Minister zdrowia wskazał w rozmowie z dziennikiem, że dotychczas mieliśmy 90 przypadków mutacji Delta. - Mamy o tyle komfort sytuacji, że sanepid może się skoncentrować na wychwytywaniu ognisk i osób zakażonych. Warto dodać, że jeśli mamy do czynienia z mutacją, która jest bardzo niebezpieczna, postępujemy nieco inaczej niż w standardowych przypadkach – wydłużamy izolację i kwarantannę oraz wprowadzamy zwolnienie w obu tych przypadkach dopiero po negatywnym teście PCR – mówił.
Przeczytaj również:
Restrykcje po wakacjach?
Szef resortu zdrowia pytany był również, czy końcówka wakacji, kiedy Polacy zaczną wracać z urlopów, będzie wiązać się z powrotem do obostrzeń? W odpowiedzi Niedzielski stwierdził, że na razie nie widać przesłanek, które mówią o ryzyku wzrostu zakażeń we wrześniu czy październiku z powodu większej mobilności. - Co innego, jeśli pojawi się lub zacznie eskalować jedna z obecnych mutacji lub nowa mutacja, która może się dopiero pojawić. W takim przypadku faktycznie prawdopodobieństwo wprowadzenia restrykcji rośnie – tłumaczył.
Adam Niedzielski zwrócił także uwagę wariant Delta jest z nami przynajmniej od blisko 2 miesięcy, kiedy potwierdziliśmy pierwszy przypadek.
Dodał jednak, że np. w Wielkiej Brytanii obserwowany jest przyrost zakażeń do kilku tysięcy dziennie spowodowany wariantem Delta – odnosząc tę sytuację do Polski należałoby liczbę tę podzielić przez dwa. - Przy 3000 zakażeń, bo o takim wzroście mówimy, nasz system opieki zdrowotnej spokojnie sobie radzi. W „rekordowym” czasie 3 fali mieliśmy po 35 tys. przypadków dziennie – mówił.
Minister wskazał także, że w Wielkiej Brytanii szczepienia dotyczyły głównie grupy osób starszych. - U nas grupa seniorów była szczepiona w pierwszej kolejności, ale też dużo młodszych osób, które są tzw. superroznosicielami przyjęła szczepionki. Trzeba też patrzeć na strukturę szczepień – u nas podano najwięcej szczepionek Pfizera, a to właśnie ten preparat w badaniach wykazuje największą skuteczność wobec wariantu Delta – tłumaczył.