Spis treści
Antybiotyk na COVID-19? Nie, taki lek nie działa na wirusy!
COVID-19, podobnie jak grypa i inne infekcje oddechowe, to choroba wirusowa. Nie wyleczy jej antybiotyk, bo działa tylko na bakterie. Pomimo tego ten typ leków jest wciąż szeroko stosowany nawet wśród pacjentów szpitalnych. Wiele na temat skali tego zjawiska mówią badania, których wyniki opublikowano na łamach „BMC Infectious Diseases”.
Nie tylko podczas pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 donoszono wielokrotnie o ryzyku rozwoju lekooporności w związku z niewłaściwym leczeniem wirusowego zapalenia płuc. Nadużywanie leków antybiotycznych wiąże się bowiem ze wzrostem odporności bakterii na ich działanie, a skutkiem jest powstawanie szczepów, które nie reagują na podawane środki – to tzw. superbakterie. Stanowią one śmiertelne zagrożenie, gdyż łatwo się rozprzestrzeniają w szpitalach i zagrażają osobom najbardziej chorym i osłabionym.
Badania wykazały też niszczący wpływ koronawirusa na mikrobiom jelitowy. Prowadząc do zaburzeń równowagi występujących tam mikroflory już sam COVID-19 stwarza ryzyko zakażenia najgroźniejszymi bakteriami, które mogą przedostać się z jelita do krwiobiegu. Podanie antybiotyku niszczy jednak nie tylko patogeny, bo również korzystne, ochronne gatunki, prowadząc do dalszego osłabienia odporności i nasilenia stanu zapalnego w organizmie.
Jak wynika z aktualnej analizy prac naukowych opublikowanych w języku angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim, portugalskim i rosyjskim, podczas pandemii antybiotykoterapia była przepisywana nawet wtedy, gdy u pacjentów nie stwierdzono bakterii.
Dowiedz się na temat:
Antybiotykoterapię otrzymało 6 na 10 pacjentów, a wymagał jej tylko 1 procent chorych
Badaczy interesowały przypadki równoczesnego zakażenia wirusami i bakteriami wśród hospitalizowanych pacjentów z podejrzeniem zakażenia dolnych dróg oddechowych oraz tych, u których potwierdzono COVID-19 za pomocą badania wymazu (test RT-PCR). Do analizy wykorzystano dane ponad 31 tys. osób z 85 prac naukowych.
Koinfekcja bakteryjna rozwinęła się w sumie u 12 proc. osób, zarówno tych w stanie krytycznym, jak i nie. Wykryto, że wystąpiła u 4 proc. pacjentów szpitalnych z zakażeniem oddechowym, natomiast wśród osób z potwierdzonym COVID-19 w stanie krytycznym dotyczyła 23 proc. chorych. W innej grupie badanych, gdzie infekcję dwoma patogenami potwierdzono fachowo za pomocą testów, było to 4 proc. wszystkich osób i 12 proc. tych na oddziale OIOM.
Część analizowanych badań zawierała też informacje na temat procesu decyzyjnego o leczeniu. W jednym z nich aż 35 proc. osób otrzymało antybiotykoterapię empiryczną, tj. zleconą na podstawie przypuszczeń co do wyboru skutecznego środka. Jednocześnie 37 proc. tych osób stosowało ją powyżej tygodnia pomimo negatywnego wyniku posiewu bakterii.
Analiza dotycząca badanych szpitali potwierdziła, że taką „zgadywaną” terapię już pierwszego dnia w szpitalu otrzymało aż 60 proc. pacjentów, a w pierwszym tygodniu liczba ta wzrosła do 72 proc. Tymczasem bakteryjne koinfekcje były potwierdzone tylko dla 1 procenta tych chorych!
Pokazuje to, jak poważnym problemem jest nadużywanie antybiotyków w placówkach ochrony zdrowia. Według polskich danych podczas pandemii otrzymywało je 70-75 proc. pacjentów z COVID-19, choć wskazania do tego miało tylko 9 procent osób.
Antybiotyki są też nagminnie przepisywane przy chorobach wirusowych przez lekarzy rodzinnych, jak i „załatwiane” przez pacjentów z ominięciem porady i recepty. Takie samowolne leczenie jest aktualnie coraz częstsze. Według badań WUM aż 35 proc. rodaków choć raz przyjmowało antybiotyk na ból gardła bez zalecenia lekarza. To tylko jeden z problemów, które próbujemy leczyć w ten sposób, co odbywa się ze szkodą dla zdrowia.