Trudności z oddychaniem, zmęczenie, bóle mięśni, problemy z pamięcią – to tylko niektóre z pocovidowych powikłań, z którymi zmagają się dzieci po przechorowaniu COVID-19.
Szansą na powrót do zdrowia jest rehabilitacja, z której mali pacjenci oraz nastolatki mogą skorzystać m.in. w Zakładzie Fizjoterapii Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.
– Obserwując przebieg pandemii oraz docierające do nas sygnały m.in. z oddziału zakażanego szpitala im. Żeromskiego, że coraz więcej niepełnoletnich zmaga się z powikłaniami po przechorowaniu COVID-19, postanowiliśmy uruchomić możliwość takiej rehabilitacji w naszym szpitalu – wyjaśnia Wiesław Krysa kierownik Zakładu Fizjoterapii szpitala w Prokocimiu.
Program dedykowany jest wszystkim dzieciom, które przeszły infekcje, ale mimo iż są ozdrowieńcami, nadal utrzymują się u nich niepokojące objawy.
– Oferujemy dwa warianty rehabilitacji, podstawowy i rozszerzony. To lekarz decyduje, która opcja dla danego pacjenta jest najlepsza. Jeśli chodzi o tę podstawową, to obejmuje ona wizytę u fizjoterapeuty, który po zbadaniu pacjenta zaleca mu szereg ćwiczeń do wykonywania w domu. Po jakimś czasie pacjent musi zgłosić się na wizytę kontrolną. W przypadku wersji rozszerzonej po wizycie u fizjoterapeuty wypisuje on skierowanie na konkretny zestaw ćwiczeń i zabiegów realizowany w trybie ambulatoryjnym – tłumaczy Wiesław Krysa kierownik zakładu fizjoterapii szpitala w Prokocimiu.
I dodaje, że program rehabilitacji jest uzależniony od indywidualnych potrzeb, jednak zajęcia odbywają się nie częściej niż trzy razy w tygodniu i nie dłużej niż przez sześć tygodni. W leczeniu ozdrowieńców lekarze wykorzystują całą bazę sprzętową, jakiej używa się także przy rehabilitacji klasycznej.
– Zmierzamy do tego, żeby poprawić wydolność fizyczną organizmu. Zajęcia są zawsze dostosowane do możliwości pacjentów. Jak w przypadku każdej rehabilitacji, ważna jest systematyczność, by pacjent odczuł poprawę, musi przejść przez cały cykl rehabilitacji. Maksymalnie może to być 18 dni – dodaje Krysa.
Skierowania na rehabilitacje wystawiają lekarze rodzinni i pediatrzy. Pacjentów w Prokocimiu przyjmują na bieżąco, czas oczekiwania na termin wizyty jest minimalny – zaledwie kilka dni. Na terenie Małopolski z rehabilitacji pocovidowej dzieci mogą także korzystać w szpitalu św. Ludwika w Krakowie oraz w Małopolskim Centrum Rehabilitacji w Radziszowie.
Im więcej zakażeń, tym więcej powikłań
Niestety, jak przewidują lekarze, dzieci wymagających pocovidowej rehabilitacji będzie coraz więcej. Po fali zachorowań zawsze z opóźnieniem przychodzi fala powikłań u młodszych pacjentów. Pediatrzy już teraz obawiają się, co będzie za kilka tygodni, gdy nowy wariant koronawirusa Omikron zacznie zbierać swoje żniwo także w Polsce.
To, co niepokoi najbardziej, to PIMS, który atakuje wiele narządów. U każdego z dzieci, u których zdiagnozowano chorobę, rozwój i towarzyszące objawy do tej pory były inne. Wspólnym mianownikiem jest fakt, iż mali pacjenci z zespołem pocovidowym na oddziały dziecięce trafiają nagle. Mają wysoką gorączkę, cierpią na bóle głowy, brzucha, zapalenie spojówek, mają różnorodne wysypki skórne oraz bardzo nieprawidłowe wyniki badań krwi, a także zbyt niskie lub zbyt wysokie ciśnienie i tętno.
Medycy zaznaczają jednak, że różnorodność objawów jest tak duża, że ciężko je w pełni scharakteryzować. Świadczy o tym choćby historia małego Kazia, którego mama przekonana była, że wysypka na stopach to alergia na proszek do prania. Jednak zaraz potem pojawiła się gorączka. Niemal z każdą godziną chłopiec „gasł” w oczach, a przepisane przez lekarza antybiotyki nie pomagały. Dopiero wykrycie u niego przeciwciał specyficznych dla SARS-CoV-2 pozwoliło skutecznie działać i postawić diagnozę, że to pocovidowy stan zapalny.
– Rodzice bezwzględnie powinni zachować czujność, bo 80-90 proc. pacjentów, którzy trafili do nas z zespołem pocovidowym, zakażenie koronawirusem przechodziło bezobjawowo – przestrzega prof. Przemko z Kliniki Chorób Dzieci Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.
Jak w przypadku każdej choroby, kluczowa jest więc szybka diagnoza, która może nie tylko skrócić cierpienie dzieci, ale i niebezpieczeństwo powikłań. PIMS może bowiem uszkodzić trwale na przykład serce dziecka.
Przed powikłaniami może uchronić jedynie szczepienie przeciw COVID-19.
– Nie ma nic lepszego niż profilaktyka. Sprawa jest więc prosta: gdy będziemy się szczepić, nie będzie koronawirusa. Wtedy też nie będzie PIMS-ów. Apeluję do rodziców, by nie bali się o bezpieczeństwo szczepionek. Szczepiąc się, nic nie ryzykujemy, rezygnując z tego – ryzykujemy bardzo dużo. Żaden rodzic nie chce przecież oglądać jak jego dziecko walczy o życie, dlatego bądźmy odpowiedzialni – apeluje dr Lidia Stopra, szefowa oddziału zakaźnego dzieci w szpitalu im. Żeromskiego w Krakowie.
- Grzechy, za które nie dostaniesz rozgrzeszenia. Ksiądz nie będzie miał wyboru
- Te znaki zodiaku wzbogacą się w 2022 roku
- Podwyżki opłat i cen w 2022 r. Nie tylko prąd i gaz. Co zdrożeje i o ile?
- Sylwestrowa zabawa w klubie Energy 2000 w Przytkowicach
- Nowy rok przynosi duże podwyżki w aptekach. Więcej zapłacimy za 500 lekarstw [LISTA]
- Ruszyła rozbiórka wiaduktu w centrum miasta. Wielkie zmiany w organizacji ruchu!