FLESZ - Koronawirus w Polsce. Zachowajmy czujność i zdrowy rozsądek
Na 33 tys. wydanych przez resort zdrowia pulsoksymetrów, tylko co szóste urządzenie zostało zarejestrowane. Lekarze rodzinni zwracają uwagę, że problemem jest to, że program jest adresowany do osób starszych, którym wykluczenie cyfrowe uniemożliwia przystąpienie do projektu.
Program DOM Ministerstwo Zdrowia uruchomiło w połowie listopada, w związku z rosnąca liczbą zakażonych. Dzięki niemu miało stać się możliwe zdalne monitorowanie stanu zdrowia pacjentów oraz szybkie kierowanie ich do szpitala w momencie pogorszenia życiowych parametrów. Do tego celu postanowiono wykorzystać pulsoksymetr, jako narzędzie diagnostyczne do pomiaru natlenienia krwi oraz tętna, a także aplikację PulsoCare do przekazywania i monitoringu danych pacjentów.
Zgodnie z założeniami rządzących do programu automatycznie włączani są wszyscy chorzy po ukończeniu 55 roku życia, u których stwierdzono pozytywny wynik testu na COVID-19. W ten sposób resort zdrowia wysłał już ponad 25 tys. urządzeń. Pulsoksymetr może otrzymać także każdy zarażony bez względu na wiek, który wypełni specjalny formularz na stronie Ministerstwa Zdrowia.
Zainteresowanie jest jednak znikome, bo zrobiło to do tej pory niespełna 2,5 tys. Polaków. Istnieje również trzecia ścieżka, dzięki której można zostać wpisanym do programu. Jest to kwalifikacja dokonana przez lekarza rodzinnego. Medycy w ten sposób przez miesiąc zarejestrowali około 3 tys. formularzy.
Problem w tym, że na ponad 30 tys. wysłanych urządzeń, tylko co szóste zostało zarejestrowane i zaczęło funkcjonować w aplikacji DOM. Dlaczego? Lekarze twierdzą, że wynika to z faktu, iż program jest adresowany do wąskiej grupy chorych. Tych zinformatyzowanych, potrafiących obsługiwać aplikację, z dostępem do internetu. Okazuje się również, że część osób, do których automatycznie wysłano urządzenie, odmówiło jego przyjęcia.
- Z naszych obserwacji wynika, że największy problem z obsługą tych urządzeń mają osoby samotne, które nie mają możliwości poproszenia swoich bliskich o pomoc w instalacji aplikacji, ani wykonania pomiaru. Pamiętajmy też, że duża część seniorów nie ma smartfonów, a zwykłe telefony komórkowe, na których nie ma możliwości instalacji żadnych aplikacji - mówi dr Lesław Szot, prezes Porozumienia Zielonogórskiego w Małopolsce.
Resort zdrowia patrzy na sprawę inaczej. Ich zdaniem wbrew powszechnym stereotypom w grupie 50+ dostęp do nowoczesnych technologii jest duży. - Jak wynika z badania CBOS: 89 proc. osób w wieku 50-65 lat ma smartfona, 17 proc. tradycyjny telefon komórkowy - wylicza Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska z biura prasowego MZ.
Wykluczenie cyfrowe nie jest jednak jedyną bolączką programu. Gdy choremu uda się już przebrnąć przez proces rejestracji, w wielu przypadkach napotyka on na kolejny problem. Chodzi o obsługę samego pulsoksymetru. Lekarze sygnalizują, że niejednokrotnie zdarza się tak, że pomiar jest błędnie wykonany, przez co daje fałszywy wynik.
- Mogą go spowodować takie czynniki jak chociażby sucha skóra czy zimne z powodu zdenerwowania dłonie - tłumaczy prof. Rafał Drwiła, ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii w Krakowskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II.
To, że zdarzały się sytuacje, kiedy odczyty podawane przez pacjentów budziły wątpliwości, potwierdza również m.in. dr Szot. Jednak również na ten argument, mogący świadczyć, że program wymaga poprawy, resort zdrowia ma swoją odpowiedź.
Przypomina, że w ramach programu DOM działa Infolinia techniczna pod nr tel. 790 544 988. Może na nią zadzwonić każdy, kto ma problem z instalacją lub działaniem aplikacji. Zaznacza, że pacjenci faktycznie z niej korzystają. - Dzwonią z pytaniem dotyczącym zwrotu pulsoksymetru, działania systemu, możliwości korzystania z pulsoksymetru dłużej niż w okresie izolacji - wyliczają w MZ. Przez miesiąc udzielono około 350 teleporad.
O skuteczność programu dopytywany był także na wczorajszej konferencji Minister Zdrowia Adam Niedzielski. W odpowiedzi zaapelował m.in. do chorych, by aktywnie uczestniczyli w programie DOM. - W przypadku ponad 90 osób była konieczna interwencja zespołu ratownictwa medycznego. Program spełnił swoją funkcję, by pacjenci trafili w odpowiednim momencie do szpitala - posumował Niedzielski.
Medycy są jednak zgodni, że program ma potencjał, ale wymaga doszlifowania.
- Moim zdaniem powinien być dostępny m.in. wariant, dzięki któremu pacjent wykluczony cyfrowo nie musiałby instalować aplikacji, a dane mógłby przekazywać bezpośrednio do lekarza POZ w momencie, kiedy zauważy niepokojące sygnały w pomiarach - wyjaśnia dr Szot.
Za dystrybucję urządzeń odpowiedzialna jest Poczta Polska. Za każde dostarczone i odebrane urządzenie otrzymuje blisko 81 zł brutto wynagrodzenia. Pulsoksymetry zakupiła z kolei Agencja Rezerw Materiałowych. Jak podaje Rynek Zdrowia, koszt, jaki państwo poniosło, realizując ten zakup, to ponad 22 mln zł. Do tej sumy trzeba doliczyć jeszcze koszt prac technologicznych, umożliwiających korzystanie z systemu. Ministerstwo Zdrowia informuje, że ten zgodnie z postanowieniami umowy, maksymalnie może wynieść 660 tys. zł brutto.
- Nowe zalecenia dotyczące maseczek. Zaskakujące wytyczne!
- Kraków - miasto smogu, gołębi i dzikiej deweloperki! Oto najlepsze MEMY
- Masowe szczepienia Polaków na COVID-19. Znamy szczegóły!
- W najbliższą niedzielę 6 grudnia zrobimy zakupy. Jest podpis prezydenta
- Kraków. Szpital w hali EXPO jednak nie zostanie uruchomiony