https://stronazdrowia.pl
reklama

Po cichu, w samotności, bez słów: męski sposób przeżywania rozstania

Katarzyna Dębek
Opracowanie:
Mężczyźni cierpią inaczej – ciszej, ale często mocniej. Oto, co dzieje się po rozstaniu, gdy gasną powiadomienia i zaczyna się prawdziwa samotność.
Mężczyźni cierpią inaczej – ciszej, ale często mocniej. Oto, co dzieje się po rozstaniu, gdy gasną powiadomienia i zaczyna się prawdziwa samotność. fot. Freepik
Na zewnątrz spokojni, w środku rozdarci. Mężczyźni często przeżywają rozstania po cichu – tłumiąc ból tak długo, aż zaczyna ich przygniatać. Dlaczego tak się dzieje i jak sobie z tym radzić?

Spis treści

Czy to prawda, że mężczyźni po rozstaniu cierpią mniej? A może wręcz przeciwnie – przeżywają wszystko bardziej, tylko inaczej o tym mówią? Oto spojrzenie na to, co dzieje się w głowach i sercach po rozstaniu oraz kilka wskazówek, jak poradzić sobie z bólem – niezależnie od płci.

Rozstanie boli wszystkich, ale nie wszyscy to pokazują

Rozstanie często spada na człowieka jak grom z jasnego nieba.

Czułem się, jakbym miał zawał serca. Myślałem, że moje życie się skończyło – tak pisarz Sören Bauer opisuje moment, gdy jego żona zdecydowała się odejść.

W swojej książce pisze o tym, jak z czasem udało mu się przejść przez szok i wyjść na prostą.

Ale szok to dopiero początek. Potem zaczyna się trudny, długotrwały proces dochodzenia do siebie. I tu właśnie widać różnice między kobietami a mężczyznami.

Kobiety zwykle przeżywają na głos. Mężczyźni – po cichu

Kobiety, jak obserwuje van Santen (terapeutka), w pierwszych tygodniach po rozstaniu odczuwają silny ból i dużo o tym mówią. Często towarzyszy temu bezsenność, brak apetytu, a także skłonność do obwiniania siebie – ich cierpienie jest zauważalne dla otoczenia.

A mężczyźni? Na zewnątrz sprawiają wrażenie spokojnych, jakby przyjęli sytuację do wiadomości. Czasem nawet wyglądają, jakby szybko „pozbierali się do kupy”. Ale to wrażenie bywa bardzo mylące. Wielu z nich tłumi emocje tak skutecznie, że otoczenie nie ma pojęcia, ile naprawdę przeżywają.

Wielu mężczyzn wypiera swoje uczucia, przez co wygląda to tak, jakby rozstanie przeszli bez problemu – tłumaczy ekspertka z Hamburga specjalizująca się w temacie złamanego serca.

Sören Bauer przyznaje, że robił dokładnie to samo. Traktował rozstanie jak porażkę i wolał udawać, że nic się nie stało.

Dalsza część materiału pod wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dla mężczyzn to szczególnie trudne, by przyznać się do bólu – mówi.

Dlaczego mężczyznom trudniej mówić o emocjach?

Po rozstaniu wielu mężczyzn udaje, że wszystko jest w porządku. Ale kiedy zostają sami, myśli wracają jak bumerang. Żeby ich uniknąć, rzucają się w pracę, siłownię, bieganie albo w przeglądanie aplikacji randkowych. Rozmowy o uczuciach? Prawie nie istnieją.

Co ważne, szybki powrót na Tindera wcale nie oznacza, że ktoś „przepracował temat”. Często chodzi o coś zupełnie innego.

Chciałem znów poczuć się pożądany i zauważony – przyznaje Bauer. I wielu mężczyzn czuje dokładnie to samo.

Przez lata słyszeli, że „facet nie płacze”, że ma być silny, nie okazywać słabości. Nic dziwnego, że tak trudno im dopuścić do siebie emocje. Kobiety częściej od razu analizują, wypłakują się i szukają wsparcia. Mężczyźni natomiast często chowają ból głęboko i… cierpią dłużej.

Ekspertka podkreśla jednak, że stereotyp macho powoli odchodzi w przeszłość. Coraz więcej mężczyzn szuka pomocy, mówi o emocjach i zaczyna inaczej patrzeć na swoją wrażliwość.

Wypieranie emocji zawsze się mści

Domek z kart zbudowany z milczenia i rozpraszania prędzej czy później się rozpada – mówi van Santen.

Zwykle dzieje się to po kilku miesiącach. Kończy się okres intensywnej pracy, treningów czy randek, a ból wraca – często ze zdwojoną siłą.

Pojawia się bezsenność, brak energii, problemy z jedzeniem. I dopiero wtedy wielu mężczyzn po raz pierwszy mówi na głos, jak bardzo cierpi. Van Santen podsumowuje to prosto:

Kto stale wypiera ból, ryzykuje, że pewnego dnia on w końcu wybuchnie – dużo mocniej, niż gdyby został przeżyty od razu.

Bez presji i bez udawania: co naprawdę pomaga po rozstaniu

Rady typu „idź pobiegać” albo „porozmawiaj z przyjaciółmi” są dobre przy lżejszych rozczarowaniach miłosnych. Ale – jak mówi terapeutka relacji – wiele osób, które przychodzą do jej gabinetu, jest w dużo gorszym stanie.

Nie mogą pracować, trudno im się skoncentrować, czują się kompletnie rozbici.

W takich momentach samo wsparcie znajomych często nie wystarcza. Wtedy naprawdę warto skorzystać z pomocy specjalisty.

Jeśli ktoś na początku nie ma siły stosować się do rad i zaleceń, to nie znaczy, że sobie nie radzi. To normalne. Van Santen jedynie przestrzega przed sięganiem po alkohol, bo ten tylko pogarsza stan. A jeśli ktoś ma problem z jedzeniem, powinien, chociaż dbać o to, by dużo pić wody – ewentualnie zastępować posiłki odżywczymi koktajlami.

Najważniejsza jednak jest obecność drugiego człowieka.

Nie być samemu. Szczególnie pierwsze noce są trudne, wtedy bliskość zaufanej osoby daje ogromne poczucie bezpieczeństwa – podkreśla terapeutka.

Radzi również, by się do niczego nie zmuszać i skupić wyłącznie na podstawowych rzeczach. I przede wszystkim pozwolić sobie na emocje:

Jeśli ktoś potrafi płakać – niech płacze. Nie trzeba udawać siły.

Sören Bauer także zachęca, by jak najszybciej znaleźć osoby, z którymi da się szczerze porozmawiać – nawet jeśli nie zawsze spotka się to ze zrozumieniem. A jeśli takich ludzi w otoczeniu brakuje, warto od razu zwrócić się do terapeuty lub coacha od rozstań.

Kolejna rzecz, która pomaga bardziej, niż się wydaje: wyjście z domu. Ruch, świeże powietrze, nawet wymuszony uśmiech potrafią poprawić nastrój. Ważne jest też robienie choć jednej rzeczy dziennie, która pozwala złapać oddech i na chwilę oderwać głowę od trudnych myśli. Dla Bauera był to sport – ale równie dobrze może to być spacer, muzyka, gotowanie, cokolwiek, co przynosi ulgę.

Rozstanie może stać się początkiem czegoś nowego

Bauer opowiada, że najpierw walczył o związek, analizował każdy szczegół i szukał winy. Punkt zwrotny przyszedł dopiero wtedy, gdy pogodził się z tym, że to koniec.

Moment, w którym naprawdę to do siebie dopuszczamy, jest pierwszym krokiem do uzdrowienia.

Radzi, by zmiany, które pojawiają się po rozstaniu, wprowadzać świadomie – zamiast pozwolić, żeby życie samo „zmiotło nas z drogi”. Może to być nowa praca, przeprowadzka, metamorfoza, nauka czegoś nowego. Najważniejsze, by zacząć odzyskiwać poczucie sprawczości.

Kiedy zaczynamy dostrzegać wartość w tym, co nowe, przestajemy się bać zmian – i wraca poczucie, że to my kierujemy swoim życiem.

Van Santen dodaje, że dopiero po czasie zwykle widać, że rozstanie było potrzebne – i że można wyciągnąć z niego coś dobrego na przyszłość. Jeśli potraktuje się ten ból jako szansę na zmianę, to właśnie on staje się fundamentem pod nowy, silniejszy etap w życiu.

Polecjaka Google News - Strona Zdrowia

Źródło: DPA Serviceline from DPA

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na stronazdrowia.pl Strona Zdrowia