Takie mogą być skutki oddziaływania koronawirusa na ludzi - grozi nam wysyp pocovidowych inwalidów

O skutkach pandemii rozmawiamy z dr. Pawłem Grzesiowskim, prezesem Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń oraz ekspertem Naczelnej Rady Lekarskiej ds. COVID-19.

Panuje przekonanie, że COVID-19 spowodowany Omikronem u osób zaszczepionych ma łagodny przebieg? Łagodny, czyli…..

Czyli mniej objawów ze strony płuc, serca, bez zatorowości płucnej. Jest to postać choroby przypominająca mniej lub bardziej zaawansowane przeziębienie, często z takim objawami, jak gorączka, bóle mięśni, osłabienie.

Katar, kaszel też?

Mogą być. Jeżeli katar i kaszel są łagodne, to uznajemy, że jest to postać umiarkowanego covidu.

Niektórzy chorzy gorączkują, inni nie. Czy to prawda, że w obu przypadkach może w organizmie toczyć się stan zapalny, np. w oskrzelach? Zapalenie oskrzeli wydaje się charakterystyczne dla tego wariantu, bo z doniesień naukowych wynika, że Omikron nie zagłębia się głęboko w płuca, jak poprzednie warianty.

To prawda, badania wykazują, że ten wariant szybciej rozmnaża się w oskrzelach niż w płucach i rzadziej powoduje uszkodzenie płuc. Dodatkowo osoby posiadające odporność poszczepienną, aktywnie walczą z wirusem na poziomie dolnych dróg oddechowych, co zmniejsza ryzyko zapalenia i zatorowości.

Znam przypadek młodej kobiety, która bardzo ciężko przechorowała COVID-19, choć bez gorączki, bólu gardła, kataru czy kaszlu, za to z wymiotami, brakiem apetytu, biegunką. Do szpitala jednak nie trafiła, bo przez cały czas choroby miała dobrą saturację.

To przykład postaci COVID-19 tzw. żołądkowo-jelitowej, trudno ją nazwać łagodną - wirus, oprócz płuc, atakuje inne narządy, w tym przypadku jelito cienkie, co powoduje wymioty, biegunkę, zapalenie węzłów chłonnych w jamie brzusznej.

Czyli nie jest tak, że pacjent z cięższą postacią COVID-19 zawsze trafi do szpitala, a z lekką zawsze będzie się leczył w domu?

Do szpitala trafiają osoby, które mają problemy z oddychaniem, ponieważ potrzebują tlenu, czego im w domu nie zapewnimy, ale także osoby z zaburzeniami kardiologicznymi, neurologicznymi czy niewydolnością nerek.

Ale budezonid można stosować w domu?

Budezonid to nie tlen, choć również podaje się go za pomocą inhalacji. To lek sterydowy, który ma hamować stan zapalny w oskrzelach i w pewnym sensie blokować wirusowi możliwość wywołania ciężkiego zapalenia płuc czy oskrzeli. To nie jest jednak lek, który zabija wirusa. Tak jak łykamy ibuprofen, by nie dopuścić do nasilenia się stanu zapalnego, tak w tym przypadku stosujemy budezonid, bo nie ma ibuprofenu w postaci wziewnej.

Lekarz rodzinny może wystawić pacjentowi receptę na budezonid, jednak lek ten nie jest refundowany, a kosztuje powyżej 30 zł.

Niestety, w tym wskazaniu budezonid nie jest refundowany i jest to duże zaniedbanie systemowe, bo nie każdego chorego na niego stać. O refundacji w Polsce decyduje Ministerstwo Zdrowia. To samo dotyczy heparyn drobnocząsteczkowych, które często używamy w domowej terapii covid i po przechorowaniu covid, a nie są refundowane.

Czy osoba, która zakaziła się Deltą jesienią 2020 roku, przechorowała COVID-19, a wcześniej przyjęła trzy dawki szczepionki może wreszcie poczuć się bezpiecznie? Czy kolejne zakażenie Omikronem jej nie grozi?

Nie, tak absolutnie nie jest. I to jest też problem, że te przechorowania - na przykład rok temu, są już przełamywane przez nowy wariant wirusa i ta odporność ozdrowieńców nie chroni przed kolejnym epizodem choroby. Nawet teraz widzimy, że Omikron, który jest bardzo zakaźny, ma nową odmianę, która wywołuje powtórne zakażenia u osób, które już raz w tej fali chorowały. Im łagodniej przechodzimy COVID-19, tym mniejszą nabywamy odporność, a nowe warianty wirusa łatwiej je przełamują.

A jeśli dana osoba przyjęła trzy dawki szczepionki przeciw COVID-19, a następnie złapała Omikrona i przebyła infekcję, to jej odporność będzie większa?

Tak, aczkolwiek też nie wyklucza to zachorowania w przyszłej fali epidemicznej, jeśli pojawi się nowy wariant wirusa. Jeżeli ktoś przechorował COVID-19, a potem się zaszczepił lub odwrotnie - wpierw się zaszczepił, a potem zachorował, to jego odporność znacząco się powiększyła. Samo szczepienie chroni przed ciężkim przebiegiem COVID-19, ale nie wyklucza postaci przeziębieniowej, która wzmacnia odporność na pewien czas.

Czy po przechorowaniu warto sprawdzić sobie poziom przeciwciał COVID-19, by wiedzieć czy są one w stanie uchronić mnie przed reinfekcją Omikronem, czy też jej ryzyko jest bardzo duże?

Warto badać odporność, bo część osób nie odpowiada na szczepienia, tak jak byśmy tego oczekiwali, szczególnie pacjenci po 50. roku życia i osoby przewlekle chore. Badanie poziomu przeciwciał anty COVID-19 jest obecnie szeroko dostępne, oferuje je bardzo wiele laboratoriów sieciowych i nie tylko. Ten test nazywa się „ilościowe badanie przeciwciał - anty-S IgG SARS CoV - 2. Te przeciwciała powstają pod wpływem szczepienia, jak i przechorowania COVID-19, jeśli ktoś chce zbadać, czy chorował, musi oznaczyć przeciwciała anty-N.

Załóżmy, że przebyłam infekcję COVID-19 i wydaje mi się, że najgorsze mam już za sobą. Czy grożą mi jakieś powikłania?

Niestety, średnio co szósta osoba po COVID cierpi na rozległe powikłania. Obawiamy się przede wszystkim powikłań płucnych, neurologicznych, kardiologicznych i zatorowo-zakrzepowych, a tak naprawdę naczyniowych. To są te najważniejsze powikłania, które się mogą zdarzyć przy COVID-19. Czyli - przewlekłe uszkodzenie płuca w postaci zatorowości i włóknienia, w przebiegu którego tkanka płucna ulega bliznowaceniu. Jest to choroba bardzo niebezpieczna, bo nieodwracalna, która prowadzi do zaniku tkanki płucnej i może wymagać przeszczepu płuca. Bezpośrednim powikłaniem może być także odma, czyli sytuacja, gdy płuco pęka i przez pęknięcie powietrze przedostaje się do klatki piersiowej, powodując ucisk płuca i zagrożenie życia. Jeżeli chodzi o serce, to najczęstszym powikłaniem jest zawał mięśnia sercowego. Zawał to przecież nic innego jak zator tętnicy wieńcowej. Innym powikłaniem jest zapalenie mięśnia sercowego. Szczególnie teraz, przy Omikronie jest to bardzo zdradliwe, ponieważ pacjenci w ogóle nie mają objawów, świetnie się czują, skarżą się jedynie na zmęczenie czy osłabienie, a gdy robimy im echo serca, okazuje się, że mają zapalenie mięśnia sercowego. Są to często osoby młode, w dobrej kondycji, które nigdy wcześniej nie miały problemów kardiologicznych. Zdarza się, że nagle umierają, a najbliższe otoczenie nie ma w ogóle pojęcia, co takiego się wydarzyło. Mamy taki program w jednym z warszawskich szpitali - w którym echo serca wykonuje się każdemu pacjentowi po COVID-19. I okazuje się, że wyłapuje się wiele przypadków kompletnie bezobjawowego zapalenia mięśnia sercowego, które może skończyć się fatalnie. To tak jak przy grypie - chorzy też często nie mają pojęcia, że w ich sercu podstępnie toczy się proces zapalny, który manifestuje się zawałem serca podczas treningu lub silnego stresu.

Jak ustrzec się takich komplikacji?

Jedynie szczepienia zmniejszają realnie ryzyko powikłań pocovidowych. Jeżeli po przebyciu COVID-19 utrzymuje się osłabienie, zła tolerancja wysiłku, nie można sobie podbiec, wejść po schodach bez wysiłku- trzeba pomyśleć, czy przypadkiem nie mamy do czynienia z tą ukrytą postacią zapalenia mięśnia sercowego.

Kiedy po przechorowaniu COVID-19 powinniśmy zgłosić się do lekarza na badanie kontrolne? Po miesiącu takiej samoobserwacji?

Najlepiej zaplanować taką wizytę pocovidową mniej więcej dwa-trzy tygodnie po wyzdrowieniu. Wtedy najlepiej przeprowadzić badania kontrolne, sprawdzić, czy nic złego się nie dzieje. Można też zrobić sobie samemu prosty test wysiłkowy - np. wybrać się na kilkunastominutowy spacer i sprawdzić, jak się czujemy, czy się męczymy, czy kręci nam się w głowie, czy gorzej tolerujemy wysiłek fizyczny. To dobry moment, by zrobić sobie badania przesiewowe, w tym echokardiografię oraz badanie krwi w kierunku zatorowości - morfologię oraz wskaźniki układu krzepnięcia - dimery, fibrynogen, APTT.

Zaczynamy od wizyty u lekarza rodzinnego?

Oczywiście. Bo lekarz rodzinny jest pierwszym „filtrem”, który wyłapuje najważniejsze objawy. Jeśli uzna, że pacjent potrzebuje konsultacji pulmonologa czy kardiologa, to na pewno nas do nich skieruje. Pojawiają się teraz nowe poradnie dla pacjentów pocovidowych, warto ich poszukać w swoim rejonie, bo oferują one porady kompleksowe - badania przesiewowe, pulmonologiczne, kardiologiczne, neurologiczne, na ogół jest w nich też rehabilitant i psycholog. Jednym z powikłań pocovidowych, o którym jeszcze nie mówiłem, jest uszkodzenie mózgu. Wirus SARS CoV-2 atakuje również tkankę mózgową, dając różne zaburzenia neurologiczne. Część osób cierpi z tego powodu przewlekłego zaniku węchu i smaku, bezsenności, część ma depresję, albo zaburzenia koncentracji czy kłopoty z pamięcią. Dość często u pacjentów pocovidowych zdarza się tzw. zespół przewlekłego zmęczenia objawiający się brakiem energii do działania. Zdarza się, że otoczenie podejrzewa osoby, które przebyły COVID-19, o lenistwo lub hipochondrię, tymczasem cierpią one na zespół chorobowy, który polega na braku energii wynikającej ze złego funkcjonowania komórek. Podejrzewa się nawet, że wirus uszkadza nasze mitochondria, czyli elektrownie komórkowe, powodując zaburzenia w dostarczaniu energii. Ważne, by tych wszystkich objawów nie lekceważyć, nie odkładać wizyty u lekarza na później, bo znacznie trudniej walczyć dodatkowo z depresją. Wczesne rozpoczęcie rehabilitacji pocovidowej, która jest dostępna dla wszystkich nieodpłatnie, przyspieszy powrót do normalnego funkcjonowania w dotychczasowym trybie życia. Musimy o tym mówić i pisać jak najszerzej, bo za chwilę będziemy mieli wysyp ludzi, którzy są inwalidami pocovidowymi, a świadomość społeczna, czym jest ta nowa choroba, jest jeszcze bardzo mała.

Na początku 2020, kiedy rozpoczęła się pandemia, baliśmy się, bo było to nowe zagrożenie - uważa psychiatra Jacek Koprowicz, kierownik Przychodni Zdrowia Psychicznego w Centralnym Szpitalu MSWiA w Warszawie:

- Przestrzegaliśmy zakazów i nakazów, z czasem jednak niektórzy zaczęli bagatelizować względy bezpieczeństwa. Teraz ten lęk jest inny i zróżnicowany, zależny od indywidualnych warunków osób, które się boją - nie ma już tzw. reakcji zbiorowej. Są osoby, które chodzą w maskach nawet na powietrzu, a już na pewno przestrzegają rygorów sanitarnych, na przykład w sklepach, urzędach i instytucjach kultury, a są osoby kompletnie ignorujące zasady bezpieczeństwa. Wszyscy są jednak przemęczeni trwającą sytuacją i żyją w lęku. To obawy przed kolejnymi wariantami patogenu wywołującego COVID-19. Teraz niepokój wzbudza Omikron - podkreśla lekarz. - Boimy się również tego, że - mimo informacji o lekkim przebiegu choroby przy tym wariancie koronawirusa - COVID-19 przy omikronie może też mieć cięższy przebieg. Dr Jacek Koprowicz zwraca też uwagę, że podczas pandemii gwałtownie rośnie liczba młodych pacjentów psychiatrycznych - przekazał. U podłoża ich problemów leżą relacje w domu, relacje z rówieśnikami, które zostały tak skrajnie zaburzone przez sytuację epidemiologiczną, że częściej u młodych pojawiają się myśli rezygnacyjne i zamiary samobójcze. Chodzi o izolację nie tylko przed chorobą, ale i izolację wynikającą z napięcia, wewnętrzną, każdy, bo chce być w swoim, bezpiecznym świecie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na stronazdrowia.pl Strona Zdrowia