W Polsce potwierdzono pierwszy przypadek zakażenia małpią ospą. Czy mamy się czego obawiać?
Jeśli pyta mnie Pani, czy powinniśmy teraz panikować i masowo wykupywać papier toaletowy i mąkę tak, jak robiliśmy to na początku pandemii koronawirusa, to moja odpowiedź brzmi: absolutnie nie! Pojawienie się na niespotykaną dotąd skalę przypadków małpiej ospy w Europie i Stanach Zjednoczonych powinno natomiast zaniepokoić organizacje, które się tym zajmują, czyli np. WHO, ECDC (Europejskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób), jak również decydentów zarówno na poziomie Europy, jak i poszczególnych krajów. Chodzi o przygotowanie się na potencjalne różne scenariusze. Dla nas, jako zwykłych obywateli, na razie nie powinien to być powód do zmartwienia i kolejny stres.
Nie ma się co dziwić, że część z nas poczuło strach. Przez ostatnie ponad dwa lata staliśmy się bardziej wyczuleni na punkcie wirusów.
Dlatego powinniśmy zadbać o rzetelne poinformowanie i wyedukowanie społeczeństwa, czym jest małpia ospa. Tak, by nie dopuścić do rozprzestrzeniania się różnych absurdalnych teorii i informacji, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Np. jak ta, że małpia ospa spowodowana jest przez szczepionkę astrazeneca przeciw COVID-19. W szczepionce astrazeneca znajduje się wektor, który został stworzony na bazie, czyli na kanwie informacji pochodzącej z adenowirusa występującego u małp, ale nie ma on kompletnie nic wspólnego z wirusem ospy małpiej.
Kolejny fake news to to, że ospa małpia to choroba homoseksualistów. To nieprawda. Ta choroba może dotknąć wszystkich, niezależnie od ich orientacji seksualnej, rasy, płci itd. Mówienie o wirusie małpiej osoby jako o chorobie homoseksualistów może posłużyć - jak stało się to 40 lat temu przy HIV i AIDS - do stygmatyzacji osób homoseksualnych. A jednocześnie do poczucia złudnego bezpieczeństwa osób spoza tego środowiska oraz ukrywania zakażeń, bo wielu ludzi może wstydzić się przyznawać do wysypki, choć należy ją szybko zdiagnozować i leczyć.
Jak to się stało, że małpia ospa, która głównie była kojarzona z Afryką, rozprzestrzeniła się po Europie?
Nie ma w tym nic wyjątkowego. Choć sama choroba uznawana jest w Europie za egzotyczną, nie po raz pierwszy ją tu rozpoznano. Już wcześniej zdarzały się takie przypadki, były one jednak pojedyncze i w zdecydowanej większości wiązały się z bezpośrednim kontaktem chorego z zakażonym zwierzęciem. Wiedzieliśmy również, że choroba, choć nieefektywnie, może przenosić się między ludźmi. Zainteresowanie tą chorobą wywołał fakt, że pojawiło się wiele ognisk i duża w porównaniu do przeszłości liczba przypadków. Na pytanie co się stało, że wirus rozprzestrzenił się na taką skalę - na ten moment nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Czy był to przypadek, który sprawił, że bardzo dużo osób zaraziło się jednocześnie czy też nastąpiła jakaś zmiana w samym wirusie, która sprawiła, że transmisja między ludźmi stała się bardziej efektywna – to na razie niewyjaśnione kwestie, na które naukowcy szukają odpowiedzi.
Jak możemy się zarazić?
Najczęściej do zakażenia dochodzi od chorego zwierzęcia, jednak możemy zarazić się również przy bliskim kontakcie z drugą osobą - np. w czasie stosunku seksualnego lub kontaktu z zakażoną skórą lub płynami ustrojowymi. Pojawiają się także sugestie, że do zakażenia może dochodzić drogą kropelkową, jednak na ten moment mamy zbyt mało danych żeby jednoznacznie ocenić rolę tej ścieżki.
Czyli małpią ospą jest trudniej zakazić się niż koronawirusem?
Tak. Ten kontakt musi być bliższy niż w przypadku SARS-CoV-2.
Jakie objawy powinny nas zaniepokoić?
Wirus małpiej ospy potrzebuje tydzień - dwa tygodnie, by wywołać objawy. Zazwyczaj zaczynają się one od gorączki, dreszczy, kaszlu i bólów mięśniowych, ale z czasem pojawiają się wyraźne zmiany skórne. Z czasem krostki przekształcają się w pęcherzyki wypełnione ropą i tworzy się z nich strup, który później odpada.
Czy współczesna medycyna zna skuteczne sposoby leczenia małpiej ospy?
Tak. To co jednak należy podkreślić to fakt, że znacząca większość przypadków, które odnotowano do tej pory w Europie, były bardzo łagodne i ustąpiły samoistnie. Na rynku dostępny jest także lek - Tecovirimat, który może być stosowany w jej leczeniu. Na razie nie jest jednak powiedziane, że ktokolwiek będzie wymagał jego podania.
A szczepionki?
Nie mamy celowanej szczepionki przeciw małpiej ospie, natomiast mamy szczepionkę przeciwko ospie prawdziwej. Na podstawie danych historycznych szacuje się, że w około 85 proc. chroni ona nas także przed małpią ospą.
Wydaje się, że temat małpiej ospy na dobre wyparł obecnie temat koronawirusa. Mało kto z nas myśli o tym, że COVID-19 może do nas wrócić jesienią.
Jesiennej fali zachorowań na pewno nie unikniemy. Wciąż pozostaje jednak otwarte pytanie, jak to się przełoży na zgony i obłożenie szpitali. Czy będzie tak jak wiosną tego roku, gdy mieliśmy rekordowe liczby zakażeń, a relatywnie mało hospitalizacji? Czy ochrona, którą zdobyliśmy, będzie wystarczająca, aby ochronić osoby z grupy ryzyka przed ciężkim przebiegiem? Czy nowe warianty będą bardziej zjadliwe? Musimy podchodzić do sprawy rozsądnie i - szczególnie jeśli jesteśmy osobami z grupy ryzyka (starszymi czy z chorobami podstawowymi) - zabezpieczyć się przed jesienią.
Jak?
Przede wszystkim doszczepiając się. Niestety, czwarta dawka tych szczepionek, które są dostępne, nie daje fenomenalnych rezultatów i raczej przywracają ochronę niż ją wzmacniają. Możliwe, że będą musiały nam wystarczyć, jednak cały czas trwają prace nad kolejnymi szczepionkami oraz badane są różne schematy podawania tych istniejących. Badania powinny się zakończyć w kolejnych miesiącach i wtedy mogą pojawić się konkretne rekomendacje.