Profesor Simon od początku pandemii zajmuje się leczeniem osób najciężej przechodzących zakażenie koronawirusem. Jest ordynatorem oddziału zakaźnego we wrocławskim szpitalu przy Koszarowej.
W czwartek premier Morawiecki zaapelował o "tłumny udział w wyborach", zachęcał do tego również osoby starsze. Zapewniał, że dochowane będą wszelkie sanitarne reżimy. – Coraz mniej w trendzie jest zachorowań, zgonów jeszcze mniej, to mnie szczególnie cieszy. To już jest teraz choroba, można powiedzieć, jak inne, czekamy tylko na szczepionkę. Myślę, że kilka miesięcy i ktoś na świecie ją wynajdzie, bo wielkie pieniądze poszły na jej opracowanie – mówił Mateusz Morawiecki. Na innym ze spotkań mówił, że latem wirus grypy i koronawirus „są dużo słabsze”.
– Myślę, że pan premier powinien się zająć tym, na czym się zna – komentuje prof. Simon. Dodaje, że cały czas w Polsce utrzymuje się liczba zakażonych pomiędzy 300 a 500 i to mimo, że nie ma już przesiewowych badań na Śląsku. Przypomnijmy, że jeszcze niedawno zwiększoną liczbę notowanych zakażeń tłumaczono właśnie badaniem wszystkich pracowników górnośląskich kopalń.
Profesor Krzysztof Simon przyznaje, że we Wrocławiu jest w tej chwili mniej zakażeń, że wrocławscy zakaźnicy przygotowywali się na większą liczbę chorych, że większość przysyłanych na Koszarową pacjentów miała po prostu gorączkę, a nie koronawirusa. Jednak wirus cały czas jest i atakuje kolejne osoby. - Był, jest i będzie – mówi profesor. – Szczególnie podatne są osoby po 65. roku życia i o nie trzeba dbać. I chronić je, a nie opowiadać, że już jest bezpiecznie.
Krzysztof Simon zwraca uwagę, że wciąż pojawiają się nowe zakażenia i wciąż są przypadki ciężkie a także śmiertelne. Przypomina też to, o czym mówi bardzo często: młodzi – którzy teraz pojechali na wakacje – nie zachorują. Ale zakażą się, a potem mogą zarazić rodziców albo dziadków. A dla nich wirus to już śmiertelne niebezpieczeństwo.
Słowa Mateusza Morawieckiego o "odwrocie wirusa" stoją też w opozycji do słów dyrektora generalnego Światowej Organizacji Zdrowia. Tedros Adhanom Ghebreyesus powiedział w poniedziałek, że pandemia COVID-19 nawet nie zbliża się jeszcze do końca. - Choć wiele krajów poczyniło postępy, tak naprawdę pandemia przyspiesza - ostrzegł. Według szefa WHO, "większość ludzi jest nadal podatna na wirusa", a pandemia nadal ma "przestrzeń, w której może się rozwijać".
Według danych Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa z Baltimore na całym świecie na COVID-19 zmarło już ponad 500 tysięcy osób, a 10 milionów zostało zakażonych.
Eksperci uważają, że prawdziwa liczba ofiar śmiertelnych wirusa jest znacznie wyższa niż wskazują oficjalne dane, choćby dlatego, że wiele osób umiera bez poddania się testom.