Rozmowa z prof. Marianem Zembalą, kardiochirurgiem, dyrektorem Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
Pytanie "jak żyć", które stało się trochę anegdotą, nabrało nowego sensu w obliczu epidemii koronawirusa, która zmieniła nasz świat, jego postrzeganie. Banalne zajęcia, jak wyjście z psem na spacer, stały się luksusem...
Na moje patrzenie na ten dzisiejszy świat ma wpływ wózek inwalidzki, na którym się poruszam po udarze, i z którego dostrzegam, staram się dostrzegać, małe promyki, niekoniecznie wielkie słońce. Innymi słowy: w tym trudnym czasie powinniśmy nadrobić pewne zaległości, które przecież każdy z nas ma. To czas wyciszenia, ale też swoistego rachunku sumienia, porządkowania, choćby wspomnień. Kilka dni temu rozmawiałam z jedną z pacjentek, która powiedziała mi: "Nigdy nie miałam czasu, żeby uporządkować albumy rodzinne ze zdjęciami. Wreszcie to robię". To daje radość. Chcę, żeby dzieci umiały rozszyfrować drzewo genealogiczne, poznały prababcie, ciotkę emancypantkę, wuja z drugiego końca Polski. Myślę, że to niezwykle istotna misja, której możemy się poświęcić, bo w pośpiechu naszego życia wiele nam umyka, rozmywają się twarze z fotografii. Następne pokolenia nie będą sobie w stanie przypomnieć imion, zdarzeń, a to przecież źródło naszej tożsamości. Proszę pamiętać, że nie tak dawno mieliśmy do czynienia z grypą "hiszpanką". Początkowo też klinicznie wydawała się bardzo łagodna, a z czasem doprowadziła do śmiertelnej hekatomby. Zdecydowanie wyższa śmiertelność rozpoczęła się pół roku od jej pojawienia się. W Hiszpanii, Francji mieliśmy do czynienia z obszarami wyludnionymi wskutek "hiszpanki" . To były masowe pomory, zmarło 100 milionów ludzi, a jednak ludzkość przetrwała.
Zobacz koniecznie
Rzadko z takich wydarzeń wyciągamy wnioski, bo chyba ludzkim jest, że o takich nieszczęściach chcemy jak najszybciej zapomnieć, wyprzeć je, żyć dalej.
Mówię swoim współpracownikom, że mamy dziś do czynienia z czasem próby. To najlepszy sprawdzian każdego z nas, pokazujący, co każdy z nas w tej trudnej sytuacji jest w stanie dobrego zrobić dla innych. Ujawniają się nowe talenty, których wcześniej nie było, nowe rozwiązania.
Chcę, żeby dzieci umiały rozszyfrować drzewo genealogiczne, poznały prababcie, ciotkę emancypantkę, wuja z drugiego końca Polski. Myślę, że to niezwykle istotna misja, której możemy się poświęcić, bo w pośpiechu naszego życia wiele nam umyka, rozmywają się twarze z fotografii.
Jaka Polska wyjdzie z tej pandemii?
Przede wszystkim wyjdziemy z niej, ale jeszcze długo będziemy dzielić czas na ten przed pandemią i po pandemii. Z całą pewnością poprawi się reżim sanitarno-epidemiologiczny. W każdym szpitalu jest zespół ds. zakażeń wewnątrzszpitalnych. Myślę, że tym bardziej wnikliwie będziemy przyglądać się jego pracy i zawczasu wyciągać różne wnioski. Nowoczesna medycyna na świecie znów została zachwiana. Ale podobnie było nie tylko w przypadku wspomnianej "hiszpanki", ale również epidemii tyfusu plamistego, który decydował o losach wojen. Dziś nauka skupia się na rozwiązaniu tajemnic koronawirusa, stworzeniu szczepionki. Podobnie było w przypadki tyfusu. Śmierć następowała gwałtownie, w masywnych, krwotocznych biegunkach. Śmiertelność była gigantyczna. Wówczas ogromną rolę odegrał Rudolf Weigel, który urodził się na czeskich Morawach i w 1919 roku - z jego inicjatywy - powstała pracownia badań nad tyfusem plamistym. On odkrył, co jest przyczyną tyfusu, co było kluczem do jego rozpracowania. Wyodrębnił bakterię, która go wywołuje i stworzył szczepionkę. Poszedł zupełnie inną drogą niż wszystkie ówczesne laboratoria na świecie. Stworzył system karmiciela pośredniego, czyli wesz.
Teraz chcemy jak najszybciej dostać szczepionkę na koronawirusa, ale musimy się uzbroić w cierpliwość. Mówi się, że to będzie ok. 18 miesięcy.
Nie będzie dostępna w ciągu najbliższego roku. Musi przejść przez cały cykl badan klinicznych, aby wykazać, że nie ma działań ubocznych, jak było w przypadku szczepionek przeciwko chorobie Heinego-Mediny. Laboratoria i uczeni pracują.
Czy spodziewał się pan, profesorze, że będziemy musieli mierzyć się z taką sytuacją?
W styczniu rozmawiałem ze swoim włoskim przyjacielem, lekarzem Claudio Munaretto, kardiochirurgiem z Mediolanu. Powiedział mi: "Marian powiedz, co mamy robić, nie mamy już respiratorów. Pacjent, który skończył 70 lat jest właściwie skazany na śmierć. Jestem tak sfrustrowany, jest godzina 13.30, a już zmarło 27 osób, z których najmłodszy miał 23 lata". Na drugi dzień po tej rozmowie wysłałem do wszystkich ośrodków kardiochirurgicznych takie pismo, w którym przypomniałem, że respirator musi być dostępny i trzeba go w porę zastosować. Dwa miesiące temu do Śląskiego Centrum przywieziono kierowcę tira z ostrą niewydolnością oddechową. Szybko wykluczyliśmy koronawirusa i podłączyliśmy do ECMO, czyli mówiąc popularnie - sztucznych płuc. I chory jak nowonarodzony po 10 dniach wyszedł do domu. Dysponujemy więc wciąż metodami skutecznymi. To oczywiste, że obecnie każdy z nas ma poczucie lęku, ale trzeba w tym właśnie okresie szczególnie myśleć o innych.
Musimy oddalać fatalistyczne myśli w rodzinach. Naszym zadaniem jest szukanie małych promyków słońca. Młodzi ludzie nie mogą od swoich rodziców słuchać tylko katastroficznych scenariuszy, bo popadną w uzależnienie, będą szukać w nich spokoju, "lepszego" świata.
Jak będziemy żyć po pandemii?
Musimy oddalać fatalistyczne myśli w rodzinach. Naszym zadaniem jest szukanie małych promyków słońca. Młodzi ludzie nie mogą od swoich rodziców słuchać tylko katastroficznych scenariuszy, bo popadną w uzależnienie, będą szukać w nich spokoju, "lepszego" świata. Wielu powinna pomóc wiara. Oczywiście medycyna jest na pierwszym miejscu, ale wiara jest człowiekowi potrzebna. Ja jej nikomu nie narzucam, ale dla wielu jest pocieszeniem, wsparciem. Pokolenie naszych dziadków, rodziców przeżyło zagrożenie jeszcze większe. Wojnę. Codzienny strach o życie. Nie było co jeść, nie było czym ogrzewać domów. Nie mówię już o ekstremalnych sytuacjach jak getto czy obóz koncentracyjny. A jednak przetrwali i potem potrafili cieszyć się życiem.
Nie przegap
Te sytuacje: wojna i koronawirus są nieporównywalne, ale dla młodych ludzi może to być bardzo istotnie, niezwykle trudne przeżycie pokoleniowe.
Wyjdą z niego poharatani, ale nie mogą wyjść śmiertelnie zranieni. Duża w tym nasza rola, starszych. Pamiętajmy o 11 przykazaniu: trzeba być przyzwoitym. Nikt nas nie usprawiedliwi z braku przyzwoitości.
Wielu lekarzy, w tym ja, moi znakomici koledzy, odczuwamy bezsilność, bezradność wobec tej sytuacji. Nie okazaliśmy się skuteczni. Jest to dla nas wielka lekcja pokory. Ale nie może nas pozbawić sił i nadziei. Wręcz przeciwnie. Musi nas mobilizować.
Ten najbliższy scenariusz jak pan widzi?
Liczę, że we wrześniu powoli wrócimy do normy. Ministerstwo Zdrowia zapowiada rekordowy wzrost zachorowań w kwietniu. Jakoś intuicja podpowiada mi, że jednak do tego nie dojdzie. Pamiętajmy też, że w czasach kryzysu rodzili się geniusze, nowe idee, nowe rozwiązania. Wierzę, że nowy świat po pandemii będzie lepszy. Trzeba wykazywać życzliwość, żyć z podniesioną głową i myśleć dobrze o przyszłości. Mimo wszystko.
Panie profesorze, okazuje się, że żaden system ochrony zdrowia na świecie nie był przygotowany na pandemię.
Czynienie sobie z tego zarzutów jest absurdalne. Kraje o znakomitej medycynie jak Lombardia we Włoszech też nie były przygotowane. Bogu dzięki, że trochę później rąbnęła w nas ta pandemia, bo mieliśmy trochę więcej czasu, żeby się przygotować. Jestem przekonany, że po dwóch trudnych miesiącach, zaczniemy się z tego koszmaru podnosić. Restrykcje muszą być utrzymane tak długo jak było w Chinach, w Wuhan, gdzie spadła liczba zakażeń. Ta dyscyplina jest potrzebna.
Zobacz koniecznie
Wielu powinna pomóc wiara. Oczywiście medycyna jest na pierwszym miejscu, ale wiara jest człowiekowi potrzebna. Ja jej nikomu nie narzucam, ale dla wielu jest pocieszeniem, wsparciem.
Czy pana osobiście zaskoczyła ta sytuacja, że mimo woli staliśmy się aktorami katastroficznego filmu?
Wielu lekarzy, w tym ja, moi znakomici koledzy, odczuwamy bezsilność, bezradność wobec tej sytuacji. Nie okazaliśmy się skuteczni. Jest to dla nas wielka lekcja pokory. Ale nie może nas pozbawić sił i nadziei. Wręcz przeciwnie. Musi nas mobilizować. Dlatego tak bardzo cieszę się z przeszczepów serca i płuc, które przeprowadzane są w Zabrzu. Są efektem heroizmu rodzin dawców narządów, pacjentów, lekarzy i pielęgniarek. W tych ekstremalnych czasach nie marnujemy narządów, największego daru człowieka dla człowieka. Poza tym na co dzień widzę taką ludzką solidarność. Dzwoni do mnie pani z Sieradza i oferują każdą ilość maseczek. Będziemy działać.
Może ludzkość też trochę się zatrzyma po tej pandemii...
Z pewnością zdamy sobie sprawę z kruchości życia, ta refleksja jest konieczna, bo świat w wielu dziedzinach przekroczył granice. Nie możemy być tak zarozumiali i pewni, że nic nam nie grozi. Ta refleksja powinna nas umocnić.
🔔🔔🔔
Pobierz bezpłatną aplikację Dziennika Zachodniego i bądź na bieżąco!
Oprócz standardowych kategorii, z powodu panującej epidemii, wprowadziliśmy do niej zakładkę, w której znajdziesz wszystkie aktualne informacje związane z epidemią koronawirusa.
Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania.