Ukraina: Procesja przepędzająca koronawirusa oraz niedowierzający klasztor
Na Ukrainie większość mieszkańców wyznaje prawosławie. Cerkiew funkcjonuje jednak w dwóch strukturach – to Prawosławna Cerkiew Ukrainy (powstała w 2018 r.) oraz Ukraińska Cerkiew Prawosławna (pod patriarchatem moskiewskim). Honorowym patriarchą Ukrainy jest Filaret – jego imię świeckie to Mychajło Antonowycz Denysenko. Na początku epidemii koronawirusa wyraził on przekonanie, że chorobę roznoszą geje. Głosił też pogląd, że komunią nie można się zarazić.
Jak donosi Katarzyna Łoza, przewodniczka po Lwowie i autorka bloga Lwow.info, początkowo cerkwie i kościoły ukraińskie działały bez przeszkód. To wierni decydowali, czy przyjdą na mszę czy nie. Warto przy tym podkreślić, że w cerkwiach panuje zwyczaj całowania ikon. Dopiero z czasem wprowadzono odgórne obostrzenia.
8 marca, w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu, wierni Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej w Winnicy uczestniczyli w procesji mającej przepędzić koronawirusa. Na jej czele szli duchowni. Procesja to tradycyjna odpowiedź wiernych na tragedie, takie jak susze, epidemie lub inne katastrofy naturalne. Podobną procesję zorganizowano w mieście Sambor w obwodzie lwowskim w Wielki Piątek. Jak podawała policja – znaczna część uczestników nie miała maseczek ani nie zachowywała odpowiednich odstępów.
Warto też wspomnieć o trudnej sytuacji w kijowskiej Ławrze Peczerwskiej – jednym z najważniejszych klasztorów prawosławnych na Ukrainie. Zdiagnozowano tam koronawirusa u ponad 200 osób. Chorzy są wszyscy księża, mnisi i studenci seminarium. 12 kwietnia do szpitala trafił opat klasztoru, metropolita Paweł (który wcześniej twierdził, że koronawirus jest „zapłatą za grzechy”).
Izrael: Ultraortodoksyjni Żydzi ścigani za naruszenia kwarantanny
Na początku kwietnia ultraortodoksyjni Żydzi stanowili ponad 50% pacjentów hospitalizowanych z powodu Covid-19. Policja izraelska musiała interweniować w dzielnicach przez nich zamieszkanych, ponieważ naruszali zasady kwarantanny. „New York Times” wyliczył, że ultraortodoksyjni Żydzi zarażają się osiem razy częściej niż pozostali Izraelczycy.
W trakcie kwarantanny w dzielnicach ortodoksyjnych urządzano tradycyjne, tłumne wesela. W mieście Bnej Brak odbył się pogrzeb jednego z rabinów. Służby porządkowe wyliczyły, że brało w nim udział 400 osób. To i tak mało. „Bogobojni” Żydzi (czyli charedim) zwykle urządzają pogrzeby na tysiące osób. Ze względu na łamanie zasad kwarantanny miasto szybko stało się ogniskiem zakażeń. Zgodnie z danymi Time.com nawet 40% populacji Bnej Brak mogło zostać zakażonych. O oficjalne dane jest trudno, ponieważ ultraortodoksyjni Żydzi nie chcą się badać.
Kryzys koronawirusowy w Izrealu czerpie z wielu źródeł. Jak się okazało, wielu bogobojnych ciągle uznaje, że tradycje mają pierwszeństwo przed prawem. Time.com podkreśla także, że ultraotrodoksyjni Żydzi często mieszkają w biednych i zatłoczonych dzielnicach, gdzie choroba może się szybko rozwijać. Synagogi w takich miejscach są nie tylko miejscem modlitw, ale także miejscem wzmacniania relacji społecznych. Problemy z przestrzeganiem kwarantanny przez ultraortodoksyjnych Żydów dla gazety Haaretz skomentowala Jessica Apple:
Kiedy ludności, która uważa swoich przywódców religijnych za nieomylnych, mówi się, że Tora ich ochroni, a świeckie organy ścigania są antysemickie, trudno o motywację do przestrzegania rozkazów.
Bangladesz: Tysiące muzułmanów zebranych w modlitwie odpędzającej koronawirusa
W Bangladeszu, w mieście Raipur, w środę 18 marca odbyło się wielkie spotkanie modlitewne, które miało na celu odpędzenie epidemii SARS-CoV-2. Zgodnie z danymi BBC, ceremonia przyciągnęła ok. 10 tys. wiernych. Już wtedy w Bangladeszu funkcjonowały oficjalne obostrzenia narzucone przez władzę świecką. Obowiązywał m.in. zakaz zgromadzeń publicznych. Zamknięto także szkoły.
Ceremonia polegała na wspólnym odczytaniu wersetów z Koranu. Szef policji w Raipurze Tota Miah przyznał, że spotkanie modlitewne odbyło się bez zgody władz.
Iran: Ognisko epidemii w świętym mieście szyitów
W Iranie znajduje się święte miasto Kom – jest to centrum, z którego rozwidlają się drogi do 17 różnych prowincji. Miasto stanowi popularne centrum pielgrzymkowe. Z wyliczeń wynika, że co roku miasto odwiedza 20 mln wiernych, którzy udają się do świątyni Fatimeh Masumeh lub do meczetu Jamkaran. To właśnie w tym mieście pojawiło się pierwsze ognisko zakażeń koronawirusem z Chin.
Nawet, kiedy było już jasne, że w mieście dochodzi do zarażeń, władze nie chciały zamknąć świątyń gromadzących rzesze pielgrzymów. Jeden z duchownych, ajatollah Wahid Chorasani, zalecił wiernym, żeby ci – w ramach walki z koronawirusem – codziennie recytowali surę.
Jak się rychło okazało, to nieodpowiedzialne podejście jest brzemienne w skutkach. Większość przypadków zakażeń, które odnotowano później w Kuwejcie, Iraku, Bahrajnie lub Libanie były przypadki osób, które pielgrzymowały do Kom. Epidemia z Iranu przeniosła się do innych krajów.
Aktualnie w Iranie odnotowano 92 tys. 584 przypadki zakażeń SARS-CoV-2. Zmarło prawie 6 tys. osób.
Korea Południowa: Sekta źródłem masowych zakażeń
Głównym źródłem zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 w Korei Południowej była sekta Kościoła Jezusa w Shincheonji. Grupa religijna wywodzi się z 2,5-milionowego miasta Daegu. Do sekty należała kobieta, która mogła być "pacjentką zero" covid-19 w Korei Południowej. Nie wiadomo, gdzie zaraziła się kornawirusem. 6 lutego uczestniczyła w wypadku drogowym, po którym zgłosiła się do szpitala. Lekarze zdiagnozowali u niej gorączkę i zaproponowali przeprowadzenie testu. Pacjentka zdecydowała się jednak później zrobić badanie. 9 i 16 lutego uczestniczyła w mszach w kościele w Daegu. Każda z nich trwała kilka godzin i odbywała się w zamkniętym pomieszczeniu. Na mszach przebywało ok. 500 osób.
Po ceremoniach wskaźnik zakażeń w Korei znacznie przyspieszył. W kraju rozpoczęła się epidemia. Założyciel ruchu Shincheonji Li Man Hi publicznie przepraszał Koreańczyków za rozszerzenie się pandemii. Padł przed dziennikarzami na kolana i prosił o wybaczenie.
Źródła: Wprost/Time/Guardian/Belsat/Lwow.info/Polsatnews/Polityka/Dziennik.pl/BBC/timesofisrael.com