Pierwsze sygnały o możliwym zakażeniu bakterią New Delhi w szpitalu przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu wywołały niepokój wśród personelu medycznego. Po przeprowadzeniu niezbędnych badań, obawy lekarzy potwierdziły się – bakteria została wykryta u jednego z pacjentów. Niezwłocznie podjęto decyzję o przetestowaniu pozostałych osób przebywających na męskim pododdziale, w efekcie odkryto ją u kolejnych pacjentów.
Jak podało w sobotę Radio Poznań, początkowo mówiło się o 10 zakażonych, jednak, jak przekazali nam w poniedziałek lekarze, ostatecznie liczba ta wzrosła do 11 osób. Co istotne, żaden z zakażonych pacjentów nie wykazywał objawów choroby.
„Sytuacja jest opanowana”
Prof. Iwona Mozer-Lisewska, ordynator oddziału zakaźnego w Wielospecjalistycznym Szpitalu Miejskim im. J. Strusia w Poznaniu, uspokaja, że sytuacja jest pod kontrolą.
– Jest to bakteria, która często wykrywana jest w wielu szpitalach. Mamy takie ognisko teraz w naszej placówce, ale sytuacja została opanowana. Superbakterię stwierdzono u 11 osób, ale żadna z nich nie zmarła z tego powodu, one są wyłącznie jej nosicielami – mówi profesor.
Do zakażenia tą superbakterią dochodzi wskutek zaniedbań sanitarno-higienicznych.
– Profilaktyka to przede wszystkim mycie i dezynfekcja rąk. Oczywiście, w warunkach szpitalnych idealnie byłoby, gdyby wszystkie sale były jednoosobowe, wtedy byłyby większe szanse na uniknięcie wielu zakażeń między pacjentami. Ale doskonale wiemy, jak to wygląda w Polsce - takie sale stanowią zaledwie dziesięć procent w polskich szpitalach, a nie 90 proc., jak ma to miejsce np. w Wielkiej Brytanii. My nie mamy takich możliwości – komentuje prof. Mozer-Lisewska.
Skąd zakażenie w szpitalu?
Szpital wraz z sanepidem prowadzi szczegółowe dochodzenie epidemiologiczne, aby ustalić źródło zakażenia. Bakteria New Delhi jest szczególnie niebezpieczna ze względu na swoją oporność na antybiotyki, co może w skrajnych przypadkach prowadzić do sepsy, która może okazać się śmiertelna.
– Dlatego sam fakt stwierdzenia nosicielstwa tej bakterii u któregokolwiek z pacjentów podwaja naszą czujność – zwraca uwagę ordynator oddziału zakaźnego. – Przy przyjęciu do szpitala każdy pacjent zawsze ma wykonane badania mikrobiologiczne w tym kierunku. Właśnie, by zapobiec tego typu sytuacjom. Szczególną uwagę należy zwracać na pacjentów, którzy w krótkim czasie przebywali w kilku szpitalach.
Nie wszyscy chorzy zostali w szpitalu
Superbakterie New Delhi mogą przebywać w organizmie człowieka przez wiele lat, nie dając żadnych objawów. Mogą jednak uaktywnić się nagle, zwłaszcza w momencie osłabienia układu odpornościowego lub choroby współistniejącej.
– Nosicielstwa tej bakterii się nie leczy. W miarę możliwości takich pacjentów zwalnia się do domu i tak też było w przypadku naszego szpitala - większość z nich została wypisana, ponieważ ich stan ogólny był już na tyle dobry. W szpitalu pozostają jeszcze dwie osoby, które obarczone są wielochorobowością. Jeden z pacjentów ma objawy zakażenia układu moczowego – relacjonuje prof. Mozer-Lisewska.
I dodaje: – Ci chorzy, którzy muszą zostać w szpitalu są natychmiast odizolowani i w ich przypadku leczy się pozostałe choroby, którymi są oni obarczeni. To są najczęściej osoby starsze, które musiały z powodów medycznych dostawać przewlekłą antybiotykoterapię i które mają obniżoną odporność.
Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: wydawca@glos.com.