Ilu pacjentów przewinęło się przez Szpital Tymczasowy nr 2 w Białymstoku?W ubiegłym roku roku mieliśmy 220 pacjentów. W tym – do dnia dzisiejszego (rozmawiamy 23 lutego) – 162. Teraz leczymy kilkunastu chorych. Liczba pacjentów na szczęście zmniejsza się sukcesywnie. Mamy nadzieję, że dojdzie do tego, że wszystkich wyleczymy i będzie można szpital zamknąć.
Już raz go zamknięto. Szpital Tymczasowy nr 2 w ubiegłym roku działał od marca do maja. Później go zamknięto, ponownie otwarto w październiku i działa do dzisiaj. Potrzeba otwarcia tego szpitala była rzeczywiście bardzo duża, ponieważ wynikała z konieczności zabezpieczenia pacjentów. Gdy utworzony został szpital w hali, dyrektor USK dr hab. med. Jan Kochanowicz poprosił mnie o pomoc przy jego organizacji. Nie ukrywam, że było to dla mnie ciekawym i dużym wyzwaniem.
Teraz zmniejsza się liczba pacjentów, ale zmniejsza się też liczba miejsc. Kilka dni temu wojewoda podjął kolejną już decyzję o zmniejszeniu liczby miejsc covidowych w podlaskich szpitalach, również w Szpitalu Tymczasowym nr 2.Pacjentów faktycznie przyjmujemy do szpitala coraz mniej, choć trafiają nadal. Nie wynika to może z tego, że mniej chorujemy, ale z tego, że w tej fali przebieg choroby nie jest tak dramatyczny jak przy falach poprzednich. W tej chwili rzeczywiście tych ostrych niewydolności oddechowych, nagłego załamania stanu klinicznego u chorych tak często nie obserwujemy, są to pojedyncze przypadki. Nasze doświadczenie pokazuje, że pacjenci z obciążeniami czy niezaszczepieni chorują inaczej. To są cięższe przebiegi COVID-19, szczególnie u tych chorych, którzy nie byli zaszczepieni, a nie mieli chorób towarzyszących.
To szpital specyficzny. Pacjenci z COVID-em, którzy potrzebują szpitalnej pomocy, muszą być jednocześnie w dość dobrym stanie, by tu trafić.Kryteria przyjęcia do Szpitala Tymczasowego nr 2 są ściśle określone. Wynika to ze specyfiki obiektu oraz możliwości zapewnienia bezpieczeństwa pacjentom. Jest to przecież hala sportowa zaadoptowana na szpital, dlatego też pacjenci tu trafiający muszą być w dobrym stanie. Chorzy wymagający złożonego postępowania terapeutycznego trafiają do Szpitala Tymczasowego nr 1 lub innych Klinik USK. Leczenie, które stosujemy u pacjentów przebywających w Szpitalu Tymczasowym 2, polega na podawaniu leków przeciwwirusowych, czasem antybiotyków, często potrzebna jest tlenoterapia, a także leczenie schorzeń współistniejących. Szpital Tymczasowy nr 2 przyjmuje również chorych, którzy – obok objawów COVID-19 – posiadają schorzenia towarzyszące, dlatego dużym atutem naszego szpitala jest interdyscyplinarny zespół specjalistów.
Czy w szpitalu jest dostatecznie dużo sprzętu, żeby i pacjenci, i lekarze mogli czuć się bezpiecznie?Hala jest zaopatrzona w nowoczesny sprzęt medyczny, również na wypadek, gdyby stan pacjenta zaczął się pogarszać. Oczywiście jeśli chory wymaga na przykład podłączenia do respiratora czy wdrożenia intensywnej tlenoterapii, przekazujemy go np. do Szpitala Tymczasowego nr 1, czasem na OIT.
Często się tak zdarzało?Tak, szczególnie przy poprzedniej fali. Wiemy już, że stan kliniczny pacjentów może pogorszyć się około piątej – siódmej doby od początku objawów, zatem chorzy trafiający do Szpitala Tymczasowego nr 2 w dobrym stanie klinicznym wielokrotnie potrzebowali intensyfikacji leczenia oraz technik wspomagania oddechu. Właśnie w takich sytuacjach wspierały nas inne oddziały. W tej chwili na szczęście mamy do czynienia z lżejszym przebiegiem zachorowań, co wcale nie oznacza, że nie zdarzają się pacjenci, których stan się pogarsza pomimo wdrożonego leczenia. Oznacza to, że niewydolności oddechowych o tak dramatycznym przebiegu, jak było poprzednio, nie spotykamy na całe szczęście tak wiele.
Gdy poprzednio zamykali państwo szpital, to hala nie została oddana sportowcom. Cały czas czekała na kolejną falę i ewentualną konieczność ponownego uruchomienia szpitala. Jak będzie tym razem?Trudno powiedzieć. Na pewno na dłużej zostanie w gotowości Szpital Tymczasowy nr 1 przy ul. Żurawiej. A jak będzie tutaj? Z jednej strony chciałoby się, żeby studenci wrócili na zajęcia sportowe, a z drugiej– mamy wizję kolejnych fal pandemii. Nie wiadomo jak będzie się zachowywał ten wirus, czy znów nie dojdzie do jakiejś mutacji, czy ona nie będzie gorsza. To jest tak naprawdę nieprzewidywalne.
Wiele osób bagatelizuje koronawirusa, porównując go czasem do zwykłej grypy.Po grypie nie ma tylu powikłań i to z różnych narządów. Po koronawirusie mamy powikłania i ze strony układu oddechowego, naczyniowego i powikłania związane z układem nerwowym.
No właśnie o te powikłania neurologiczne chciałam zapytać.W zależności od literatury, powikłania neurologiczne o różnym stopniu ciężkości spotyka się u od 36 proc. do nawet 82 proc. chorych. To nie jest mało. Zaburzenia mogą wystąpić zarówno w fazie ostrej, jak i przewlekłej zakażenia. Mogą one dotyczyć ośrodkowego i obwodowego układu nerwowego. Wirus SARS-Cov2 ma duże powinowactwo do układu nerwowego. Receptor ACE-2, do którego przytwierdza się wirus swoim białkiem kolca, znajduje się również w komórkach gleju i neuronach. Stąd układ nerwowy jest dogodnym środowiskiem dla tego wirusa. Patomechanizm zjawisk, jakie dokonują się w układzie nerwowym, wynika z silnego odczynu immunologiczno-zapalnego oraz burzy cytokinowej, która jest związana z uwalnianiem neurotoksyn. To one są odpowiedzialne za wystąpienie objawów neurologicznych. Wiadomo też, że wirus SARS-Cov-2 ma powinowactwo oraz skłonność do procesu wykrzepiania. Stąd układ naczyniowy mózgu jest predysponowany do wystąpienia takich zmian.Objawy neurologiczne, z którymi możemy się spotkać, mogą być również zwiastunami infekcji, która rozwinie się za kilka dni i mogą one być bardzo niecharakterystyczne. To na przykład zaburzenia snu, bóle głowy, zaburzenia węchu, występujące jeszcze przed rozpoczęciem infekcji. Rzeczywiście takie objawy pacjenci bardzo często podają.
To objawy, które pojawiają się również przy samym COVID-zie.Mogą to być przejściowe objawy jak zaburzenia smaku, węchu, zawroty czy bóle głowy. Ale trzeba pamiętać, że w ostrym okresie zakażenia może dojść do bardzo ciężkich powikłań neurologicznych, takich jak udary mózgu, encefalopatia, napady padaczkowe, zapalenia mózgu czy zespół Guillan-Barre, niekiedy prowadzący do niewydolności oddechowej. Czasami jest nam trudno stwierdzić, czy udar mózgu, którego dozna pacjent, jest tylko związany z COVID-em, czy wynika z innych chorób towarzyszących. Niemniej jednak musimy pamiętać o tym, że w każdym przypadku tych ciężkich objawów neurologicznych chory bezwzględnie musi trafić do szpitala. Leczenie pacjentów z ostrymi powikłaniami neurologicznymi po infekcji koronawirusem jest przez nas prowadzone tak, jak wszystkich innych, cierpiących na te choroby niezależnie od przyczyny. Dodatkowo leczymy infekcję.
Bywa, że na dolegliwości neurologiczne pacjenci skarżą się jeszcze długo po przebytym zakażeniu.Uważa się, że takie dolegliwości pojawiają się nawet u dwóch trzecich pacjentów. W języku polskim objawy przebytej infekcji określa się mianem post-COVID-19 lub zespół pocovidowy. Niekiedy używa się też nazwy long-COVID-19. Ta nazwa po raz pierwszy, z tego co pamiętam, została opisana w 2020 roku przez pacjentkę w mediach społecznościowych. Jeżeli chodzi o mechanizm tego zespołu nie jest on do końca poznany. Uważa się, że jego objawy mogą wynikać z wielonarządowej dysfunkcji związanej z autoagresją. Ponadto bierze się pod uwagę proces zapalny, zakrzepicę w drobnych naczyniach, uszkodzenie komórek bezpośrednio przez tego wirusa oraz psychospołeczny wpływ samej infekcji.Interesującym i wciąż odkrywanym zagadnieniem pozostają objawy neurologiczne zespołu post-COVID-19. Należą do nich między innymi: zaburzenia węchu i smaku, które objawiają się w bardzo różny sposób. Może to być opaczne odczuwanie zapachów (parosmie), odczuwanie nieprzyjemnych zapachów (kakosmie), a niektórzy nie czują zapachów w ogóle. Takie objawy mogą utrzymywać się nawet wiele miesięcy, u niektórych pacjentów mogą mieć charakter trwały. Prawdopodobnie w trakcie infekcji, kiedy wirus znajduje się w nabłonku jamy nosowej, dochodzi do wtórnego uszkodzenia nerwów węchowych. Na szczęście u większości chorych objawy cofają się samoistnie.
A jak można pomóc tym, którzy do tych zaburzeń nie są w stanie się przyzwyczaić?Leczenie tych zaburzeń jest trudne. Nie ma jednej skutecznej metody. Możemy zaproponować leki poprawiające przewodnictwo nerwowe oraz witaminy z grupy B. Niektórzy dodatkowo proponują treningi węchowe, smakowe. Nie zawsze jednak jest to metoda skuteczna oraz dobrze tolerowana przez chorych. Kolejny objaw zespołu pocovidowego to zespół przewlekłego zmęczenia. To zespół objawów, w skład którego wchodzą zmęczenie trwające co najmniej sześć miesięcy. Takie zmęczenie nie ustaje po odpoczynku, do tego dochodzą: ból gardła, powiększenie węzłów chłonnych, bóle mięśni, bóle głowy, zapalenie wielostawowe i sen, który nie przynosi odpoczynku. Pozostałością po przebytym zakażeniu wirusem SARS-Cov2 może być również tak zwana mgła mózgowa. Są to zaburzenia w sferze poznawczej, na które składają się zaburzenia pamięci, spowolnienie myśli, zaburzenia koncentracji uwagi, trudności ze skupieniem, zapominanie. Trzeba pamiętać, że jest to stan przemijający, jednak powoduje obniżenie jakości życia, a to negatywnie wpływa na psychikę człowieka. Często konieczna jest pomoc neuropsychologa, terapeuty i niekiedy psychiatry. Polecamy też pacjentom metody niefarmakologiczne: wypoczynek i odpowiednie nawodnienie, dietę bogatą w nienasycone kwasy tłuszczowe i odpowiednią aktywność fizyczną.
Na co jeszcze cierpią pacjenci po przejściu zakażenia koronawirusem?Inne neurologiczne objawy zespołu pocovidowego to: zaburzenia snu, depresja, niepokój. Rzadziej obserwujemy zaburzenia zachowania, drżenie, objawy zespołu parkinsonowskiego czy ataksję. Powikłania czasem powodują duże dysfunkcje w życiu codziennym pacjenta.
No właśnie – jak żyć, jak pracować, gdy ciągle o czymś zapominamy, gdy mamy trudności ze skupieniem uwagi, z myśleniem?Nie ma jednej skutecznej metody. Takim pacjentom zalecamy przede wszystkim rehabilitację, w tym terapię neuropsychologiczną, psychologiczną, niekiedy prosimy również o pomoc psychiatrę. Konieczne jest leczenie poprawiające funkcjonowanie tego człowieka, bo rzeczywiście może być ono utrudnione. Trzeba dodać, że z reguły post-COVID-19 wiąże się z większym ryzykiem wystąpienia u pacjentów, którzy ciężko przechodzili infekcję, ale może również wystąpić u chorych z lżejszym przebiegiem, nawet tych, którzy nie wymagali hospitalizacji.
Możliwe jest, że ktoś ma long COVID, a wcześniej nawet nie zauważył, że jest zakażony koronawirusem?Możliwe. Każdy taki chory wymaga konsultacji lekarskiej, dzięki której można ocenić, czy rzeczywiście te objawy są związane z infekcją. Ale trzeba pamiętać, że na pacjenta musimy patrzeć globalnie. Nie możemy zapominać, że – poza pozostałościami po zakażeniu – są też inne choroby, również neurologiczne wymagające diagnostyki i leczenia.
O te inne choroby też chciałam panią zapytać. Jak się mają pacjenci neurologiczni niecovidowi? Czy przez te dwa lata, od kiedy zmagamy się z COVID-em, ich leczenie nie straciło na jakości?Naszym obowiązkiem jest zapewnić pacjentom właściwą i adekwatną do stanu jakość leczenia. W Klinice Neurologii, czyli miejscu, w którym pracuję na stałe, pacjentów przyjmowaliśmy i przyjmujemy zależnie od wskazań bez względu, czy towarzyszy im COVID-19 czy nie. Nigdy nie było przestojów, nigdy nie było zamykania kliniki nawet w momencie, gdy trafił się pacjent zakażony. W tej chwili wytyczne są takie, że każdy oddział specjalistyczny ma za zadanie zabezpieczyć pacjentów, również covidowych, jeżeli wymagają oni leczenia szpitalnego. Czyli jeżeli pacjent doznaje udaru mózgu, nie odsyłamy go do innej placówki.
Udar to stan nagły, nie ma czasu na zwłokę. A jak jest z pacjentami, którzy chorują przewlekle, których leczenie można sobie zaplanować?Ci pacjenci również trafiają do naszej kliniki, o ile istnieją wskazania do hospitalizacji.
Wyobraża sobie pani życie i pracę bez COVID-u? To jeszcze może się zdarzyć?Powiem szczerze – życzyłabym tego sobie i innym, bo jednak normalna praca jest utrudniona. Pacjentom wciąż trzeba robić testy, zastanawiać się, kogo izolować, kogo nie izolować, co zrobić, by było jak najbezpieczniej dla wszystkich. To – oprócz troski o leczenie chorych – wymaga zmysłu organizacyjnego. Bardzo bym chciała, byśmy uwolnili się od COVID-u i wrócili do swoich zwykłych obowiązków. Jednak obawiam się, że COVID-19 pozostanie jedną z chorób, które będziemy rozpoznawać. Mam tylko nadzieję, że nie objawi się kolejnej jesieni jako bardziej agresywna mutacja. Życzę tego nam wszystkim.