Nie walczą z koronawirusem zakazami i blokadami, tylko tłumaczą, wyjaśniają, jak groźna jest epidemia i liczą, że łagodnie przejdą przez kryzys.
Szwecja, jeden z nielicznych krajów na świecie, idzie nadal swoją, często krytykowaną przez wielu, drogą walki z wirusem.
- Gdyby nie programy telewizyjne, można by odnieść wrażenie, że prowadzimy życie takie, jak przed epidemią - mówi Andrzej Klus, który od 37 lat mieszka w tym kraju, w Norrköping, 160 kilometrów od Sztokholmu.
Dodaje, że ustał szum przelatujących wcześniej nad miastem samolotów, były małe zawirowania w dostawach artykułów, a teraz największa zmianą było zamknięcie w Sztokholmie pięciu restauracji, bo było w nich za tłoczno.
ZOBACZ TEŻ INNE INFORMACJE O EPIDEMII KORONAWIRUSA SARS-CoV-2:
- Koronawirus mógł powstać w laboratorium. USA chcą wyjaśnień
- Zagadka Ferrera Erbognone. Miasteczko oparło się epidemii
- Jak długo potrwa epidemia? Noblista daje światu nadzieję
- Szwecja walczy z wirusem bez ograniczeń. Skutecznie?
- Sekta rozpętała epidemię koronawirusa
- Nad Wuhan unosi się tajemnicza mgła. To "smog śmierci"
- Dobra pogoda zachęciła ludzi do skorzystania z restauracyjnych ogródków, być może to sprawiło, że było więcej zakażeń i stąd ten nakaz – dodaje Klus.
Zakażeń rzeczywiście w ostatnim czasie przybyło - niebawem będzie ich 19 tys. - podobnie jak ofiar wirusa, już ponad 2200. Ale to nie oznacza, że Szwecja chce zejść z obranej przez siebie drogi.
Liberalny model walki z epidemią kładzie nacisk na zalecenia. Apeluje się o niekorzystanie z komunikacji miejskiej i o pracę z domu. Jednym obostrzeniem jest zakaz zgromadzeń powyżej 50 osób. Za swój styl walki z zarazą i zachowanie gospodarki w dobrym stanie Szwecja jest chwalona w USA.
Szwedzi idą dalej i już 14 czerwca chcą wznowić rozgrywki piłki nożnej i to z udziałem publiczności. Władze liczą, że nie wywoła to tragedii. W przeciwieństwie do innych krajów, Szwecja nie kazała mieszkańcom zostać w domu podczas pierwszego ataku wirusa, ufając, że zastosują się oni do rad lekarzy z własnej woli.
Wielu naukowców przepowiadało nieszczęście. Sąsiedzi uszczelnili granice, ale istnieją pewne oznaki, że niekonwencjonalna strategia Szwecji nie okazała się katastrofą, szpitale sobie radzą, a wskaźnik zakażeń ustabilizował się.
Anders Tegnell, główny epidemiolog, uważa, że Sztokholm może osiągnąć „ zbiorową odporność”, a głównym niepokojem Szwedów, jak mówi sondaż, nie jest perspektywa śmierci z powodu wirusa, ale bezrobocie.
Jednak debata na temat tego, co się dzieje w Szwecji, trwa nadal. Ograniczony reżim testowy sprawia, że trudno ustalić, ile osób zostało zakażonych.
Jakiś czas temu grupa naukowców prognozowała, że jeśli Szwecja nie zmieni kursu, zaliczy od 50 tys. do 180 tys. zgonów. Inny zespół ocenia, że fala zakażeń przyniosłaby dziesięciokrotnie większą liczbę pacjentów wymagających intensywnej opieki niż byłyby w stanie ich przyjąć szwedzkie szpitale.
Wyniki szwedzkiego eksperymentu będą miały konsekwencje daleko poza tym krajem. Od niemieckich wolnorynkowców po Tea Party w Ameryce. Ci, którzy krytykują rządy za wprowadzane blokady, wykorzystają szwedzki model jako dowód na to, że za szkody ekonomiczne i pozbawienie ludzi pracy zapłacą rządzący.
NASZE WYWIADY:
- Dr Dawid Ciemięga: Prawdziwa katastrofa dopiero nadejdzie
- Prof. Zembala Wyjdziemy z pandemii poharatani, ale silniejsi
- Dr Stefanoff: COVID-19 idealnie dostosował się do ludzi
- Koronawirus nie ma szans z naszymi limfocytami
- Prof. Gut: Musimy wychwycić wszystkie osoby z wirusem
- Wszyscy, którzy spotkają się z koronawirusem, łapią go
Tom Britton, profesor matematyki na Uniwersytecie Sztokholmskim, opublikował dokument sugerujący, że jedna trzecia z 2 milionów mieszkających w stolicy była zakażona wirusem i przeżyła.
Zajmujący się biologią na tej samej uczelni Patrick Bryant i Arne Elofsson, też oceniali tragiczne skutki epidemii. - Wygląda na to, że katastroficzne scenariusze nie pojawią się w Szwecji – mówi profesor Elofsson.
Ale sceptyków nie brakuje. 2000 naukowców podpisało petycję protestującą przeciwko sposobowi walki z epidemią. 22 medyków zaś opublikowało list w Dagens Nyheter, mówiąc: strategia „zawiodła” i trzeba ją zaostrzyć.
Życie w Szwecji biegnie utartym szlakiem, media cały czas mówią, co robić w tym trudnym czasie, zachęcają, by zostać w domu, a z drugiej strony dodają, by korzystać ze spacerów, myć często ręce i przekonują o słuszności obranej strategii.
Jej filarem była chęć spowolnienia epidemii, rozciągnięcia jej w czasie, by nie zakorkowały się miejscowe szpitale. Wydaje się, że to na razie działa . Szkoły podstawowe i przedszkola funkcjonują, sklepy, te większe działają i o zagrożeniu przypominają tylko specjalne naklejki z informacją, żeby zachować odpowiedni dystans od innych osób.
EPIDEMIA KORONAWIRUSA MINUTA PO MINUCIE. RELACJE NA ŻYWO:
Nie brak opinii, że nie powinno się jednak wyciągać generalnych wniosków ze szwedzkiego modelu walki z wirusem, bo epidemia w tym kraju w dużej mierze skoncentrowała się w Sztokholmie.
Z kolei niemiecki tygodnik Der Spiegel ostrzega, że próba skopiowania tego modelu może doprowadzić do fatalnych skutków: Jeśli chcesz Szwecji, możesz ją zobaczyć w Wielkiej Brytanii.