Blisko połowa ofiar śmiertelnych COVID-19 to mieszkańcy USA, krajów UE, Wielkiej Brytanii oraz Brazylii. Tylko w Stanach Zjednoczonych zmarło ponad 740 tys. osób – to więcej, niż w jakimkolwiek innym kraju.
Liczba ofiar koronawirusa obliczona przez Uniwersytet Johna Hopkinsa jest – mniej więcej – równa łącznej liczbie osób zamieszkujących Los Angeles i San Francisco. Według szacunków Peace Research Institute Oslo, liczba zmarłych na COVID-19 dorównuje liczbie zabitych w konfliktach zbrojnych na świecie od 1950 roku. Choroba wywoływana przez SARS-CoV-2 jest obecnie trzecią najczęstszą przyczyną zgonów.
Associated Press informuje, że liczba zmarłych jest zaniżona. To dlatego, że nie wszyscy chorzy zostali zdiagnozowani testem na koronawirusa. Szacuje się również, że część chorych umiera w domu, bez pomocy medycznej. Dzieje się tak przede wszystkim w biedniejszych częściach świata, w krajach takich jak np. Indie.
Obszary wzmożonej transmisji koronawirusa zmieniały się w trakcie trwania pandemii. Obecnie na COVID-19 choruje więcej Rosjan, Ukraińców oraz innych mieszkańców krajów Europy Wschodniej. Szczególny problem jest w krajach, w których panuje sceptycyzm wobec szczepień i dezinformacja. Paradoks polega na tym, że pandemia najbardziej dotknęła dotychczas najbiedniejsze regiony krajów bogatych i wysoko rozwiniętych. W USA najwięcej ofiar to Afroamerykanie i Latynosi, którzy najczęściej są ubodzy i mają ograniczony dostęp do opieki zdrowotnej.