Indyjski wariant koronawirusa, tzw. Delta, dominuje obecnie w Wielkiej Brytanii. Aż trzy czwarte z prawie 14 000 genomów wirusowych zsekwencjonowanych w Anglii przez Wellcome Sanger Institute w ciągu dwóch tygodni (do 29 maja) okazało się być właśnie mutacją Delta. Zakażenia indyjskim wariantem koronawirusa B.1.617.2 odnotowano już w ponad 60 krajach świata.
- W Polsce mamy kilkadziesiąt przypadków tego wariantu, natomiast w Podlaskiem jeszcze nie wykryto go. Od początku maja obserwujemy, że wariant Delta pojawia się w różnych miejscach w kraju - mówi doc. Radosław Charkiewicz z Akademickiego Ośrodka Diagnostyki Patomorfologicznej i Genetyczno-Molekularnej przy UMB. - W naszym województwie mieliśmy natomiast inne warianty alertowe, jak np. południowoafrykański, wykryty niedawno w Białymstoku.
Jak mówi doc. Charkiewicz, wariant indyjski jest bardziej zakaźny od mutacji brytyjskiej, która do tej pory uznawana była za najbardziej transmisyjną. W związku z tym szybciej rozprzestrzenia się i już niedługo może wyprzeć wariant brytyjski nie tylko na wyspach, ale też na całym świecie.
- Jeśli chodzi o szczepionki, to najprawdopodobniej mogą być one mniej skuteczne na ten wariant. Mamy opracowania, które pokazują, że warianty alertowe, czyli: brazylijski, brytyjski, południowoafrykański i indyjski silniej uciekają spod odpowiedzi immunologicznej. Przypomnijmy, że kilka miesięcy temu okazało się, że szczepionki AstraZeneca były skuteczne zaledwie w 10 proc. wobec wariantu południowoafrykańskiego i rząd RPA wycofał się z ich zakupu.
Mutacji koronawirusa jest bardzo dużo i cały czas powstają nowe. I powstawać będą - mówi doc. Charkiewicz, który tłumaczy, że proces mutowania jest w pewien sposób paradoksalny, gdyż łączy w sobie przypadkowość i celowość.
- Mutacje, które powstają są przypadkowe. Jednak jeśli są one korzystane dla wirusa, tzn. nadają mu dodatkowe funkcje ułatwiające np. namnażanie i rozprzestrzenianie, to dzięki tym mutacjom wirus będzie w stanie przetrwać i ewoluować. Mutacje zostają utrwalone w kolejnych pokoleniach wirusa, tak jak w ewolucji naturalnej.
Same mutacje są niewielkimi zmianami w materiale genetycznym wirusa. Jak tłumaczy specjalista z Akademickiego Ośrodka Diagnostyki Patomorfologicznej i Genetyczno-Molekularnej przy UMB, spowodowane są różnymi czynnikami zewnętrznymi, np. promieniowaniem, czynnikami fizycznymi, chemicznymi. W ich wyniku dochodzi do uszkodzenia materiału genetycznego i powstają nowe warianty. Są też takie mutacje, które osłabiają wirusy, doprowadzając do ich zamierania.
- Przerwanie łańcucha mutacji jest praktycznie niemożliwe. Może gdybyśmy doprowadzili do sytuacji istnienia jedynie pojedynczych ognisk ściśle kontrolowanych i zlokalizowanych, to wtedy tak. Ale jeśli wirus znajduje się wszędzie, to jest to nierealne - mówi doc. Charkiewicz. - To, że notujemy teraz mniej zakażeń, to nie znaczy, że koronawirusa nie ma. On jest, tylko jest go mniej, z racji chociażby pory roku, ale on w tej chwili buduje sobie background w postaci wariantów i na jesieni najprawdopodobniej wybuchnie czwarta fala z dominacją wariantu indyjskiego.
Jak podkreśla doc. Charkiewicz, szczepienia są bardzo ważne, ale musimy liczyć się z ich mniejszą skutecznością wobec nowego wariantu i tym, że osoby szczepione będą chorować.
Czy w Polsce wykryto jeszcze jakieś niepokojące nowe mutacje?
- Mamy już kilka przypadków mutacji C.36+L452R, która po raz pierwszy pojawiła się w Egipcie. To wariant bacznie monitorowany i możemy zauważyć, że powoli wypiera inne mutacje na świecie. Zobaczymy, jak sytuacja będzie się rozwijać. Na chwilę obecną wariant indyjski wydaje się najsilniejszy.