Z jakimi sprawami Polacy najczęściej zgłaszają się teraz do adwokatów?
Przede wszystkim raczej się nie zgłaszają. Większość osób zdaje sobie sprawę z tego, że w tej chwili w sądach większość spraw spadła z wokandy, a wpływ nowych jest ograniczony.
Jednak sądy dalej zajmują się sprawami z zakresu prawa karnego, czy rodzinnego.
Oczywiście, takie sprawy wymagają szybkiej pomocy prawnika i reakcji sądu. Należą do nich m.in. sprawy dotyczące kontaktów jednego z rodziców z dzieckiem lub dziećmi. Obecny stan zagrożenia jest często wykorzystywany dla uzasadnienia odmowy przekazania dziecka, w sytuacji, gdy rodzice są w separacji lub po rozwodzie. Rzecz jasna nadal popełniane są też przestępstwa, są prowadzone śledztwa, dochodzi do zatrzymań i tymczasowych aresztowań , więc tutaj pomoc adwokatów jest niezbędna, a przynajmniej pożądana.
A co ze sprawami związanymi z bardziej codziennymi kłopotami Polaków wynikającymi z restrykcji wprowadzonych przez rząd w walce z COVID-19?
Jeżeli ktoś ma jakąś wierzytelność do swojego dłużnika, ale jeszcze może poczekać, a przypominam, że w ustawie zawieszono termin przedawnienia w obecnym czasie, to raczej nie występuje teraz z powództwem do sądu oraz nie podejmuje innych działań prawnych.
Nie każdy potrafi funkcjonować tak racjonalnie. Co adwokaci radzą klientom, którzy mimo wszystko chcieliby pewne sprawy dotyczące zaległości finansowych, czy zobowiązań wynikających z umów wzajemnych rozwiązać jak najszybciej?
Oczywiście tzw. kwestie bieżące istnieją. I zdarza się, że prawo w takich sytuacjach bywa niedoskonałe, czyli nie nadąża za okolicznościami, które przynosi nam życie, zwłaszcza w tak ekstremalnych warunkach jak teraz. Przykładowo przedszkola mają umowy z rodzicami i żądają opłat, a rodzice mówią, że dzieci są w domu i nikt im opieki nie świadczy. Jak to rozstrzygnąć? Pamiętajmy, że sprawa sprawie jest nierówna. Wszystko zależy od wielu różnych elementów, często drobnych detali. Dlatego, nawiązując do wspomnianego przykładu, najlepszym rozwiązaniem jest dogadywanie się.
Dużo mówi się teraz także o problemach z wypowiadaniem najmów.
W przepisach dotyczących obiektów wielkopowierzchniowych powyżej 2000m2, czyli centrów handlowych, znalazła się dziwna konstrukcja dotycząca osób, które teraz nie mogą prowadzić tam działalności. Chodzi o wstrzymanie umowy, czyli że właścicielom powierzchni w ogóle się nie płaci. Ale przecież ci właściciele cały czas ponoszą koszty. Wiem z praktyki, że właściciele centrów dogadują się z najemcami, którzy płacą 10-15% dotychczasowej opłaty, żeby obiekt przetrwał. To pokazuje, że jakieś wyjście w drodze negocjacji często można znaleźć.
A jeśli się nie udaje?
Nie każdy podporządkowuje wszystkie aspekty życia epidemii i rzeczywiście są osoby, które chcą dalej prowadzić swoje sprawy. Sam w ciągu ostatnich kilku dni dwie takie sprawy przyjąłem w mojej kancelarii. Oczywiście, sądy na razie tych spraw nie będą rozpoznawać, moi klienci chcą uiścić opłatę sądową i czekać w kolejce, bo gdy sądy ruszą, to sprawy będą rozpatrywane według dat wpływu, więc po zakończeniu epidemii wszystko ruszy szybciej.
Kiedy polskie sądy, wcześniej i tak już bardzo obłożone sprawami, wznowią działalność? Ile trzeba będzie czekać na rozpatrzenie sprawy?
Zakładam, że wszystko przedłuży się dokładnie o czas, w którym będzie obowiązywało zawieszenie działalności sądów w związku z epidemią. Nie spodziewam się jakiegoś poważnego zatoru, który spowoduje opóźnienia dłuższe niż kilka miesięcy. Obecnie planowane jest rozwiązanie dotyczące doręczeń elektronicznych między stronami oraz do sądów i przez sądy do stron. Oczywiście nie wszyscy będą mogli z tego skorzystać, bo nie każdy ma dostęp do internetu. Ale tu też rząd rozważa , czy Poczta Polska nie mogłaby skanować doręczeń i dostarczać ich w tradycyjnej formie listownej. Te mechanizmy mogą przyspieszyć rozwiązywanie spraw, ale jednocześnie mogą naruszać tajemnicę sprawy.
Poczta Polska ma też być operatorem w wyborach prezydenckich. Spodziewa się Pan licznych zgłoszeń o nieprawidłowościach?
Każdy obywatel jest uprawniony do złożenia skargi do Sądu Najwyższego, który jest organem właściwym do rozpatrywania tego typu spraw. Brak możliwości wzięcia udziału poprzez niedostarczenie karty wyborczej byłby bardzo jaskrawym przejawem nieprawidłowego przebiegu wyborów. Jeśli dojdzie do wyborów korespondencyjnych, Sąd Najwyższy może zostać dosłownie zalany takimi skargami.
Opinię publiczną bardzo poruszyły w ostatnim czasie działania policji, w tym chociażby mandaty przyznawane za jazdę na rowerze, czy korzystanie z myjni samochodowej. Co Pan radzi w tej sytuacji?
W mojej ocenie niektóre działania policji to czasami próba podreperowania budżetów lokalnych poprzez wystawianie wysokich mandatów. Ale mówi się, że chodzi o prewencję i powstrzymanie ludzi przed niepotrzebną aktywnością. Gdybym sam stanął przed dylematem, czy przyjąć mandat o niedużej kwocie, zdecydowałbym się zapłacić. Chodzenie potem po sądach może być gorszym rozwiązaniem.
500 złotych za jazdę na rowerze, to dużo, czy mało?
To drakońska kara. Gdyby to było 50 złotych, co oczywiście także może być całkiem znaczącą sumą, to lepiej zapłacić. Jeśli 500 złotych, to warto iść do sądu. Trzeba przy tym pamiętać, że o właściwości sądu decyduje miejsce wykroczenia. Jeśli udamy się na dobrowolną kwarantannę, a potem będziemy wracali do miejsca zamieszkania i po drodze, gdzieś w Polsce, policja przyłapie nas w myjni samochodowej, to będziemy potem musieli jechać do sądu właściwego w lokalizacji tej myjni, kilkadziesiąt, może nawet kilkaset kilometrów od domu. Należy za każdym razem rozważyć, czy nieprzyjęcie mandatu nam się opłaca. Ale mandaty wysokości kilkuset złotych i wyższe, to naprawdę przesada.