"Boję się, że skrzywdzę moje dziecko". Ponad 70 proc. młodych matek ma objawy depresji poporodowej

Dorota Abramowicz
Dorota Abramowicz
"Jako lekarze, szczególnie psychiatrzy, obserwujemy duże wygaszenie więzi międzyludzkich - twierdzi psychiatra. - Reakcja na stres związany z pandemią, powoduje coraz częściej negatywne skutki, zwłaszcza dla młodych. Stan psychiczny społeczeństwa bardzo się pogorszył. I nie wiemy, co będzie dalej."
"Jako lekarze, szczególnie psychiatrzy, obserwujemy duże wygaszenie więzi międzyludzkich - twierdzi psychiatra. - Reakcja na stres związany z pandemią, powoduje coraz częściej negatywne skutki, zwłaszcza dla młodych. Stan psychiczny społeczeństwa bardzo się pogorszył. I nie wiemy, co będzie dalej." 123rf
Coś niedobrego dzieje się ze społeczeństwem - mówi psychiatra, pytany o depresję i problemy psychiatryczne młodych matek. Przez lata liczba przypadków spadała. Aż do teraz. Dziś prawie połowa kobiet, które niedawno urodziły przyznaje, że w ostatnim tygodniu myślała o zrobieniu sobie krzywdy. "Mam wrażenie, że powoli zanikam - piszą na zamkniętych forach młode kobiety. Inne dodają: - Boję się, że skrzywdzę moje dziecko."

Matka przyniosła na gdański komisariat ciało uduszonego przez siebie dwumiesięcznego dziecka. 31-latka została przewieziona do szpitala psychiatrycznego na gdańskim Srebrzysku, gdzie usłyszała zarzut zabójstwa. Nieoficjalnie mówi się o psychozie poporodowej.

Takich historii jest więcej. W maju br. gazety donosiły o kobiecie z Poznania, która zabiła nożem trzyletnią córkę. Śledczym wyznała, że zamierzała popełnić tzw. rozszerzone samobójstwo.

Czytaliśmy też o matce ze Śląska, która wyrzuciła przez okno 11-miesięcznego syna. Dziecko mimo ran, przeżyło. Okazało się, że już dwa miesiące wcześniej kobieta usiadła z synem na torach, chcąc zginąć wraz z nim. Wówczas maszynista zdążył zatrzymać pociąg.

Szerokim echem odbiła się też informacja o matce, która w Kopkach koło Rudnika zabiła trzyletnią córkę i siedmioletniego synka, by dzieci nie wróciły do ojca w Niemczech, a następnie popełniła samobójstwo.

Jeszcze przed 21 laty zanotowano w Polsce 47 przypadków dzieciobójstwa. Potem statystyki zaczęły maleć do kilku rocznie. Wszystko zmieniło się w czasie pandemii.

- Obecnie w społeczeństwie dzieje się coś niedobrego - mówi dr Maciej Dziurkowski, psychiatra, biegły sądowy, ordynator oddziału Leczenia Uzależnień Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Starogardzie Gdańskim. - Na początku mojej drogi lekarskiej, na przełomie wieków, pacjentka z psychozą poporodową trafiała do mojego szpitala kilka razy w roku. Potem liczba przypadków spadła i o ile pamiętam ze swojego doświadczenia klinicznego, przez ostatnich 10-15 lat było ich naprawdę bardzo mało. Aż do teraz, gdy nagle jest ich znów więcej. Powstaje więc pytanie - co się dzieje z nami, w społeczeństwie? Jakie warunki są tworzone dla kobiet, które zachodzą w ciąże i rodzą dziecko?

Lekarz dodaje, że nie jest to tylko kwestia medyczna.  

- Jako lekarze, szczególnie psychiatrzy, obserwujemy duże wygaszenie więzi międzyludzkich - twierdzi psychiatra. - Reakcja na stres związany z pandemią, powoduje coraz częściej negatywne skutki, zwłaszcza dla młodych. Stan psychiczny społeczeństwa bardzo się pogorszył. I nie wiemy, co będzie dalej.

Bezsilność

Macierzyństwo powinno być najszczęśliwszym okresem twojego życia - przekonują kolorowe czasopisma i social media. Jego uroki są zachwalane przez celebrytki na Instagramie, gdzie widzimy zdjęcia dokumentujące pierwszy uśmiech maleństwa, jadącego na spacer w nowym wózku i tulącego się do szczęśliwej (i szczupłej) matki. Rzeczywistość to nieprzespane noce, wszechogarniające zmęczenie, brak czasu na cokolwiek. I powracające pytania - co ze mną nie tak? Dlaczego nie jestem dobrą matką?

- Urodziłam córkę w kwietniu ubiegłego roku - mówi Sylwia, mieszkająca w pobliżu Trójmiasta. - Przez tę epidemię wszystko od początku było nie tak. Ojciec dziecka nie mógł uczestniczyć w porodzie rodzinnym. Mała musiała zostać dłużej w szpitalu, więc przez kolejne dni miałam z rodziną tylko kontakt telefoniczny. Potem było nie lepiej. Mąż jeździł do pracy, ja zostałam z córką sama w domu. Miała do mnie przyjechać mama, ale baliśmy się, że mąż coś przywlecze do domu i ją zakazi. Baliśmy się też o dziecko. Ostatecznie przechorowaliśmy covid. Niby nie tak ciężko, ale bardzo osłabłam. Nie miałam siły wstawać do córki po nocach, za dnia też się słaniałam na nogach. I znikąd pomocy. Zdarzało się, że pół dnia przepłakałam z bezsilności.

- Po porodzie trzeba uczyć się wielu różnych rzeczy - tłumaczy dr Agnieszka Pietkiewicz, dr nauk o zdrowiu, psycholog i psychoterapeuta. -  I jeśli po przejściu zakażenia koronawirusem zarówno wydolność fizyczna, jak i możliwości poznawcze są ograniczone, może to jeszcze bardziej potęgować objawy depresji. Nie wystarczy, że mamy pierwszy raz w życiu małe dziecko i nieprzespane noce, zmęczenie, to dochodzi do tego frustracja z powodu problemów z pamięcią czy koncentracją uwagi. A jeszcze w ubiegłym roku nie było możliwości, by poprosić o pomoc mamę, bo ze względu na wzrost zakażeń trzeba było ograniczyć kontakty. U pacjentek, które leczyły się w pierwszym roku pandemii, proces terapii był dłuższy. Z powodu ograniczenia kontaktów nie miały one możliwości korzystania ze wsparcia pozagabinetowego czyli opieki najbliższej rodziny, przyjaciół. Komunikator internetowy nie zastąpi obecności babci. Dziś ten problem, ze względu na możliwość szczepień, jest już mniejszy.

Czuję, że znikam

Prawie 10 tysięcy osób obserwuje założoną na FB stronę ŻałujęRodzicielstwa. Wystarczy przeczytać kilka postów, by zrozumieć, że to o wiele częściej słyszymy na niej krzyk rozpaczy matek, niż obserwujemy przejawy kobiecego egoizmu.

- Cały tydzień zapalenie gardła u dziecka. Dzień zrównał się z nocą. Wszystko jest na nie. Dziś zaczyna się infekcja u mnie. Załapałam od bombelka. Wydałam już 200 zł, ale po lekach patrzę, że to nie koniec. Wiecznie otwarty portfel, bo mała coś potrzebuje... Skąd brać? Jak żyć? - pyta jedna z matek.

Inna - od prawie roku matka trojga dzieci - pisze, że po urodzeniu dziecka coś się z nią stało. Czuje, że kompletnie zawiodła, jest beznadziejna. I bezużyteczna. Ma ataki paniki przy próbie wyjścia z domu, najchętniej z by niego nie wychodziła, jednocześnie ma wyrzuty sumienia, że przez to źle zajmuje się dziećmi - Czuję się jakbym dostała wyrok dożywocia, a moje życie już jest praktycznie zakończone - twierdzi.

- Czasem mam wrażenie, że powoli zanikam - czytamy w kolejnym poście. -  Nie ma mnie. Tak to właśnie odczuwam. Uprzedzano mnie, że po porodzie moje życie się zmieni. Że potrzeby dziecka będą najważniejsze. Że ja zejdę na dalszy plan. Myślałam, że jestem z tym pogodzona. Może nie wiedziałam jakie to przybierze rozmiary? Przestałam istnieć dla teściów i moich rodziców. Jedyny temat to, jak chowa się ich wnuk. O to jak ja się czuję nie pyta nikt. Nie mam mnie, a przecież jeszcze nie zniknęłam. Przestałam istnieć dla męża. Interesuje go tylko czy syn zjadł, co robił, czy jest szczęśliwy, czy jego wszystkie potrzeby są spełnione. A moje potrzeby? Ich nie ma. Przestałam istnieć dla przyjaciółek. Od kiedy zostałam matką, widziałam się z nimi tylko raz. Tak, często nie mam czasu się spotkać, ale bardzo bym chciała móc. Marzę o kilku dniach wolnych, żeby nie słyszeć więcej pytań o syna. Ostatnio odwiedziła mnie dawna znajoma. Nie jesteśmy blisko, ale ucieszyłam się, że chciała mnie odwiedzić, choć na chwilę. Z automatu opowiadałam jej o synu. A ona złapała mnie w pewnym momencie za ramiona i zapytała ,,Kasiu, cieszę się, że z synem w porządku. Ale powiedz mi jak TY się czujesz?”. Byłam zszokowana. Popłakałam się. Może jednak tak całkiem nie zniknęłam?

Niestety, część kobiet naprawdę znika.

- Czy pani wie, że drugą przyczyną śmierci kobiet w pierwszym roku po porodzie jest samobójstwo? - pyta dr Magdalena Chrzan-Dętkoś, koordynatorka merytoryczna programu Przystanek Mama - profilaktyka depresji poporodowej. - Niestety, w Polsce nikt nie publikuje takich danych.

Przygotowywany od kilku lat przez Ministerstwo Zdrowia, COPERNICUS PL i Uniwersytet Gdański program "Przystanek Mama" ruszył na początku pandemii w makroregionie obejmującym województwa warmińsko-mazurskie, kujawsko-pomorskie i pomorskie. Uczestniczące w nim poradnie POZ prowadzą badania przesiewowe młodych matek w kierunku depresji poporodowej.

W ramach programu każda z tych osób może korzystać z trzech konsultacji u psychologa, a w razie potrzeby jest kierowana do psychiatry lub na psychoterapię (więcej informacji: przystanekmama.copernicus.gda.pl). Nie jest to jednak oferta dla każdej potrzebującej pomocy matki.

- W realizację programu zaangażowanych jest tylko część poradni POZ i osoby najbardziej potrzebujące pomocy mogą nawet nie wiedzieć, gdzie się zwrócić - przestrzega dr Agnieszka Pietkiewicz. - Dodatkowo poradnie zdrowia psychicznego nie mają możliwości, by zapewnić opiekę każdej pacjentce, która się zgłasza w okresie okołoporodowym. Nie ma takich zasobów. Pandemia stawia przed systemem ochrony zdrowia kolejne wyzwania, które przerastają jego możliwości.

Kiedy nie ma już wioski

Przed epidemią 10-20 proc. kobiet po porodzie zmagało się z objawami depresji poporodowej. Jak tłumaczy dr Pietkiewicz, od kilku lat w standardy opieki poporodowej jest wpisany obowiązek dwukrotnej oceny ryzyka depresji u kobiet w ciąży i raz po porodzie. Jeśli ktoś ma depresję po porodzie, to jest możliwe, że już wcześniej w czasie ciąży miał on przejawy depresji. Monitorowanie stanu psychicznego ciężarnych i kobiet w połogu ma na celu objęcie ich w razie potrzeby specjalistyczną opieką.

Te dane o przypadkach depresji po urodzeniu dziecka pochodzą jednak z czasów przedcovidowych. Wówczas młode matki mogły łatwiej w trudnych sytuacjach korzystać z pomocy tzw. wioski wsparcia, czyli kręgu innych kobiet. To matki, siostry, kuzynki, ciotki, przyjaciółki, sąsiadki, inne młode mamy uczestniczyły w pierwszych, najtrudniejszych miesiącach po porodzie. Zajęły się dzieckiem, by matka mogła odespać noc, zająć się sobą, zrobić zakupy. Zabierały malucha na spacer, gotowały obiad. Covid-19 pozrywał te więzi.          

- Od strony zdrowia psychicznego najbardziej poszkodowane wskutek pandemii grupy społeczne to młodzież oraz kobiety w ciąży i młode matki - potwierdza dr Agnieszka Pietkiewicz.  - Kobiety już podczas ciąży bardzo poszukują wsparcia w swoim otoczeniu, nawiązują kontakt z innymi kobietami w ciąży i po porodzie. Tworzą wraz z innymi matkami naturalne grupy wsparcia, by towarzyszyć sobie w nowej sytuacji życiowej. Jeszcze na początku epidemii położne mówiły, że młode matki były bardzo zmobilizowane, by poradzić sobie z nową sytuacją, reżimem sanitarnym, wycofywaniem się szpitali z porodów rodzinnych, brakiem odwiedzin. Z czasem sytuacja się zmieniała. Wiele kobiet zostało pozbawionych kontaktu z najbliższą rodziną. A trzeba pamiętać, że młoda matka potrzebuje swojej matki, by dobrze matkować własnemu dziecku. Ograniczenia trwają już prawie półtora roku, naturalny proces intensywnego poszukiwania wsparcia w otoczeniu jest zakłócony, a stres coraz silniejszy.

Za stresem idzie wzrost przypadków depresji. Z badań przeprowadzonych w ramach programu Przystanek Mama wynika, że w czasie pandemii nasilone objawy depresji poporodowej wystąpiły już u... 70,8 proc. kobiet! Czyli u większości matek.

- W badaniach prowadzonych od początku pandemii do końca kwietna 2021 wzięło udział 1518 kobiet - wyjaśnia dr Magdalena Chrzan-Dętkoś, koordynatorka programu Przystanek Mama. - Wykorzystano w nich Edynburską Skalę Depresji Porodowej. Oprócz depresji poporodowej zauważyliśmy także nasilenie objawów lęku uogólnionego. Wśród 1021 kobiet, biorących udział w badaniu, 60 proc. uzyskało podwyższony wynik wskazujący na znaczące nasilenie objawów lękowych.

Jeszcze bardziej niepokoją odpowiedzi na pytania, czy któraś z ankietowanych matek nie myślała w ostatnich siedmiu dniach o zrobieniu sobie krzywdy.  Wśród ponad półtora tysiąca kobiet aż 43, 7 proc. odpowiedziało "tak". W tym 19,4 proc. myślało o skrzywdzeniu siebie bardzo rzadko, 18,3 czasami i 6,7 proc - dość często. Problemy, choć dużo mniejsze, mają także ojcowie. U 10 proc. mężczyzn występują objawy depresji przed lub poporodowej. Najczęściej między 3 a 6 miesiącem życia dziecka.

Stres i psychoza

Depresja może zabić nie tylko matkę. Czasem mamy do czynienia z tzw. samobójstwem rozszerzonym, gdy matka zabija dziecko, a następnie chce popełnić samobójstwo.

- Kobieta jest przekonana, że życie jest tak ciężkie, że nie ma sensu, by dziecko się z nim męczyło. I trzeba to skończyć - mówi dr Leszek Trojanowski, wieloletni dyrektor szpitala psychiatrycznego na gdańskim Srebrzysku.

Potencjalnie bardziej niebezpieczna od depresji jest psychoza poporodowa, dotykająca ok.  0,01-0,05 proc. położnic. Wiele wskazuje, że ta właśnie choroba odpowiedzialna była za tragedię dziecka i matki w Gdańsku.

- Psychoza może mieć podłoże genetyczne i występować u młodych kobiet na początku schizofrenii, albo w wieku 30-40 lat chorujących na schizofrenię - tłumaczy dr Maciej Dziurkowski, psychiatra i biegły sądowy. - Może to być też psychoza reaktywna, uwarunkowana sytuacją stresową. A powodów do stresu w czasie pandemii nie brakuje. Wpływ na nią mają czynniki rodzinne, zawodowe, związane z nauką, czy też nadużywaniem różnych substancji. Leczenie ostrego stanu psychozy trwa od kilku tygodni do kilku miesięcy.

Lekarze podkreślają, że pewne objawy, wskazujące na występowanie tej choroby można zaobserwować wcześniej.

- Ważna jest rola rodziny i to, by kobieta jeszcze przed porodem nie była sama - mówi dr Dziurkowski. - Dziwne, odbiegające od standardu zachowania powinny być sygnałem ostrzegawczym. Istotna jest również rola personelu oddziału ginekologii.Trzeba zwracać uwagę na zaburzenia snu, płaczliwość, stany lękowe, izolowanie się, czy też reakcję matki na dziecko - np. chłód emocjonalny, drażliwość. Są to wskazania do konsultacji psychiatrycznej. Dlatego najgorsza sytuacja jest, gdy matka nie ma nikogo bliskiego obok siebie.

Dr Trojanowski zwraca uwagę na jeszcze jeden problem. Już teraz wiadomo, że przechorowanie Covid-19 może spowodować zaburzenia psychiczne. - Na dyżurze spotkałem się z przypadkiem ciężkiej depresji psychotycznej - twierdzi lekarz. -  Pacjentka kilka miesięcy temu przeszła Covid-19, pojawiły się zaburzenia snu, a następnie urojenia.

Niewykluczone jest, że problemy związane z przechorowaniem Covid-19 mogą pojawiać się także u młodych matek.

Tak, czy inaczej, dramat

Matce, która udusiła dwumiesięczne niemowlę, prokurator postawił w ostatnią sobotę zarzut zabójstwa. Prokuratura nie ujawnia szczegółów sprawy, w tym złożonych przez kobietę wyjaśnień. Wiadomo jedynie, że na podejrzaną nałożono areszt w warunkach szpitalnych. Oznacza to, że 31-latka wymaga dalszej pomocy lekarskiej.

- W przypadku podejrzenia zabójstwa taka osoba jest badana przez dwuosobowy zespół biegłych psychiatrów - opisuje procedury dr Dziurkowski. - Po badaniu najczęściej jest kierowana na co najmniej miesięczną obserwację kliniczną do szpitala. Ważna jest opinia nie tylko psychiatrów, ale także psychologa oraz wszelkie badania neuroobrazowe, typu rezonans magnetyczny głowy, badania fal mózgowych, wywiady w rodzinie, zapoznawanie się ze wcześniejszą dokumentacją medyczną. Kiedy stwierdzimy, że zachowanie pacjentki miało podłoże psychotyczne, wówczas takie przypadki wymagają intensywnego leczenia farmakologicznego, a gdy nie działają leki, stosowane są elektrowstrząsy.

Jeśli biegli uznają, że zabójstwo było efektem zaburzenia o charakterze psychozy, wówczas pacjentka trafia na co najmniej kilka lat do zamkniętego oddziału psychiatrycznego o wzmocnionym zabezpieczeniu. Czyli do warunków prawie więziennych. - Pobyt, zwany internacją, tym różni się od kary więzienia, że taka osoba nie wie, kiedy znajdzie się na wolności - wyjaśnia biegły sądowy.

- Wyrok w zakładzie karnym trwa określoną liczbę lat. Tu nie wiadomo, kiedy się skończy - może to być pół roku, 20 lat, albo trwać do końca życia.

Lekarze przyznają, że każda taka sprawa jest trudna i przykra. Zwłaszcza wtedy, gdy pacjentka wreszcie, wskutek leczenia, wychodzi ze stanów psychotycznych i wraca do normalnego funkcjonowania. Wówczas zdaje sobie sprawę z tego, co się stało i na co nie miała żadnego wpływu.

Ta myśl pozostaje już do końca. Jak chusteczka w dłoni Friedy z "Mistrza i Małgorzaty". Kobiety, która chcąc uratować dziecko przed złym światem, udusiła je chusteczką, podrzucaną jej potem za karę przez Szatana przez całą wieczność.

- To jest dramat życiowy - słyszę od jednego psychiatrów. - Trudne do wyobrażenia cierpienie, które może się nigdy nie skończyć.

Masz myśli samobójcze? Tu uzyskasz pomoc

Jeśli masz silne myśli samobójcze, zgłoś się do izby przyjęć najbliższego szpitala psychiatrycznego. Otrzymasz pomoc lekarską tego samego dnia.

***

Masz kryzys? Zadzwoń na bezpłatny kryzysowy numer:

  • Telefon zaufania dla dorosłych: 116 123 (czynny codziennie od godz. 14:00 – do 22:00),

  • Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka: 800 121212 (7 dni w tygodniu 24 godziny na dobę).

    Jeśli potrzebujesz natychmiastowej pomocy możesz się zgłosić do
    Ośrodków Interwencji Kryzysowej (OIK), które są w każdym większym mieście. Lista Ośrodków Interwencji Kryzysowej
    w Polsce jest TUTAJ - kliknij link

  • Aktualne dane dotyczące ośrodków pomocowych znajdziesz na stronie www.pokonackryzys.pl.

  • W sytuacji zagrożenia życia zadzwoń na numer alarmowy 112.

Depresja w pandemii. Te zachowania powinny wzbudzić Twoją czujność>>>

Depresja w pandemii. Te zachowania powinny wzbudzić Twoją cz...

MEDYCZNE RANKINGI. NAJLEPSI SPECJALIŚCI W TRÓJMIEŚCIE I NA POMORZU

Masz informacje? Redakcja Dziennika Bałtyckiego czeka na #SYGNAŁ

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co włożyć, a czego unikać w koszyku wielkanocnym?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na stronazdrowia.pl Strona Zdrowia