Europa może być już bliska uzyskania „zbiorowej odporności” na koronawirusa, bo coraz więcej ludzi wytworzyło w swoich organizmach przeciwciała, zdolne pokonać niebezpieczeństwo.
Taka jest opinia niemieckich naukowców, którzy prowadzą badania w miasteczku Gangelt, nazywanym „niemieckim Wuhan”.
ZOBACZ TEŻ INNE INFORMACJE O EPIDEMII KORONAWIRUSA SARS-CoV-2:
- Zagadka Ferrera Erbognone. Miasteczko oparło się epidemii
- Jak długo potrwa epidemia? Noblista daje światu nadzieję
- Szwecja walczy z wirusem bez ograniczeń. Skutecznie?
- Wojna Chin z USA o to, kto wywołał pandemię koronawirusa
- Sekta rozpętała epidemię koronawirusa
- Nad Wuhan unosi się tajemnicza mgła. To "smog śmierci"
Zdaniem badaczy już 15 procent ludzi w tym mieście, którzy byli zarażeni wirusem uzyskali na niego odporność. Może to oznaczać, że Europa jako całość może być bliższa uzyskania „zbiorowej odporności” niż się spodziewano.
Z niemieckich badań wynika, że mamy do czynienia ze znacznie większą liczbą osób zakażonych koronawirusem niż wcześniej sądzono.
Naukowcy podają, że znaleźli przeciwciała przeciw wirusowi u osób, które nie wykazały żadnych objawów. Budzi to nadzieję, że rozprzestrzenianie wirusa spowalnia się.
Jeśli 15 procent ludzi ma przeciwciała, to rzeczywista śmiertelność w Niemczech może wynosić zaledwie 0,37 procent. Jest to pięciokrotnie niższy niż obecny poziom.
Prof. Hendrik Streeck, wirusolog prowadzący badanie: Oznacza to, że możliwe jest teraz stopniowe łagodzenie wprowadzonych ograniczeń.
Jednak niemiecka kanclerz Angela Merkel studzi ten optymizm i ostrzega, że kraj nie może w tej materii postępować lekkomyślnie.
Badanie profesora Streecka prowadzone w miasteczku koło granicy z Holandią jest pierwszym w Europie, które przyjrzało się wpływowi koronawirusa na całą społeczność.
W badaniach biorą udział naukowcy z Uniwersytetu w Bonn, którzy testują tysiąc osób z 400 gospodarstw domowych w Gangelt na obecność przeciwciał.
Ich wstępne wyniki, po wykonaniu połowy testów, wykazały, że dwa procent mieszkańców jest obecnie zakażonych, a 15 proc. ma przeciwciała przeciwko wirusowi. Oznacza to, że nawet 15 procent mieszkańców może mieć swoisty „immunitet” na wirusa, choć wcześniejsze szacunki wskazywały tylko na pięć procent.
Profesor Gunther Hartmann, biorący udział w badaniach: Te 15 procent nie jest tak bardzo dalekie od 60 procent potrzebnych do uzyskania „odporności zbiorowej” w społeczeństwie.
Kiedy odporności nabierze od 60 do 70 proc. ludzi wirus całkowicie zniknie z populacji. Osoby starsze też przestaną być zagrożone.
Naukowcy dodają, że współczynnik odporności wynoszący 15 procent jest wystarczający, aby spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa.
Przyznali jednak, że poszczególne rządy muszą gromadzić więcej danych, bo świat wciąż nie wie wszystkiego o tym wirusie.
Badania przeprowadzone przez prof. Streecka wykazały, że w domu jednej zainfekowanych rodzin nie było „żywego wirusa na żadnej powierzchni”. Rodzi to pytanie: w jaki sposób rozprzestrzenia się wirus między ludźmi.
Profesor Streeck mówi, że wirusa nie znaleziono nawet na klamkach drzwi ani futrze zwierząt. -Wciąż nie wiemy, jak się rozprzestrzenia - mówi naukowiec.
ZOBACZ TEŻ:
Tymczasem inni niemieccy naukowcy badający pandemię ujawnili, że dziesiątki milionów ludzi mogło już złapać koronawirusa. Naukowcy z Uniwersytetu w Getyndze twierdzą, że poszczególne kraje wykryły średnio tylko 6 procent wszystkich przypadków COVID-19.
Wskaźnik ten w Wielkiej Brytanii wynosił zaledwie 1,2 proc. - co sugeruje, że prawdziwa wielkość epidemii wynosiła nawet 5 milionów.
Wskaźniki - które zdaniem naukowców były prawdziwe do 31 marca - były też zadziwiająco niskie we Włoszech (3,5 proc.), Hiszpanii (1,7 proc.) i Stanach Zjednoczonych (1,6 procent).
POLECAMY TEŻ: