Infekcja koronawirusem przyczyną zaburzeń krzepnięcia krwi
Od samego początku pandemii koronawirusa wiadomo, że jednym z powikłań ostrej fazy COVID-19 jest udar mózgu.
– Wynika to z patomechanizmu samego COVID-19, gdzie dochodzi do zakrzepicy naczyń krwionośnych oraz reakcji zapalnej, która zaburza krzepliwość krwi – wyjaśnia prof. Konrad Rejdak, Kierownik Kliniki Neurologii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie.
Jak dodał neurolog, z doniesień naukowych wynika, że nawet 10 proc. pacjentów covidowych ma udar niedokrwienny.
– Takie były też nasze obserwacje, gdzie leczono takich pacjentów trombektomią – potwierdził prof. Rejdak, odnosząc się do zabiegu wewnątrznaczyniowego usuwania skrzepliny z mózgu.
Lekarz podkreślił, że aktualnie sytuacja epidemiczna jest inna niż z początku, ponieważ z powodu nabycia odporności populacyjnej infekcje przebiegają łagodniej, co nie oznacza jednak, że udary już nie występują.
– Obecnie w przebiegu COVID-19 mogą występować tzw. mikroudary, co jest związane z czynnikiem prozakrzepowym samej infekcji. Dochodzi wtedy do zatykania małych naczyń mózgowych, czego wyrazem są zmiany niedokrwienne – poinformował neurolog, który zwrócił też uwagę, że objawy mogą być czasami nieodczuwalne przez pacjenta w czasie infekcji. – Zdarza się, że dopiero po przebyciu COVID-19, robiąc badanie rezonansem, znajdujemy drobne zmiany ogniskowe w mózgu – powiedział prof. Rejdak.
Dowiedz się także:
Jak rozpoznać objawy mikroudaru? Neurolog wyjaśnia
Udar niedokrwienny mózgu to sytuacja niebezpieczna, w której z powodu braku dopływu krwi dochodzi do obumierania komórek nerwowych. Są one nieodwracalne, dlatego trzeba działać szybko.
Jak rozpoznać taki mikroudar w czasie infekcji COVID-19? Może wtedy dochodzić do niewielkich deficytów neurologicznych, takich jak opadanie kącika ust czy niesprawność ręki.
– Należy być ostrożnym i uważnym, bo najczęściej skupiamy się na gorączce, kaszlu, ale wówczas może dochodzić również do zatkania tych drobnych naczyń w mózgu – wyjaśnił prof. Rejdak.
Nawiązując do odległych skutków COVID-19, neurolog wskazał, że mikroudary mogą być także wtórnym wynikiem reakcji zapalnej, która tli się w organizmie podczas infekcji. Dlatego mogą występować dopiero w trakcie post-covid, inaczej long-covid, czyli długiego covid.
– Do udarów może dochodzić również do 6 tygodni po zakażeniu lub nawet do 3 miesięcy – sprecyzował prof. Konrad Rejdak. – Dotyczy to zwłaszcza osób, które już wcześniej miały czynniki ryzyka, jak nadciśnienie, cukrzyca, a dodatkowo przeszły infekcję covidową.
Odnosząc się do zaburzeń węchowych i smakowych, tak charakterystycznych na początku pandemii koronawirusa na świecie, powiedział, że nadal się one zdarzają, ale nie są to – jak określił – tak spektakularne przypadki, jak wcześniej.
– Nie jest to już typowy objaw, a raczej krócej trwający i przemijający – ocenił. Przekazał też, że ma pod opieką pacjentów, którzy stracili węch i smak na początku pandemii wiosną 2020 roku i jeszcze ich nie odzyskali. – Co prawda to mały procent osób, które mają tak głęboki ubytek węchu i smaku, ale zdarza się, że jeszcze im te zmysły nie powróciły – powiedział. (PAP)
Gabriela Bogaczyk
gab/ pat/ arz
Przeczytaj też: endometrioza u kobiet zwiększa ryzyko udaru mózgu.
Zdrowie całej rodziny pod kontrolą
Źródło: