Sekretarz generalny PZPN. Sezon piłkarski 2019/20 w Polsce musi zakończyć się do 30 czerwca. Jeśli się nie skończy mistrzem będzie Legia

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
Maciej Sawicki (z lewej) i Zbigniew Boniek
Maciej Sawicki (z lewej) i Zbigniew Boniek Adam Guz
- Przeniesienie Euro daje czas na dokończenie sezonu klubowego. Na ten moment nie wiemy oczywiście czy to się uda, bo nie sposób przewidzieć jak długo potrwa jeszcze przerwa w rozgrywkach. Jedno musimy sobie jednak konkretnie powiedzieć – sezon piłkarski 2019/20 musi zakończyć się do 30 czerwca - mówi nam Maciej Sawicki. Z sekretarzem generalnym Polskiego Związku Piłki Nożnej rozmawiamy również o stratach, jakie poniosą kluby i piłkarskie federacje, a także o przedłużeniu umowy Jerzego Brzęczka u możliwości przełożenia wyborów nowych władz związku.

Z powodu zagrożenia koronowirusem Ekstraklasa S.A. przedłużyła kilka dni temu przerwę w rozgrywkach do 26 kwietnia. Jakie widzi Pan szanse na to, że obecny sezon w ogóle uda się dokończyć?
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to jest kompletnie od nas niezależne. Kiedy człowiek ma na coś wpływ, można rozrysować mniej luba bardziej optymistyczne scenariusze i działać. Tutaj mamy kompletną niepewność, bo nikt nie jest w stanie przewidzieć kiedy uda się zapanować nad tą pandemią.

Polskie kluby, nie tylko zresztą polskie, już liczą straty spowodowane przerwą w rozgrywkach. Jak można im pomóc – przedstawiciele klubów nie ukrywają, że liczą na pomoc PZPN.
Przyglądamy się uważnie sytuacji i na pewno będziemy starali się pomóc. Wszystkim, bo pamiętajmy, że ponad 90 procent piłki w Polsce to piłka amatorska i musimy wziąć to pod uwagę. Z pewnością nie będziemy jednak chcieli przekazywać pieniędzy profesjonalnym klubom tak, by mogły sfinansować wypłaty swoim piłkarzom.

To jak inaczej im pomóc?
Pracujemy nad różnymi rozwiązaniami, ale za wcześnie na konkrety, bo to wymaga wielu rozmów, ustaleń i wyliczeń. To jeszcze chwilę potrwa.

Pomysły są różne – jeden zakłada dokończenie rozgrywek ligowych i europejskich pucharów w czerwcu, w terminie, który zwolnił się po przełożeniu mistrzostw Europy.
Najważniejszą decyzją, podjętą ostatnio podczas ostatniego spotkania 55 federacji zrzeszonych w UEFA była właśnie ta, że przeniesienie Euro daje czas na dokończenie sezonu klubowego. Na ten moment nie wiemy oczywiście czy to się uda, bo nie sposób przewidzieć jak długo potrwa jeszcze przerwa w rozgrywkach. Jedno musimy sobie jednak konkretnie powiedzieć – sezon piłkarski 2019/20 musi zakończyć się do 30 czerwca.

A jeżeli się nie zakończy?
Wtedy wejdą w życie uzgodnienia na temat tego, jak będzie wyglądał. Akurat PZPN był jedną z federacji, które zareagowały najwcześniej i wydał uchwałę w tej sprawie. Co należy zrobić, jeśli w tym sezonie nie uda się już rozegrać ani jednego meczu.

Co wtedy?
Będzie obowiązywać tabela po ostatniej kolejce, w której rozegrano wszystkie mecze.

Czyli mistrzem Polski zostanie Legia Warszawa...
Tak to wygląda. Reszta drużyn z czołówki może mieć obiekcje, ale skoro ma osiem punktów przewagi nad drugim Piastem Gliwice, to nikt nie może powiedzieć, że niezasłużenie prowadzi w tabeli.

Co jednak zrobić z drużynami z dołu? Tymi, które w tej sytuacji spadną, choć mogłyby się uratować, gdyby sezon potrwał dłużej?
I to jest kluczowa kwestia scenariusza, który opracowujemy obecnie dla trzech najwyższych klas rozgrywkowych w Polsce. To właśnie analizujemy i myślę, że w przeciągu dwóch-trzech tygodni będziemy mieć dla klubów konkretne propozycje.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Trzeba zakończyć sezon tak, jak to obecnie wygląda. Z wirusem się nie dyskutuje. Euro w pierwotnym terminie jest nierealne- mówi Jerzy Engel

Może po prostu przyspieszyć już zaplanowaną reformę ekstraklasy i jej powiększenie do 18 drużyn? Wtedy w tym sezonie nikt by z niej nie spadł, a w nowym dołączyłyby dwa najlepsze zespoły 1. ligi. To realny scenariusz?
Bierzemy taki scenariusz pod uwagę. Ale również taki, że nie będzie spadków a tylko awanse w trzech najwyższych klasach rozgrywkowych. PZPN będzie się starał zminimalizować potencjalne straty klubów, które byłyby w tej sytuacji najbardziej poszkodowane.

Pozostaje kwestia pieniędzy, choć to chyba bardziej pytanie do Ekstraklasy S.A., niż do PZPN. Wiadomo, że Canal+ i TVP miały zapłacić klubom w ciągu dwóch sezonów prawie 500 mln złotych, z tytułu praw do transmisji. Co się jednak stanie, jeśli tych transmisji nie będzie?
Myślę, że to będzie kwestia uzgodnień biznesowych pomiędzy wszystkimi zainteresowanymi podmiotami i jakiś rozsądny kompromis uda się wypracować. Strat pewnie jednak uniknąć się nie da.

Jest Pan w stanie spróbować oszacować jak dużych?
Byłoby mi trudno, bo nie jesteśmy stroną w tych uzgodnieniach. PZPN również stracił na tym, że nie dojdą do skutku w pierwotnym terminie zaplanowane na marzec mecze towarzyskie z Finlandią i Ukrainą. Nierozegranie dwóch meczów reprezentacji to dla nas strata ponad 10 mln złotych i to tylko z niezrealizowanego zysku z dni meczowych, sprzedaży biletów itd. Nie mówimy teraz o żadnych komplikacjach związanych z prawami telewizyjnymi czy sponsorami. Ta strata może wzrosnąć, bo przecież przed Euro 2020 mieliśmy rozegrać jeszcze dwa kolejne mecze towarzyskie. Tym bardziej jednak kalendarz gier będzie w przyszłości napięty, bo wszyscy będą dążyć do tego, żeby te zaległe mecze się odbyły. Umowy z telewizjami są tak skonstruowane, że reprezentacja powinna rozegrać w danym czasie konkretną liczbę spotkań.

Czyli – to czarny scenariusz – jeśli te mecze się jednak nie odbędą, a w dodatku odwołana zostanie Liga Narodów, bo taki scenariusz też jest brany pod uwagę... Krajowe federacje dostałyby mocno po kieszeni.
Dostałyby i to jest bardzo duże zagrożenie fundamentalne dla rozwoju piłki nożnej. Nie tylko w Polsce, ale w Europie i na świecie.

UEFA ma ponoć prawie pół miliarda euro rezerwy budżetowej. Pytanie czy byłaby skłonna podzielić się tymi pieniędzmi z krajowymi federacjami?
Pamiętajmy, że UEFA zawsze pracuje na rzecz krajowych federacji. W ich imieniu sprzedaje np. prawa marketingowe i telewizyjne, albo robi to w imieniu klubów uczestniczących w europejskich pucharach. To są pieniądze środowiska. Ja pamiętam, że u nas też zawsze się mówiło, że PZPN ma tyle pieniędzy na kontach, więc niech da na to czy tamto. PZPN – przynajmniej za czasów obecnych władz – zawsze jednak inwestował te pieniądze w rozwój polskiej piłki. Coraz większe pieniądze, bo przypomnę, że na koniec 2011 roku budżet związku wynosił 90 mln zł. W tej chwili to blisko 320 milionów. To oznacza, że obecnie trzy razy więcej inwestujemy w rozwój piłki nożnej rocznie niż 2011 roku. Staramy się mieć również finansową poduszkę na ciężkie czasy.

Właśnie nadeszły…
I dlatego będziemy musieli pomyśleć co zrobić, jeśli nie da się dalej rozgrywać meczów. Dzięki temu, ze umiemy mądrze zarządzać naszymi finansami jesteśmy jednak na to gotowi.

A co np. z selekcjonerem Jerzym Brzęczkiem? Jego kontrakt obowiązuje do 31 lipca.
To akurat ostatni problem, jaki teraz mamy. Przeszliśmy przez eliminacje Euro przegrywając jeden mecz i jeden remisując. Wygraliśmy osiem. Były mecze lepsze i gorsze, narzekaliśmy na styl gry naszej kadry – to fakt. Zadanie postawione przed selekcjonerem zostało jednak wykonane.

Nie ma więc podstaw, by go zmieniać?
Też tak uważam. Moim zdaniem selekcjoner wykonuję swoją pracę bardzo dobrze.

Mamy chyba inny problem – Euro o rok później oznacza, że np. Krystian Bielik czy Dawid Kownacki zdążą wyleczyć poważne kontuzje. Z drugiej jednak cały zespół będzie o rok starszy, a wiadomo, że Lewandowski, Krychowiak czy Glik swoje lata już mają…
I to właśnie będzie najważniejsze zadanie postawione przed selekcjonerem. Tak odmłodzić zespół, żeby był gotowy na turniej, który odbędzie się za ponad rok. Wiadomo, że nie zrobi rewolucji, ale zapewne dołączy do reprezentacji graczy, którzy będą jej wartościowym wzmocnieniem. O to akurat jestem spokojny, bo mamy w Polsce wielu młodych i utalentowanych piłkarzy, a tacy jak Szymański, czy wspomniany przez pana Bielik już udowodnili, że mogą stanowić siłę tej drużyny. Mamy kolejnych, którzy przy mądrym prowadzeniu w klubach i przez selekcjonera Brzęczka, również objawią się w reprezentacji. Taką mam nadzieję.

Przełożone Euro oznacza, że reprezentacja rozegra je już pod okiem nowych władz PZPN.
To prawda, ale na to nie mamy żadnego wpływu. Ustawa o sporcie wyraźnie zaznacza, że prezesem związku można być tylko przez dwie kadencje. Według mnie jest ona niedopasowana do realiów i wymogów polskiego sportu i nie chodzi tylko o piłkę nożną. Kadencje kończą się wielu prezesom, którzy są prawdziwymi pasjonatami i robią wiele dobrego dla swoich dyscyplin. Jest jednak jak jest i nie czas na narzekanie. Wciąż mamy wiele do zrobienia, zwłaszcza w tej sytuacji.

Właśnie o sytuację mi chodzi. Skoro rozważa się przełożenie wyborów prezydenckich, to może przełożyć je również w PZPN? Te są co prawda dopiero jesienią, ale jeśli ta pandemia potrwa dłużej, to trudno będzie nawet przeprowadzić porządnie kampanię wyborczą. To są podróże, spotkania z ludźmi…
W tej chwili nikt w PZPN nie myśli o jesiennych wyborach, mamy wiele pilniejszych rzeczy na głowie. Obecny kryzys spowodowany epidemią jest największym z jakim piłka nożna musi się zmierzyć w swojej długoletniej historii. Nie wyobrażam sobie jakichkolwiek wyborów w obecnie sytuacji. Miejmy nadzieje, ze to się zmieni.

Powrót na boiska w czerwcu i 9 kolejek w 6 tygodni. Anglicy mają nowy plan na dokończenie sezonu 2019/2020 w Premier League

ZOBACZ TEŻ:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na stronazdrowia.pl Strona Zdrowia