown oraz ograniczenie kontaktów międzyludzkich może spowodować wzrost stanów depresyjnych. Po naszych przodkach odziedziczyliśmy „stadność”, a więc naturalną tendencję do gromadzenia się i kontaktów społecznych. Ich sztuczne ograniczanie źle wpływa na naszą psychikę. Destabilizuje procesy poznawcze i uniemożliwia nam wchodzenie w relacje – których celem jest potwierdzenie i wartościowanie naszych zachowań.
W badaniu respondenci zostali również zapytani, czy od marca 2020 roku wzrosła częstotliwość korzystania przez nich z używek takich jak alkohol, papierosy, środki psychoaktywne. 16 proc. Polaków częściej sięgało po papierosy, 7 proc. po alkohol, a 1 proc. przyznaje, że częściej korzystało ze środków psychoaktywnych. W badanej grupie, 11 proc. mężczyzn częściej sięgało po alkohol, wśród kobiet jest to zaledwie 4 proc. Według eksperta lęk przed wirusem czy też stres związany z obecną sytuacją może powodować wzrost korzystania z używek.
- Sięganie po używki zawsze jest związane z emocjami. To w jaki sposób korzystamy w używek bezpośrednio wiąże się z tym jak radzimy sobie z przeżywaniem emocji. Nie da się jednoznacznie wskazać, co bardziej pcha nas w objęcia używek. Moim zdaniem jest to bardzo indywidualna właściwość każdej osoby. Jestem jednak przekonany, że w obecnej sytuacji, oba czynniki są równie groźne i konieczne jest kontrolowanie ich wpływu na nasze społeczeństwo – mówi mgr Szymon Niemiec.
Badanie zostało przeprowadzone przez Kantar na zlecenie Grupy LUX MED przy zastosowaniu techniki CATI wykonane na próbie reprezentatywnej w II połowie października 2020 r.