Świat stawia czoła pandemii koronawirusa. Z zapartym tchem śledzimy medialne doniesienia o kolejnych zachorowaniach. Wszędzie słychać instrukcje dotyczące tego, jak ustrzec się przed zarażeniem. Nawet osoby, które na co dzień nie odczuwają lęku, w obecnej sytuacji doświadczają go bardzo wyraźnie. W końcu każdy z nas martwi się o zdrowie swoje i swoich najbliższych. Jednak czy nasz strach jest adekwatny do zagrożenia i co zrobić, by go nie wyolbrzymiać? - tłumaczy dr Ewa Pragłowska, psycholog kliniczny i psychoterapeutka ze Szkoły Psychoterapii Poznawczo-Behawioralnej Uniwersytetu SWPS.
Znajdujemy się w sytuacji poważnej. Koronawirus jest realnym zagrożeniem. Wzbudza w nas nieprzyjemne emocje, ponieważ konfrontuje nas z tym, że możemy zachorować i nawet umrzeć. Lęk przed utratą życia jest dla nas jednym z najsilniejszych przeżyć. To emocja życiodajna i to właśnie ta obawa sprawia, że pozostajemy w domu, stosujemy się do zaleceń, które są racjonalne i pomagają uniknąć zachorowania. Strach i lęk różnią się. Pierwszy dotyczy realnego zagrożenia i z takim teraz mamy do czynienia. Drugi wiąże się z wyobrażonym niebezpieczeństwem i również pojawia się w obecnej sytuacji. Lęk występuje nawet wtedy, gdy stosujemy się do zaleceń. Jego wielkość jest zależna od tego, jak postrzegamy możliwość zarażenia się wirusem. To bardzo dobrze, że odczuwamy strach, ponieważ on sprawia, że podejmujemy działania, które utrzymają nas w zdrowiu.
Wizja zmienionego po pandemii świata leży w obszarze lęku, ponieważ człowiek lubi mieć kontrolę, robić plany na jutro, na za rok – to jest właśnie ta siła, która sprawia, że jesteśmy kreatywni. Tutaj jednak doświadczenie życiowe uczy nas, że wcale nie musi być tak, jak zaplanowaliśmy. Warto poćwiczyć umiejętność zaakceptowania braku kontroli jako stan, który jest częścią naszego życia. Zaakceptować ryzyko śmierci i spojrzeć na prawdopodobieństwo, a nie na możliwości zachorowania.
Mimo wszystko przeżyliśmy już kilka wydarzeń, które były stanem zmiany funkcjonowania dużej grupy społecznej państw, np.: wojny, przeszłe pandemie, wprowadzenie stanu wojennego, Czarnobyl. Te wydarzenia uruchamiały emocje w tysiącach ludzi. Jednak osoby, które odpowiadają za nasze bezpieczeństwo podejmują decyzje, żeby zmniejszyć ten chaos. Sami również mamy naturalną potrzebę przywracania ładu. Na pewno przejście epidemii koronawirusa coś zmieni, chociaż nie wiemy, co dokładnie.
Trudno sobie wyobrazić, że na wiadomość o zagrożeniu epidemicznym, ludzie poczują radość czy odprężenie.
Chociaż są i tacy, którzy mówią, że nic się nie dzieje. Złość na osoby, które nie stosują się do kwarantanny domowej, jest jak najbardziej uzasadniona. Kiedy podejmujemy decyzję o niewychodzeniu z domu, podejmujemy ją nie tylko dla siebie, lecz także dla innych. To bardzo ważne, by myśleć o tej sytuacji w szerszym kontekście, a nie tylko o własnej rodzinie. Odczuwamy złość, bo ktoś narusza nasze zasady i wartości. Profilaktyka emocjonalna to zachowania, które mogą wpłynąć na zmniejszenie lęku drugiej osoby, tj. stosowanie się do zaleceń, chodzenie w rękawiczkach, maseczkach. Niektórzy tego nie robią i wywołują w nas złość. Smutek wiąże się z utratą, bo nasze życie zostało zmienione. Jeżeli będziemy myśleli o przebywaniu w domu jak o więzieniu, a nie jak o swoim wyborze, negatywnych emocji może przybywać.
Powiedzenie „nie bój się” do osób, które widocznie odczuwają lęk, bardzo rzadko jest metodą uspokajającą. Lepiej zapytać, „co cię przeraża?”, „co mogę zrobić, żebyś bała się mniej?”. Ten dialog możemy przeprowadzić z samym sobą. Jeżeli boję się zachorowania, bo dotknęłam klamki w sklepie, to warto spojrzeć na to z boku. Na ile taka wizja oddaje stan realny, a na ile jest tylko obawą, która nie musi się spełnić? Żeby ustrzec się przed strachem dotyczącym zakażenia najlepiej stosować się do zaleceń sanitarnych.
Nasz sposób myślenia wpływa na nasze emocje. Jeżeli mamy dużo obaw, wyobrażamy sobie, że stanie się coś złego, że zachorujemy albo ktoś z naszej rodziny się zarazi, to w ten sposób stan wzbudzenia narasta. I wtedy z tym nie da się nic zrobić. By obniżyć poziom strachu, warto sprawdzić, czy stosujemy się do procedur. Zwróćmy uwagę na bliskich, porozmawiajmy z nimi. Postarajmy się zająć umysł czymś zupełnie dalekim od zagrożenia, skorzystać z metod relaksacyjnych, poćwiczmy oddech. Bardzo dobrą metodą walki z lękiem jest powiedzenie swoim przestraszonym myślom: „stop!” i zajęcie się czymś, co wymaga od nas aktywności poznawczej. Myśli, które nie chcą nas opuścić, jak wizja zachorowania i śmierci, warto odsunąć, szukając dowodów, które by za tym przemawiały i dowodów, które by temu przeczyły oraz znaleźć jakąś myśl zrównoważoną. Każda emocja jest pewną informacją dla człowieka. Stan lękowy warto zrozumieć, zaakceptować go, bo zapieranie się, że jesteśmy spokojni, a nie jesteśmy, zadziała odwrotnie. Emocje zauważone tracą na mocy. Dlatego obserwujmy się, mówmy o emocjach i starajmy się myśleć racjonalnie.
dr Ewa Pragłowska, psycholog kliniczny i psychoteraputka ze Szkoły Psychoterapii Poznawczo-Behawioralnej Uniwersytetu SWPS