- Czy „klasyczne” papierosy wśród młodych są w odwrocie, nie są już cool?
- Na to wygląda. W największych tego typu badaniach, przeprowadzonych ostatnio przez PTPM - Medycyna XXI na reprezentatywnej grupie 1000 uczniów polskich szkół, 16- i 17-latków, okazało się, że inicjacja nikotynowa odbywa się dzisiaj częściej e-papierosem niż starym „śmierdzącym petem” - 60% e-papierosem vs 40% papierosem tradycyjnym. We wcześniejszym naszym badaniu, w grupie 14- i 15-latków, te dane są jeszcze bardziej wyraźne: 75% vs 25%. Następne pokolenia zaczynają więc swój kontakt z paleniem/wapowaniem od e-papierosa, i to on jest w tej chwili najbardziej groźny.
- Czy popalanie ukradkiem w szkolnej toalecie i przy przysłowiowym „trzepaku” to już przeszłość?
- Zdecydowanie tak. Co więcej, nawet gdy nastolatek zaciągnie się starym, klasycznym papierosem, na pytanie, którego produktu używasz obecnie, 78% odpowiada, że e-papierosa, a 23% zwykłego papierosa. Najmniejszym problemem jest podgrzewanie tytoniu: systemów podgrzewania tytoniu używa zaledwie 7% przebadanych 16- i 17-latków w naszym kraju. To dlatego my, eksperci, lekarze, opowiadamy się za szczególną i konsekwentną walką z e-papierosami: największym zagrożeniem epidemicznym młodzieży w Polsce. W podobnym tonie wypowiadają się specjaliści pediatrzy w liście- -apelu o podjęcie natychmiastowych działań w tej kwestii, skierowanym do pana premiera Donalda Tuska.
- Po co najchętniej sięgają dzieci?
- O to również zapytaliśmy w badaniach, a wyniki wskazują na najważniejszą rolę e-papierosów. Na pytanie, „którym produktem osoby w Twoim otoczeniu najczęściej się dzielą?”, e-papierosy wskazane zostały przez 65% respondentów, zwykłe papierosy przez 12%, a podgrzewacze tytoniu przez 1% polskich 16- i 17-latków. Na proste pytanie, „dlaczego korzystasz obecnie z tego produktu?” ponad 80% odpowiadało, „bo ma fajny smak”, 19% „bo mnie na niego stać”, 16% „bo wszyscy używają - to modne”. Jak widać z tych odpowiedzi, największym problemem w Polsce jest e-papieros smakowy. Doprecyzowując problem, zapytaliśmy respondentów, jakie smaki e-papierosów najczęściej wybierają. Blisko 90% zadeklarowała, że owocowe, słodkie, deserowe… Jedynie 11% szukało smaku mentolowego, a poniżej 2% klasycznych e-papierosów o zapachu tytoniu, bez dodatkowych smaków. Już teraz rozumieją państwo, dlaczego eksperci żądają w pierwszym rzędzie ograniczeń w handlu e-papierosami smakowymi i zupełnego zakazu ich dystrybucji dla osób poniżej 18. roku życia.
- Dlaczego tak się dzieje? Czy młodzi ludzie mają świadomość szkodliwości palenia?
- To złożony problem, kwestia mody, łatwej dostępności, niskiej ceny, ciekawych komercyjnie opakowań. Czy może szkodzić coś, z czego wydobywa się jedynie mgiełka o zapachu brzoskwini, arbuza, smaku coca--coli czy lodów waniliowych? Czy szkodzi e-papieros w kształcie misia, kredki, ołówka, szkolnego przyboru, który można ukryć w piórniku? Wszystko to jest miłe, przyjemne. Wywołujemy burzę, gdy pojawią się „alkotubki”, ale przechodzimy spokojnie nad problemem szerokiej dostępności smakowych, kolorowych e-papierosów dla każdego. Wśród naszych nastolatków blisko 70% samodzielnie kupowało takie produkty w sklepie, 6% przez internet, 2% na stacjach benzynowych. Jedynie 23% udzielało odpowiedzi, że czasami proszą o zakup osobę starszą.
- Papierosy, e-papierosy, podgrzewacze. Które z nich są najbardziej szkodliwe?
- Przede wszystkim apelowalibyśmy o niewrzucanie wszystkich tych produktów do jednego worka. Klasyczne papierosy zawierają nikotynę, ale ona jedynie uzależnia. Nikt nigdy nie udowodnił, że nikotyna - jako substancja chemiczna - szkodzi zdrowiu, poza uzależnieniem. W klasycznych papierosach zabija zatem nie nikotyna, ale produkty spalania tytoniu - dym papierosowy. To w nim znajdują się setki rakotwórczych związków wywołujących co najmniej 5 nowotworów tytoniozależnych, przyspieszających miażdżycę, zwiększających ryzyko zawału serca, udaru mózgu, groźnych chorób płuc, w tym przede wszystkim przewlekłej obturacyjnej choroby płuc. Stąd nadzieję upatrywaliśmy w e-papierosach. Ale okazuje się, że wapowanie - czyli zaciąganie się podgrzewanym liquidem (płyn w e-papierosie) z wprowadzaniem tej „mgiełki wodnej” do drzewa oskrzelowego - też jest groźne. Mamy przypadki ostrego uszkodzenia płuc, zwiększone ryzyko niewydolności serca, nie wiemy przede wszystkim, jakie będą odległe skutki wprowadzania do drze-wa oskrzelowego różnych aromatów i substancji smakowych. Jeżeli nawet, jako dodatki do żywności, są zatwierdzone w Unii Europejskiej, to jako związki wprowadzane do przewodu pokarmowego. Nikt nie wie, jaka jest ich toksyczność, gdy podgrzewa się je do 200 stopni Celsjusza oraz wapuje do drzewa oskrzelowego. Wydaje się, że najmniej toksyczne - zwłaszcza w stosunku do klasycznych papierosów - są systemy podgrzewania tytoniu. Tytoń nie jest w nich spalany, a jedynie podgrzewany, a stężenia rakotwórczych związków w dymie redukowane są o 90-95%. Nadal oczywiście są to produkty nikotynowe: nie likwidujemy uzależnienia od nikotyny, zamieniamy jedynie bardzo toksyczne papierosy na mniej szkodliwy system podgrzewania tytoniu. W medycynie nazywamy to procedurą „harm reduction” (redukcji szkód).
- Ministerstwo Zdrowia już od jakiegoś czasu zapowiada ogłoszenie zakazu wprowadzania na rynek jednorazowych e-papierosów bez nikotyny. Czy to powstrzyma epidemię?
- Oczekujemy szybkich i skutecznych działań, a nie tylko zapowiedzi. Przeraża mnie, gdy decydenci oświadczają np., że czekać będą na załatwienie tej kwestii na poziomie europejskim. Proponowane rozwiązania - zakazu „jednorazowych e-papierosów bez nikotyny” - powinny dotyczyć, w mojej opinii, wszystkich jednorazowych e-papierosów.
- Czy pojawią się jakieś „nowe” rozwiązania?
- Myślę, że należy przyjrzeć się sposobom rozwiązania tej kwestii na świecie. Są kraje, które całkowicie zakazały technologii e-papierosów, pozostawiając na swoim terenie tylko klasyczne papierosy i podgrzewacze tytoniu (Japonia). Są kraje, które idą w kierunku promowania - poprzez modulowanie akcyzy - systemów podgrzewania tytoniu oraz standaryzowanych e-papierosów nikotynowych (Wielka Brytania, Czechy). Są w końcu kraje zapowiadające - za kilka lat - całkowitą abstynencję papierosową (Nowa Zelandia). Z bliższych nam sąsiadów prawdziwym sukcesem zakończyła się konsekwentna polityka antypapierosowa w Szwecji. To pierwszy w Europie kraj ogłoszony „wolnym od dymu papierosowego”. Na takie określenie może zasłużyć sobie jedynie państwo, w którym <5% osób pali tradycyjne papierosy.
- Jak Szwedzi tego dokonali, skoro 50 lat temu było tam tylu samo palaczy, co w Polsce?
- Konsekwentnie zniechęcali do palenia papierosów, podwyższali akcyzę, skłaniali do przechodzenia na formy „harm reduction”, na przykład powszechnego stosowania snusów - małych torebeczek z nikotyną wkładanych pod dziąsło. W ten sposób zamieniali jedno uzależnienie od nikotyny na drugie, konsekwentnie walcząc nie z nikotyną, ale z dymem tytoniowym. Skutek po 50 latach? Najmniejsza liczba palących w Europie i najmniejsza zapadalność na raka płuc w Szwecji w porównaniu do każdego innego kraju naszego kontynentu.
- Dlaczego producent największej liczby jednorazowych e-papierosów smakowych - Chiny - zakazuje jednocześnie sprzedaży ich u siebie?
- Chińczycy bardzo konsekwentnie chronią swoich obywateli przed e-papierosami, zalewając nimi jednocześnie inne kraje, w tym Polskę. A my debatujemy i deklarujemy… Przemysł chiński doskonale dostosowuje się do zmieniających się, zbyt wolno, przepisów w prawie. Jeżeli gdzieś ktoś zakazuje chińskich e-papierosów nikotynowych, natychmiast pojawiają się „beznikotynowe” z pochodną nikotyny - związkiem nieco zmodyfikowanym, ale jak się okazuje, jeszcze bardziej uzależniającym.
- Światowy Dzień Rzucania Palenia przypada 21 listopada. Czy z e-papierosów, szczególnie tych smakowych, trudniej zrezygnować?
- Nie mamy jeszcze takich badań, ale z punktu widzenia teorii uzależnień na pewno jest to trudniejsze. W końcu mamy przyjąć do wiadomości, że ładnie pachnący, elegancko opakowany wyrób, przypominający nam lody truskawkowe, marakuję, morelę, galaretkę agrestową czy co tam jeszcze wymyślą Chińczycy, jest zły i niebezpieczny. Czeka nas naprawdę wielka praca edukacyjna do wykonania.