Spis treści
Śledź – ryba, która łączy pokolenia
Śledź od lat jest jedną z najchętniej wybieranych ryb w Polsce. Jadasz go pewnie regularnie, nawet jeśli nie zawsze zwracasz na to uwagę – w badaniach aż 90 proc. Polaków deklaruje, że sięga po niego przynajmniej okazjonalnie. Co 10. robi to raz w tygodniu, a niemal co trzeci przynajmniej raz w miesiącu. W szczycie sezonu jesienią i zimą jego popularność wyraźnie rośnie.
– Polacy są bardzo śledziolubnym narodem. Rocznie zjadamy go około 100 tys. t, więc całkiem sporo – podkreśla Gabriela Kotkowska z Marine Stewardship Council.
Każde Boże Narodzenie tylko wzmacnia ten trend. W wielu domach nie ma świąt bez sałatki śledziowej, śledzia w oleju czy tradycyjnych, rodzinnych receptur przekazywanych od pokoleń. Jednak MSC zwraca uwagę, że ta tradycja będzie miała szansę przetrwać tylko wtedy, jeśli konsumenci zaczną częściej wybierać certyfikowane produkty.
Skąd pochodzi śledź, który trafia na twój talerz?
Choć śledź jest rybą niezwykle popularną, nadal niewiele osób wie, z jakich akwenów pochodzi. W Polsce najczęściej kupujesz śledzia bałtyckiego, atlantycko-skandynawskiego i tego z Morza Północnego. Problem w tym, że ponad połowa konsumentów nie zna pochodzenia kupowanej ryby.
– Ponad połowa polskich konsumentów nie wie, z jakich akwenów pochodzą kupowane przez nich śledzie i czy są poławiane w sposób zrównoważony. Natomiast 75 proc. chętniej sięgałoby po śledzie, gdyby wiedziało, że pochodzą ze zrównoważonych połowów – wyjaśnia ekspertka MSC.
Certyfikat MSC ma więc realny wpływ na rynek. Kiedy wybierasz produkt z niebieskim znakiem, wspierasz rybołówstwa, które dbają o zasoby, nie przeławiają stad i działają tak, by kolejne pokolenia mogły korzystać z bogactwa mórz.
Rynek się zmienia, a presja na zasoby rośnie
W ostatnich latach śledź miał swoje wzloty i upadki. Do 2020 roku dynamicznie rosła liczba produktów z certyfikatem MSC – ich udział w rynku zwiększył się nawet ponad sześciokrotnie. Później sytuacja się skomplikowała: kondycja niektórych stad, zwłaszcza bałtyckiego i norweskiego, zaczęła się pogarszać, a certyfikaty MSC zostały zawieszone.
Dziś większe nadzieje daje śledź islandzki i ten z Morza Północnego – rosnące kwoty połowowe i stabilna biomasa otwierają drogę do szerszej oferty zrównoważonych produktów. Obecnie w programie MSC znajduje się osiem certyfikowanych rybołówstw śledziowych z limitem ok. 290 tys. ton.
W Polsce kupisz już ponad 400 produktów z niebieskim certyfikatem, z czego ok. 50 to śledzie. To jednak wciąż zaledwie 3 proc. wszystkich dostępnych produktów śledziowych, więc przed rynkiem stoi duże wyzwanie.
Świadomy wybór to przyszłość śledzia
Jeśli chcesz, by śledź nadal gościł na twoim stole, nie tylko w święta, masz realny wpływ na jego przyszłość. Wybierając produkty z certyfikatem MSC, wspierasz odpowiedzialne rybołówstwa i dbasz o to, by nie zabrakło ich w morzach.
– Dzięki temu, że będziemy kupować produkty z dzikich ryb z certyfikatem MSC, jest szansa, że te ryby na długo pozostaną w naszym menu – mówi ekspertka.
Twój wybór naprawdę ma znaczenie. Dzięki niemu tradycja śledziowych potraw będzie mogła trwać, a polskie stoły nadal będą pachnieć śledziem tak samo, jak w rodzinnych wspomnieniach.
Źródło: Newseria










