Jak zmienił się rynek cateringu dietetycznego po koronawirusie?
Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie nie jest tak prosta jak w przypadku zwykłej gastronomii. Cateringi dietetyczne od zawsze działają na styku koncepcji “jedzenia na wynos” oraz restauracji- tyle, że w pudełku.
Do połowy kwietnia można było mówić o dużych spadkach rzędu od 35 proc. do aż 50 proc. w zależności od miasta oraz firmy. Branża cateringów dietetycznych, mimo tego, że jej działalność nie została ograniczona, odczuła niepewność konsumentów związaną z ryzykiem utraty pracy oraz przeniesienie modelu pracy biurowej, na korzyść pracy zdalnej wykonywanej dość często z dziećmi w mieszkaniu.
Łatwo zauważyć, że w takich warunkach zamawianie cateringu dietetycznego zwyczajnie się nie kalkuluje. To co cieszy, to że po okresie Świąt Wielkanocnych widać wyraźne odbicie dla naszej branży. Można przypuszczać że, ludzie po świętach odczuli “siedzący tryb życia” przez ostatni miesiąc, który miał przełożenie na ich zdrowie, samopoczucie i wagę.
Jak duże straty odnotowano?
Pomijając straty w przychodach są również inne koszty pośrednie kryzysu. Branża do tej pory rozwijała się w tempie 20 proc. rok do roku. Większość przedsiębiorców widząc perspektywy dla swojej działalności, inwestowała w rozwój. Nowe hale produkcyjne, samochody do floty, sprzęt gastronomiczny, czy zatrudnianie nowych pracowników. Oczywiście spadki w pierwszej kolejności przełożyły się na pracowników i dość często redukcje etatów do poziomów sprzed kilku miesięcy.
Ci którzy inwestowali, niestety w tej chwili muszą się mierzyć albo z brakiem poduszki finansowej, albo z “wakacjami kredytowymi” i zawieszaniem spłat rat leasingów. Tak naprawdę cała branża uważnie się przygląda każdej złotówce, bo wciąż nie wiadomo jak rynek będzie wyglądał w maju.
Jednak z największych firm cateringowych w Polsce nie wie jak długo jeszcze przetrwa, bo najwięcej zarabiali w biurowcach.
Tak, firmy typu “Pan Kanapka” są w kropce i to nie małej. Umówmy się - nawet jak biurowce się otworzą, to przyzwolenie na wchodzenie do biurowców osób postronnych będzie ograniczone do minimum, a koncepcja “posiłkowego handlu obwoźnego” stanie pod znakiem zapytania.
Dlatego właśnie najwięksi gracze z tego rynku zaczynają wchodzić w food delivery- ale, na zasadach cateringu z dowozem, a nie restauracji, ponieważ ich zakłady produkcyjne z reguły mieszczą się daleko poza centrum miast.
To które firmy przetrwają zależy przede wszystkim od tego, jak szybko dostosują się do nowych warunków rynkowych, a po drugie to jak dobrze miały zdywersyfikowane źródła przychodu oraz zbilansowaną politykę finansową.
Dużo osób zamawiało posiłki bezpośrednio do pracy, jak to wygląda przy pracy zdalnej?
Posiłki do pracy zamawiało ok. 17 proc. wszystkich klientów cateringów dietetycznych. To, że pracują teraz zdalnie oczywiście ma bezpośredni wpływa na popyt, ponieważ nie tylko mają dużo więcej czasu na samodzielne gotowanie, ale jest to również oszczędne. Jeśli dodamy do tego dzieci, czy rodzinę to tak jak wspomniałem- catering jest nieopłacalny.
Zmienił się tylko adres dostawy, czy ludzie zrezygnowali?
Tutaj zależy to od miasta. Warszawa jest przypadkiem, gdzie ludzie dość często na okres pracy zdalnej wyjechali poza obszar metropolii, a co za tym idzie - również znaleźli się poza strefą dostaw poszczególnych firm. Jednak patrząc w skali kraju ludzie po prostu przestali przedłużać zamówienia, gdy zaczęły się kończyć. Problemem nie były rezygnację, a spadek w liczbie nowych zamówień, który przez ostatni miesiąc był dramatyczny, ale ostatnie dni napawają optymizmem.
Zmieniła się kaloryczność posiłków?
Nie, ludzie wciąż zamawiają tyle samo. Najpopularniejszą dietą jest dieta odchudzająca 1200-1500 kalorii i wciąż największą grupą klientów są kobiety, które stanowią 65 proc. ogółu klientów cateringu.
Czy menu się zmieniło w związku z tym, że większość osób przeszła na pracą zdalną?
Cateringi dietetyczne w całej Polsce zdały sobie sprawę, że klientom na czas narodowej kwarantanny należy oferować nowe produkty. Takie, które nie będą przede wszystkim drogie oraz zjedzą je również np. najmłodsi domownicy. Tutaj bardzo popularna stała się tzw. dieta domowa, gdzie oferowane są trzy posiłki, które nawiązują do dań obecnych w każdym gospodarstwie domowym. Drugi element tej diety to cena. Tego typu zestawy- biorąc pod uwagę niższy koszt ich produkcji - kosztują do 40 PLN dziennie.
Ludzie nie boją się zamawiać?
Nie, według danych i wytycznych WHO na całym świecie nie został jeszcze odnotowany przypadek zarażenia wirusem przez żywność i jest to bezpieczne. Dodatkowo producenci cateringów dietetycznych od zawsze byli zobligowani do utrzymania standardów sanepidu.
Część z nich jeszcze przed uderzeniem epidemii w Polsce wprowadziła elementy takie jak mierzenie temperatury, podział zmian pracowniczych tak, aby nie mieli kontaktu ze sobą, dowóz pracowników do pracy, czy urlopy dla osób powyżej 55 roku życia. Jeśli chodzi o tego typu elementy to ogólnie branża żywienia i wytwórstwa utrzymuje standardy na najwyższym poziomie.
O elemencie strachu przed zamawianiem można mówić wyłącznie w kontekście “zakupowym”. Zdecydowanie mniej ludzi jest teraz gotowych, aby wydawać pieniądze na usługę, która bądź co bądź jest usługą z wyższej półki.