– Pacjenci zgłaszają się do nas z bardzo różnymi objawami. Pierwszy rodzaj powikłań można określić ogólnie mianem upośledzenia wydolności – mówi portalowi GazetaWroclawska.pl Marcin Murmyło internista i pulmonolog, dyrektor Dolnośląskiego Centrum Chorób Płuc we Wrocławiu. – Opowiadają o duszności, łatwym męczeniu się, braku energii. Najczęściej objawy te są wynikiem uszkodzenia dróg oddechowych, drobnych oskrzelików i pęcherzyków płucnych, a czasem dodatkowo zatorowości płucnej. Inne objawy wynikają z uszkodzenia mięśnia sercowego, niewydolności tego narządu lub zaburzeń rytmu - tłumaczy lekarz. - I wreszcie jest jeszcze trzeci rodzaj powikłań. I te powikłania pojawiają się u coraz większej liczby pacjentów. To objawy neurologiczno-psychiatryczne – przyznaje dyrektor. Chodzi o zaburzenia pamięci i koncentracji, czyli tzw. „mgłę covidową”. Do tego dochodzą bóle głowy, gałek ocznych, depresja i stany depresyjno-lękowe oraz utrata węchu i smaku.
– Miałem pacjentkę, która zgłosiła się na portiernię szpitala i nie wiedziała, po co przyszła, o co ma zapytać. Inny pacjent, hydraulik, wyznał, że musi się uczyć w pracy wszystkiego od początku. Zawiesza się i nie wie, co po kolei trzeba zrobić – opowiada dr Murmyło.
Zobacz także
– W czasie COVID-19 wirus wdziera się do komórek poprzez receptor ACE2, który znajduje się na różnych komórkach wielu tkanek, dlatego objawy infekcji dotyczyć mogą tak wielu narządów. Uszkodzenia węchu i smaku, a także mgła covidowa dotyczy dwóch na trzech pacjentów, którzy się do nas zgłaszają – dodaje lekarz. – Niestety w części przypadków, nie ma na to żadnej skutecznej recepty. U niektórych takie objawy, jak zaburzenia pamięci czy węchu i smaku ustępują po dwóch tygodniach, ale zdarzają się i tacy pacjenci, którzy przeszli infekcję pół roku temu i dalej nie czują niektórych smaków.
W przypadku utraty węchu i smaku lekarze próbują pobudzać kubki smakowe, podając pacjentom różnego rodzaju wyraźniejsze przyprawy. Gorzej bywa w przypadku tzw. mgły covidowej, która zalicza się przecież do tego samego rodzaju objawów - powikłań neurologicznych. Na zamglenia świadomości, zaburzeniami pamięci krótkotrwałej, oszołomienie czy problemy z koncentracją czasem nie można wiele poradzić. Potrzebne są ćwiczenia i cierpliwość.
Warto przeczytać:
– Mózg to mięsień i tak jak pacjenci ćwiczą na rowerku czy uprawiają nordic walking, by wrócić do dawnej formy, tak i mózg trzeba ćwiczyć - dodaje dr Murmyło. – Niestety, niektórzy pacjenci doświadczają też depresji i stanów lękowych. To także powikłania neurologiczne. Z jednej strony, mogą one wynikać z tego, że przez COVID-19 uszkodzone są pewne struktury w płatach skroniowych. Ale z drugiej, może też być tak, że przejście COVID-19 dla takiego pacjenta okazuje się traumą i to prowadzi do depresji. Bardzo wiele zależy bowiem od nastawienia pacjenta. Przeprowadzano przecież w przypadkach innych chorób eksperymenty, które wskazywały na to, że placebo może działać tak samo jak lek. Tak samo jest tutaj: być może ci, którzy bardziej odczuwają strach przed chorobą, doświadczają gorszych skutków fizycznych i psychicznych COVID-19.
Zobacz także
U niektórych pacjentów konieczne jest wdrożenie leków, np. przeciwlękowych. – Czasem zlecam konsultację u psychiatry i wówczas psychiatra może przepisać – i to się zdarza - pacjentowi pocovidowemu leki psychiatryczne. Warto jednak dodać, że psychiatria poszła mocno do przodu i skutków ubocznych leków psychiatrycznych jest coraz mniej, mniej też takie leki uzależniają – wyjaśnia dr Murmyło.
Rehabilitacja pocovidowa może trwać od 2-3 tygodni do nawet pół roku, a w niektórych przypadkach dłużej. Jest kilka możliwości: pacjent może dostać zalecenia ćwiczeń do wykonywania w domu, może też uczestniczyć w kursie rehabilitacji pocovidowej (taki kurs trwa dwa tygodnie i organizowany jest właśnie w Dolnośląskim Centrum Chorób Płuc oraz w poradni pocovidowej w centrum medycznym przy Dobrzyńskiej). Rząd rozważa też wprowadzenie rehabilitacji stacjonarnej – taka rehabilitacja przeznaczona jest dla osób wymagających pobytu na oddziale stacjonarnym z całodobową opieką medyczną.
– To dobry kierunek, bowiem zarówno choroba, jak i stosowane metody leczenia mogą z części osób po przechorowaniu zrobić inwalidów oddechowych. To, co mnie jako lekarza zaskoczyło, to fakt, że z prośbą o rehabilitację pocovidową bardzo często zgłaszają się pacjenci, którzy COVID-19 przeszli w domu, leczyli się praktycznie sami. I są to czasem osoby, które nie miały wcześniej żadnych problemów zdrowotnych – podsumowuje dr Murmyło. – Jestem pewien, że nie będzie wcale tak, że skończy się pandemia i będziemy mieli spokój. Pacjenci będą musieli leczyć się dużo dłużej, a być może nawet do końca życia.