Dane, które widzimy w codziennym raporcie MZ pokazują liczbę nowych zakażeń na poziomie ok. 1,5 tys. nowych przypadków dziennie. Mówi się, że nie są to wiarygodne statystyki, bo ludzie robią testy w domu lub nie robią ich wcale, a lekarze zlecają ich dużo mniej niż np. w ubiegłym roku o tej porze. Jak sytuacja wygląda w realiach przychodni? Czy widać większy wzrost zachorowań niż pokazują liczby?
dr hab. n. med. Ernest Kuchar: W przypadku tzw. raportowania biernego, a z takim mamy do czynienia przy zgłaszaniu zachorowań na COVID-19, następuje zwykle znaczne, nawet 10-krotne niedoszacowanie danych. I myślę, że i teraz tak jest – zachorowań z pewnością jest dużo, dużo więcej niż wskazują oficjalne dane. Niedoszacowanie wynika też z faktu, że wielu z nas nie chce się testować, bo pozytywny wynik ograniczyłby nam aktywność i psuł humor.
Z COVID-em nie pójdziemy do pracy, nie pójdziemy na zakupy, nie odwiedzimy bliskich. A tak żyjąc w „błogiej nieświadomości” i zachowując nadzieję, że to zwykłe przeziębienie, funkcjonujemy w miarę normalnie. To jest niestety zwykłe „chowanie głowy w piasek”. Poza tym, nastąpiło typowe ludzkie oswojenie z chorobą, która towarzyszy nam już tak długo.
Mechanizmy administracyjne nie sprzyjają testowaniu – testy nie są już bezpłatne, więc na pewno dla części pacjentów to też jest bariera.
W szpitalu dziecięcym, w którym pracuję mamy obecnie kilku małych pacjentów z COVID-19, a pamiętajmy, że dzieci zwykle przechodzą tę chorobę łagodnie, więc hospitalizacja oznacza, że przebieg jest naprawdę ciężki. Jeden z pacjentów jest dzieckiem po przeszczepie serca, które trafiło do nas z COVID-em zaraz po zabiegu i wymaga szczególnej opieki. Nie zapominajmy o tym, że lekceważenie COVID-u przez osoby ogólnie zdrowe bywa bardzo niebezpieczne dla osób z grup podwyższonego ryzyka – seniorów, osób z chorobami przewlekłymi, w immunosupresji, w trakcie leczenia onkologicznego.
Jaki przebieg ma obecnie najczęściej COVID-19? Czy da się go jeszcze odróżnić od grypy lub RSV?
Bardzo trudno! Jeszcze przed COVID-em, trudno rozpoznawało się grypę. Wszystkie zakażenia wirusowe dróg oddechowych przebiegają dość podobnie. W przypadku diagnozowania COVID-19 kierujemy się dwoma wskazówkami: wynikiem testu oraz tzw. powiązaniem epidemiologicznym, czyli czy pacjent miał kontakt z innymi chorym na COVID-19 i okres wylęgania się zgadza, to zwykle jest COVID-19.
Pamiętajmy, że nawet jeśli dziś wielu pacjentów przechodzi zakażenie koronawirusem w sposób łagodny, to nadal stanowią ono poważne zagrożenie dla osób starszych i przewlekle chorych. Więc zalecam stosowanie tzw. testów COMBO, sprawdzających obecność koronawirusa, wirusów grypy i RSV podczas jednego oznaczenia.
Na pewno warto zaopatrzyć się w nie przed świętami, gdy planujemy odwiedzić bliskich, w tym osoby starsze. Co roku widzimy znaczące zwiększenie liczby zachorowań kilka dni po świętach.
Nowa mutacja COVID to poważny problem! Kolejny wariant już nam zagraża
Koronawirus Omikron wciąż produkuje nowe podwarianty swojego genomu, by skuteczniej zarażać człowieka. Tym razem może mu się udać, bo zyskał mutację kolca, na którą układ odpornościowy nie jest przygo...
Jak zapowiada się obecny sezon infekcyjny? Mamy już powrót szkarlatyny. Czy inne choroby zakaźne też zaczynają częściej atakować?
Sezon będzie prawdopodobnie ciężki. W pandemii jako społeczeństwo byliśmy od siebie zdystansowani, była nauka zdalna, nosiliśmy maseczki, był home office. To wszystko przerywało transmisję wirusów. Teraz już o tym zapomnieliśmy, mam wręcz wrażenie, że stęsknieni do życia społecznego, chętniej gromadzimy się, spotkamy i nie przestrzegamy już tych zasad.
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, dlaczego w przypadku wielu chorób zakaźnych wzrost zachorowań jest 2-4-krotny. Pierwsza teza, to ta, o której wspomniałem przed chwilą – brak ograniczeń pandemicznych i potrzeba zacieśniania relacji społecznych. Druga – ogólne osłabienie zdrowia społeczeństwa po pandemii, wreszcie brak nabytej odporności naturalnej.
W niektórych placówkach pojawiają się nakazy noszenia maseczek przez osoby mające objawy przeziębienia lub grypy. Czy osoby, które udają się do lekarza z innego powodu, także dla własnego dobra powinny na czas pobytu w przychodni założyć maseczkę?
Zdecydowanie tak. Maseczki z jednej strony chronią nas przed tym, co wdychamy – szczególnie maseczki typu FPP2, a z drugiej strony – chronią otoczenie przed wydzielinami naszych dróg oddechowych. Pamiętajmy, jak powstały maseczki chirurgiczne: po to, by chronić pacjenta na stole operacyjnym przed zakażeniem od chirurga i zespołu operacyjnego.
Zdecydowanie powinniśmy podjąć działania, mające na celu ochronę siebie i otoczenia. Maseczki nie zapewniają 100% bezpieczeństwa, ale znacząco je zwiększają.