Spis treści
„Lex szarlatan”. Czy projekt nowelizacji ukróci pseudoterapie?
W czerwcu 2025 roku na stronie Rządowego Centrum Legislacji opublikowano projekt nowelizacji Ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, określany potocznie jako „lex szarlatan”. Jego celem jest skuteczniejsze przeciwdziałanie szkodliwym praktykom pseudoterapeutycznym, które obecnie funkcjonują w tzw. szarej strefie.

Obecnie prawo pozwala osobom bez wykształcenia medycznego swobodnie oferować usługi takie jak masaże energetyczne, biorezonans, ustawienia systemowe czy tzw. terapie duszy – o ile nie podszywają się pod lekarzy. Nowelizacja ma na celu ograniczenie tej swobody i wprowadzenie wyraźniejszych ram dla tego typu działalności.
Nowe przepisy rozszerzają definicję świadczenia zdrowotnego – obejmą również działania oddziałujące na zdrowie psychiczne i fizyczne, niezależnie od kwalifikacji osoby, która je świadczy. Wprowadzony zostanie obowiązek informowania klienta o braku uprawnień medycznych.
Za wprowadzanie w błąd lub stosowanie praktyk zagrażających zdrowiu będą grozić surowe kary – nawet do 2 mln zł.
Rzecznik Praw Pacjenta zyska też nowe uprawnienia: będzie mógł wydawać decyzje administracyjne, nakładać kary oraz żądać usunięcia szkodliwych treści z internetu – podobnie jak dziś UOKiK wobec nieuczciwych firm.
Z punktu widzenia rynku, to właśnie przedstawiciele tzw. medycyny alternatywnej mogą najbardziej odczuć skutki projektowanych zmian. Mowa o osobach oferujących usługi jako „terapeuci holistyczni”, „uzdrowiciele energetyczni”, „bioenergoterapeuci” czy „naturoterapeuci” – a także o działalnościach określanych mianem „medycyny informacyjnej” czy „terapii naturalnych”. Choć często działają poza oficjalnym systemem ochrony zdrowia, ich praktyki realnie wpływają na decyzje zdrowotne pacjentów – i nierzadko prowadzą do rezygnacji z leczenia medycznego.
Nowelizacja oznaczałaby dla nich istotne ograniczenia: konieczność zmiany języka reklamowego, dostosowania komunikacji z klientami, a w wielu przypadkach – zakończenia działalności, jeśli jej charakter nosi znamiona świadczenia zdrowotnego bez wymaganych kwalifikacji.
Kiedy brak kwalifikacji może kosztować życie
Bez wykształcenia psychologicznego, bez nadzoru, za to z pewnością siebie i dobrą autopromocją, oferują pomoc osobom w głębokim kryzysie, często z poważnymi zaburzeniami psychicznymi. Ich „terapie” bywają nie tylko nieskuteczne, ale też szkodliwe, prowadząc do pogłębienia problemów czy odcięcia się od profesjonalnej pomocy.
Jakie mogą być konsekwencje dla osoby w kryzysie psychicznym, z myślami samobójczymi, która zamiast pod skrzydła psychoterapeuty trafia pod opiekę osób niewykwalifikowanych?
Swoją opinią na ten temat podzieliła się ze mną ekspertka, Magdalena Drzyzga, współzałożycielka Przestrzeni Psychoterapeutki Warszawa, pedagożka, psychoterapeutka poznawczo- behawioralna w trakcie certyfikacji:
Osoba w kryzysie psychicznym, z myślami samobójczymi, często znajduje się w stanie skrajnego napięcia emocjonalnego, dezorientacji i przerażenia, przekonana, że jej cierpienie jest już nie do zniesienia – i co gorsza, nieodwracalne. W głowie pojawiają się myśli: „Nie widzę już wyjścia”, „Nie chcę nikomu sprawiać problemu”, „Może wszystkim byłoby lepiej beze mnie”. To moment, w którym szczególnie ważne jest, by człowiek nie został sam – ani też nie trafił w niekompetentne ręce. W kontakcie z profesjonalistą, psychologiem, psychoterapeutą lub psychiatrą, pierwszym i kluczowym krokiem w pracy z osobą w kryzysie psychicznym jest zawsze uważna ocena ryzyka. Nie chodzi wyłącznie o to, czy pacjent myśli o śmierci, ale o głębokie zrozumienie, co za tym stoi – jakie emocje, przekonania i doświadczenia są z tymi myślami powiązane. W przypadku podwyższonego ryzyka życia, psychoterapeuta może wspólnie z pacjentem zawrzeć kontrakt na życie, świadome zobowiązanie, że nie podejmie on próby samobójczej. Równocześnie opracowuje się plan bezpieczeństwa, czyli zestaw konkretnych działań na wypadek kryzysu: do kogo zadzwonić, gdzie się udać, jak nie zostawać samemu, kiedy emocje osiągają punkt krytyczny.
Warto podkreślić, że w takich sytuacjach profesjonalna pomoc może i powinna – mieć charakter zespołowy. Psycholog, psychoterapeuta i psychiatra mogą współpracować, wymieniać się wiedzą i wspólnie zadbać o to, by osoba w kryzysie otrzymała możliwie najpełniejsze i najskuteczniejsze wsparcie, zarówno w zakresie emocji, jak i ewentualnego leczenia farmakologicznego.
Tymczasem osoba bez odpowiedniego przygotowania, choć może działać z autentycznej chęci pomocy, nie dysponuje ani wiedzą, ani narzędziami, by właściwie ocenić zagrożenie, odróżnić myśli samobójcze od rezygnacyjnych, ani rozpoznać syndrom presuicydalny, czyli stan, w którym zawęża się postrzeganie świata, a śmierć wydaje się jedynym rozwiązaniem. Takie osoby mogą – nieświadomie – bagatelizować sygnały alarmowe, sięgać po niesprawdzone metody lub mówić rzeczy, które tylko pogłębiają cierpienie. „Nie uzdrawiasz się, bo za mało w to wierzysz” – niestety, tego typu komunikaty bywają spotykane w środowiskach pseudoterapeutycznych. A dla osoby w stanie emocjonalnego załamania mogą być szczególnie krzywdzące – bo wzmacniają poczucie winy, wstydu i przekonanie o własnej bezwartościowości. Warto pamiętać, że myśli samobójcze są desperacką próbą przerwania bólu, a zarazem wołaniem o pomoc. I właśnie dlatego tak ważne jest, by trafiły na osobę, która potrafi je przyjąć z empatią, ale i z wiedzą – bez dramatyzowania, bez moralizowania, bez szukania „szybkich rozwiązań.
Należy podkreślić, że w sytuacjach zagrożenia życia nie wystarczy dobre serce. Potrzebne są kompetencje. Psychoterapia to nie zestaw haseł motywacyjnych, ale realna, krok po kroku budowana droga z powrotem do życia, z jego bólem, ale i z możliwością zmiany.










