Już w czwartek w Białymstoku rozpocznie się XVII Zjazd Polskiego Towarzystwa Medycyny Nuklearnej. Tematem wiodącym tegorocznej edycji spotkania lekarzy zajmujących się diagnostyką i terapią radioizotopową będzie teranostyka nuklearna. W zjeździe specjalistów medycyny nuklearnej wezmą udział naukowcy i klinicyści z wiodących ośrodków z Polski i z zagranicy.
Prof. Janusz Myśliwiec, kierownik Zakładu Medycyny Nuklearnej UMB, przewodniczący komitetu organizacyjnego Zjazdu: Teranostyka jest terminem ściśle związanym z medycyną spersonalizowaną. To nowoczesne podejście do medycyny, kiedy – wykorzystując metody diagnostyczne, staramy się przewidzieć, jak dany lek zadziała u danego pacjenta. Dzięki temu wiemy, kiedy ten lek włączyć do leczenia, komu może on pomóc, a kogo po jego zastosowaniu narazimy jedynie na skutki uboczne.
Na czym to polega?
Na każdego, kogo boli głowa, aspiryna zadziała w mniejszym bądź większym stopniu. Są jednak i leki, i choroby bardziej skomplikowane. Jeśli mamy pozostać na polu medycyny nuklearnej, weźmy za przykład leczenie radioizotopowe. Poprzez wykonanie diagnostyki obrazowej przed leczeniem możemy sprawdzić na przykład, jaką ekspresję danego receptora wykazuje narząd objęty chorobą nowotworową. Szukamy, jak byśmy szukali klucza do zamka. Jeżeli znajdujemy właściwy klucz możemy przyłączyć do niego radioizotop- emiter promieniowania beta lub alfa, czyli taki, który niszczy nowotwór. W podobny sposób możemy przewidywać skuteczność różnych leków, chemioterapeutyków, wykorzystywanych zarówno w nowotworach, jak i innych chorobach. Teranostyka nuklearna to terapia oparta na radioizotopowej diagnostyce obrazowej. Jako klinicysta-endokrynolog te walory medycyny nuklearnej dostrzegam i doceniam.
I taka diagnostyka wykorzystywana jest w Białymstoku? Mamy odpowiedni sprzęt?
To bardzo nowoczesna, inteligentna diagnostyka, oparta właśnie o radioizotopy, które – w przeciwieństwie do radiologii, gdzie mamy zamknięte źródła promieniowania – podajemy doustnie lub dożylnie i sprawdzamy, gdzie powędrują. Radioznacznik jest wcześniej odpowiednio przygotowany do poszukiwania określonej tkanki. Możemy potem wykonać skan tego promieniowania i zobaczyć, jak rozkłada się w ciele.
Skan?
Zwykle nasze nuklearne maszyny są w hybrydzie albo z tomografią komputerową, albo z rezonansem magnetycznym. W Białymstoku dysponujemy naprawdę dobrym sprzętem. Trzeba przyznać, że w 2015 roku dokonała się rewolucja w tym zakresie.
A co się stało w 2015 roku?
W nowo wybudowanej części Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego powstał zupełnie nowy zakład- wyposażony zgodnie ze standardami światowymi. Mamy tu najnowocześniejsze wyposażenie- hybrydy nuklearne SPECT-CT, ale też bardzo nowoczesną komorę gorącą. Taka komora to serce każdego zakładu medycyny nuklearnej, gdzie możemy przygotować czy też dozować każdy radiofarmaceutyk. W Parku Naukowo-Technologicznym mamy też Laboratorium Obrazowania Molekularnego, w oparciu o PET-MR . Nie będzie przesadą, jeżeli powiem, że jest to najbardziej innowacyjne, najbardziej wszechstronne urządzenie do skanowania ludzkiego ciała. W Polsce mamy tylko dwa takie aparaty: jeden właśnie u nas, w Białymstoku, drugie w Bydgoszczy.
Proszę podać przykłady, kiedy ta medycyna nuklearna jest wykorzystywana w praktyce?
Od 2015 roku inaczej leczymy raka tarczycy. Dziś po operacji możemy przeprowadzić leczenie radiojodem. Przez ostatnich siedem lat pomogliśmy w ten sposób ponad 200 osobom. Specjalnej sondy wykrywającej promieniowanie podanego wcześniej radioizotopu podczas operacji używają chirurdzy endokrynologiczni przy operacjach przytarczyc i chirurdzy ginekolodzy w poszukiwaniu węzła wartowniczego w przypadku usuwania nowotworów.
Cały czas też poszerza się gama radioznaczników, które wykorzystujemy w badaniach. Pojawiają się nowe, z którymi wiążemy duże nadzieje w diagnostyce i leczeniu przede wszystkim raka stercza, który znajduje się w pierwszej trójce tzw. killerów nowotworowych ludzkości, ale też guzów mózgu. W najbliższym czasie planowany jest zakup generatora germanowo- galowego, niezwykle przydatnego w diagnostyce raka stercza i guzów neuroendokrynnych. Ale to nie koniec. Nowe działania wciąż idą pełną parą. Przy uczelni powstaje już centrum obrazowania molekularnego, oparte na nowoczesnym laboratorium radiochemicznym. To umożliwi nam nie tylko produkcję radioznaczników na własne potrzeby, ale też prace nad projektowaniem nowych, innowacyjnych radioznaczników, ale także wykonywanie różnych zleconych projektów w kooperacji z firmami farmaceutycznymi w przyszłości. Mam nadzieję, że w przyszłości znajdzie się tam cyklotron.
Cyklotron? Po co w Białymstoku cyklotron?
To akcelerator, który umożliwiłby nam produkcję własnych znaczników pozytonowych czyli tych, których używamy w PET-ach. Dziś nie mamy takich możliwości, posiłkujemy się radioznacznikami cyklotronowymi sprowadzanymi w Warszawy. Ale oprócz cyklotronu chcielibyśmy, pozyskać nano-PET-MR , czyli skaner do małych zwierząt.
Po co?
W ramach Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku działa Centrum Medycyny Doświadczalnej, gdzie hoduje się zwierzęta i przeprowadza doświadczenia w warunkach wysoko wystandaryzowanych, spełniających wszelkie najbardziej wyśrubowane wymogi. Tam najprawdopodobniej znajdzie swoje miejsce przedkliniczny PET-MR, o którym wspomniałem.
Medycyna nuklearna jest bezpieczna? Czy nie niesie zbyt wielkiego ryzyka niepożądanych skutków ubocznych?
Oczywiście, wiem, że słowo „nuklearna” stało się wręcz archetypem czegoś złowróżbnego. Po drugiej wojnie światowej kojarzy się z bombą atomową. To prawda- medycyna nuklearna jest takim jakby produktem ubocznym bomby atomowej, bo rozwinęła się w wyniku badań nad nią. Ale gdy tę wiedza i osiągnięcia wykorzystujemy do diagnostyki i leczenia, są to metody absolutnie bezpieczne. Po pierwsze– dawki, które stosujemy do tych badań, są tak niewielkie, że nie wywierają nawet istotnego wpływu farmakologicznego. Pod ścisłą kontrolą mamy też radioaktywność stosowanych radioizotopów, każdą dawkę rutynowo sprawdzamy miernikami aktywności. Ochrona radiologiczna w zakładzie medycyny nuklearnej jest ścisła- czuwają nad tym inspektorzy, W praktyce nie tylko nie przekraczamy dozwolonych norm promieniowania, ale nie dosięgamy nawet ich 10 procent.