Artur Barciś o zakażeniu koronawirusem. „Zrozumiałem, że mogę umrzeć”

Damian Świderski
Artur Barciś wyznał, że już kiedyś, w przeszłości znalazł się pod ścianą i stanął w obliczu zagrożenia życia swojego malutkiego synka.
Artur Barciś wyznał, że już kiedyś, w przeszłości znalazł się pod ścianą i stanął w obliczu zagrożenia życia swojego malutkiego synka. Fot: Wacław Klag
Artur Barciś od lat należy do najbardziej charakterystycznych aktorów komediowych w Polsce. Role Tadeusza Norka w „Miodowych Latach” czy w Czerepacha w „Ranczu” do dziś są uwielbiane przez telewidzów. W rozmowie z „Vivą” Barciś opowiedział trudnych chwilach, jakie przeżywał w związku z zakażeniem koronawirusem.

Artur Barciś bardzo ciężko zniósł zakażenie koronawirusem. Według słów samego aktora, w pewnym momencie znalazł się on na granicy życia i śmierci. Przed zakażeniem Barciś nie uskarżał się zbytnio na stan zdrowia. Jak mówi, dba o regularne badania, a ponadto w jego rodzinie zdarzały się przypadki długowieczności. Babcia aktora dożyła 96 lat, a jego mama nie tak dawno skończyła 90 lat.

Artur Barciś opowiedział o walce z koronawirusem. Wspomniał też o ratowaniu syna

Kiedy zachorował na Covid, w jego domu nie było nikogo oprócz niego samego. Telefonicznie wspierała go kochająca małżonka Beata, którą aktor nazywa pieszczotliwie Bebą.

- Nagle Covid spowodował, że znalazłem się na granicy, i nie wiedziałem, w którą stronę popchnie mnie los. (...) Leżałem w barłogu, potwornie się pociłem, ale nie miałem siły, żeby zmienić pościel. Nie spałem pięć dób. Na szczęście dzięki komórce Beba cały czas była przy mnie - opowiada w rozmowie z „Vivą”

Barciś wyznał też, że już kiedyś, w przeszłości znalazł się pod ścianą i stanął w obliczu zagrożenia życia bliskiej mu osoby. Chodziło o syna aktora – Franciszka. Pewnego dnia, gdy miał on zaledwie dwa lata, upadł w piaskownicy i dostał drgawek. Zszokowani rodzice zawieźli chłopca na pogotowie maluchem.

- Tam dowiedzieliśmy się, że go nie przyjmą, bo nie mają pediatry. W końcu powiedziano nam, że trzeba zrobić punkcję, ponieważ może to być zapalenie opon mózgowych. Powiedziano, że musimy liczyć się z jego śmiercią. Na szczęście skończyło się na zapaleniu gardła - mówi Barciś.

Źródło: VIVA/Pudelek

Polecjaka Google News - Portal i.pl
od 16 lat

mm

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze 4

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

w
wiktor
Na szczęście gdy chorowałem na Covid to jeszcze wtedy był nazywany grypą - luty 2020. Ciężko razem przechorowaliśmy całą rodziną, a potem cały świat zwariował. Na szczęście użyliśmy rozumu i wywaliliśmy telewizor. Dzięki temu uniknęliśmy powikłań poszczepiennych i cieszymy się do dziś dobrym zdrowiem.
C
Cichy
Współczuję.

Ja doszedłem w Covid do fazy zakłócenia świadomości. Byłem tak niedotleniony że miałem zwidy. Po kilkunastu dniach w szpitalu zacząłem funkcjonować ale powikłania po tym g...... mam do dziś.
Z
Zenek
Mniej pij
J
Jan
biedactwo!!!
Wróć na stronazdrowia.pl Strona Zdrowia