Nigdy nie lubiła nudy i samotności. Zawsze kręciło ją odkrywanie nieodkrytych jeszcze miejsc, poznawanie nowych ludzi. Jako osoba zadaniowa - gdy coś sobie postanowiła - od razu próbowała wprowadzić to w życie. Choć cały czas starała się twardo stąpać po ziemi, postanowiła, że pobuja w obłokach. Dosłownie.
- Kiedy pojawiła się myśl, aby zostać stewardesą, zaczęłam szukać dróg, które mogłyby mnie zaprowadzić na pokład samolotu. I znalazłam - uśmiecha się Kasia.
Pokochała samoloty i podniebne latanie, obsługę pasażerów. W niepospolitej profesji, zwłaszcza w takich regionach jak pow. jasielski, oddalonych od lotnisk spełnia się już kilka lat, lecz wciąż jej mało.
- Jest to bardzo ciężka praca, która popłaca. Szczególnie wczesnym porankiem, gdy mogę podziwiać przepiękne wschody słońca i patrzeć, jak budzi się nowy dzień. Bądź w czasie startu, kiedy zostawiam na Ziemi wszelkie troski i skupiam się na pasażerach oraz moich obowiązkach. Życie oraz budynki z kilkunastu kilometrów nad ziemią wydają się być mniej skomplikowane, a co za tym idzie i nasze problemy przestają mieć olbrzymie znaczenie - podkreśla stewardesa.
Kalorie, ważenie, ćwiczenia do omdlenia
Jej przykład pokazuje, że nawet jeśli człowiek dzień w dzień wznosi się wysoko w przestworza, nie wszystko co trapi, boli, ogranicza, stanowi ciężar można zostawić na dole. I z głową w chmurach całkowicie zapomnieć o świecie. Ale to, co przeszła nasza bohaterka może być też inspiracją - do walki o lepsze jutro, spełnianie marzeń. Oraz dowodem na to, że nigdy nie należy się poddawać.
- Anoreksja pojawiła się w moim życiu niespodziewanie. Moja relacja z jedzeniem od dawna była skomplikowana. Czułam się winna, że jem. Uważałam, że nie zasługuję, aby jeść. Wiele razy to mój nastrój dyktował mi, że mam nie jeść, w taki sposób radziłam sobie z stresem, emocjami, różnymi sytuacjami - wspomina Katarzyna Zachacz. - Choroba najmocniej zaczęła kontrolować moje życie w czasie, kiedy zostaliśmy zamknięci w domach. Kiedy nie miałam wpływu na moje plany, pracę, realizację celów, na moją codzienność, która się drastycznie zmieniła. Jestem osobą, która uwielbia mieć wszystko perfekcyjnie zaplanowane, w tamtym czasie nie mogłam - tłumaczy.
Straciła kontrolę. Nad jedzeniem, nad własnym ciałem - mimo poczucia całkowitej kontroli. Zaczęło się liczenie kalorii, ważenie każdego posiłku, ciągłe stawanie na wadze, nakręcanie się do ćwiczeń, tak intensywnych, że niejednokrotnie prowadziły do omdleń, gdy zbytnio eksploatowane ciało nie miało już energii.
- Myślałam, że wszystko kontroluję, ale to już była choroba, choć nie byłam jeszcze tego świadoma. Wmawiałam sobie, że prowadzę zdrowy tryb życia. Nie słuchałam, co moje ciało chce mi zakomunikować, aż w pewnym momencie zatrzymało mnie w sposób dość drastyczny. Nie miałam nawet siły, by wstać z łóżka - wyznaje Kasia.
- CZYTAJ TEŻ: Z anoreksją na pokładzie. Wyznanie stewardesy – rozmowa z Katarzyną Zachacz o jej pracy, chorobie i książce
Codzienność osoby zmagającej się z anoreksją to nieustanna walka. Zwłaszcza w przypadku zaawansowanego stadium choroby. 25 -latka nie owija w bawełnę - kto doprowadzi się do takiego stanu, nie ma życia. Non stop myśli o jedzeniu, jako o czymś zakazanym, o zjedzonych i spalonych kaloriach. Izoluje się od bliskich, znajomych.
Zmiany w postrzeganiu ludzi
- Na porządku dziennym jest strach przed głosem anoreksji, który pojawia się w głowie w czasie jedzenia, połączony z bezsilnością i całkowitym poddaniem się temu, co mówi choroba. Osoba chora na anoreksję ma zaburzoną percepcję widzenia samej siebie oraz całego świata. Najbliższych, którzy zaczynają dostrzegać problem, widzi jako zagrożenie, co tylko potęguje strach oraz złość. Własne ciało postrzega z perspektywy, która nie ukazuje go takim, jakie naprawdę jest. Wynika to ze zmian, jakie zachodzą w tkankach w mózgu pod wpływem niedożywienia. Jest to reakcja organizmu na ciągłe głodówki - tłumaczy Katarzyna Zachacz.
Jej oswajanie się z myślą, że ma poważny problem, któremu musi stawić czoła, chwilę trwało. - Doszło do kilku sytuacji, które wyraźnie pokazały mi, że coś dzieje się ze mną złego, że moja relacja z jedzeniem nie jest zdrowa. Były to m.in. omdlenia podczas ćwiczeń, z braku sił i jednocześnie złości na samą siebie, ze powinnam dać z siebie więcej. Wyraźne sygnały alarmowe dostawałam też, kiedy po krótkim dniu w pracy musiałam spędzić kolejny dzień, lub nawet dwa w łóżku, aby się zregenerować, bo nawet zrobienie kilku kroków do łazienki było dla mnie wysiłkiem - opowiada.
Wraz ze zmęczeniem fizycznym, narastało również to psychiczne. W końcu coś w Katarzynie pękło.
- Spełniałam tylko polecenia anoreksji. Czułam, że nie chcę tak żyć, zaczęłam tęsknić za życiem, kiedy sama wybierałam co, ile oraz kiedy jem, za swobodnym wyjściem do restauracji oraz za uśmiechem i energią, sprzed choroby. Zdecydowanie duży wpływ na zmianę mojego myślenia miały najbliższe mi osoby, które widząc mnie w takim stanie, wyraźnie zaczęły komunikować mi, że powinnam rozpocząć leczenie - wyznaje Kasia.
Nie ukrywa jednak, że nim podjęła walkę z chorobą, była dla niej tematem tabu.
- Ucinałam każdą rozmowę, w której padało to słowo. Drażniło mnie i frustrowało. A kiedy zaczęłam uświadamiać sobie, że mam poważny problem, bałam się o tym mówić. Czułam wstyd. Zaledwie kilka najbliższych osób wiedziało o moim stanie, inni się domyślali i dopytywali, schudnięcie tłumaczyłam „zdrowym stylem życia”. Obwiniałam się, że wpadłam w sidła tej choroby, nie zauważyłam w porę momentu, w którym anoreksja zaczyna przejmować stery w moim życiu. Jednak z czasem, poszerzając wiedzę na temat zaburzeń odżywiania oraz psychicznych, dzięki terapii i pracy nad sobą zrozumiałam, że zaburzenia odżywiania, choroby, uzależnienia nie są naszym świadomym wyborem. Wszystko ma swoją ukrytą przyczynę, jednak dzieje się to na poziomie nieświadomym - wyjaśnia Kasia.
Ma świadomość, że jej walka z anoreksją nie jest jeszcze zakończona. Leczenie tej choroby to długi proces, obfitujący w wiele momentów zwątpienia, naznaczony cierpieniem. By był skuteczny, niezwykle ważna jest praca nad sobą, swoimi emocjami, przekonaniami, myślami.
- Najważniejsze jest, aby być w tym procesie i uczyć się, w jaki sposób stawić czoła chorobie. Zaburzenia odżywiania są złożone, wymagają ogromu pracy przede wszystkim nad zdrowiem psychicznym. Co ważne - nawet jeśli osoba chora osiągnie prawidłową wagę, nadal może być chora. Anoreksja to choroba duszy, to ona krzyczy bardzo głośno, kiedy zagładzamy ciało. Jedzenie stanowi tylko narzędzie do pozbycia się z ciała nagromadzonych emocji - tłumaczy Katarzyna.
W potyczce z anoreksją bardzo pomocna okazała się zmiana myślenia.
- Często zapominamy, że jesteśmy nie tylko ciałem, ale i duszą i umysłem. Wszystkie te elementy muszą być w równowadze, abyśmy żyli zgodnie z samym sobą - stwierdza z przekonaniem. Takim holistycznym podejściem zaraziła 25-latkę Aneta Podolska-Kamińska, psychodietetyk z Jasła, która pomogła Katarzynie odzyskać formę. - Cały czas uczy mnie, jak łączyć duszę, ciało oraz umysł - zaznacza Kasia. - Olbrzymie wsparcie dostałam również od mamy, która była przy mnie w trudnych, bolesnych momentach oraz od byłego partnera. Mimo że musiał mnie dzielić z anoreksją, był przy mnie i ocierał łzy, kiedy tego potrzebowałam - dodaje.
Gdy pytamy, co czuje, oglądając siebie na zdjęciach wykonanych przed wypowiedzeniem wojny chorobie, długo się nie zastanawia.
- Czuję, że bardzo chciałabym mieć taką figurę jak wtedy, ale jednocześnie w mojej głowie pojawia się to, co czułam w tamtym czasie. Olbrzymie wyczerpanie fizyczne i psychiczne, smutek, złość, frustrację oraz całkowity brak energii. Ostatki energii, które w sobie miałam pożytkowałam na ukrywanie choroby i uśmiech przez łzy. Dziś wiem, że figura ze zdjęć z tamtego okresu nie jest warta mojego bólu - podsumowuje.
Opisała swoją walkę, by dać siłę innym
Uporanie się z demonami wyniszczającej choroby nie tylko przywróciło jej życiu kolory, ale również zainspirowało do podzielenia się swoją historią z innymi. Ukazała się książka „Z anoreksją na pokładzie. Wyznanie stewardesy”, którą Katarzyna napisała i wydała we współpracy z wydawnictwem New Edit. Nasza rozmówczyni nie kryje, że przedstawienie światu osobistych przeżyć nie jest rzeczą łatwą, ale uznała, że warto to zrobić.
- Polskie społeczeństwo potrzebuje tego typu książek. Gdy chorowałam, nie mogłam znaleźć żadnej dobrej książki o anoreksji, takiej, która by mi pomogła. Stąd też decyzja o samodzielnym opisaniu choroby, z którą po cichu zmaga się wiele osób - zdradza.
Odważną opowieść 25-latki ze Święcan można zakupić m.in. w salonach sieci Empik. Autorka liczy, że przeczytają ją nie tylko osoby, które na własnej skórze przekonały się, do czego może prowadzić anoreksja, ale wszyscy żądni motywacji do zmiany swojego życia, skierowania go na właściwe tory. Katarzyna Zachacz przyznaje, że anoreksja odbiła się nie tylko na jej zdrowiu. Pokłosiem choroby był także rozpad związku 25-latki. - Nie przetrwał w starciu z anoreksją. Obecnie więc poświęcam się pracy nad sobą, poznaniu oraz akceptacji samej siebie. Jestem otwarta na to co przyniesie mi życie - uśmiecha się.