Jak długo utrzymuje się odporność na koronawirusa SARS-CoV-2?
Po przebytej infekcji czynnikiem zakaźnym odporność na dany patogen może utrzymywać się przez całe życie, ale równie dobrze ochrony tej może nie wystarczyć na rok. Dane na ten temat w przypadku nowego koronawirusa są wciąż cząstkowe i często rozbieżne, dlatego badacze wciąż przyglądają się działaniu układu odpornościowego i analizują przypadki innych epidemii.
Nową pandemię wywołał jeden z koronawirusów, które są dużą grupą wirusów odzwierzęcych. Często przenoszą się na ludzi, wywołując głównie infekcje oddechowe. Bywa też jednak odwrotnie, ponieważ koronawirusy mogą „przeskakiwać” z ludzi na zwierzęta, jak miało to miejsce chociażby w przypadku tygrysów w nowojorskim zoo. Naukowcy uznali nawet, że nowy koronawirus zagraża ponad 400 gatunkom.
Do epidemii spowodowanych w XXI wieku przez koronawirusy odzwierzęce należały SARS (w latach 2002-2003) oraz MERS (w 2012 r.). Jak wynika z przeprowadzonych wtedy badań osób zarażonych można wysnuć pewne wnioski na temat COVID-19.
W organizmach pacjentów, które wyleczyły się z SARS, specyficzne przeciwciała utrzymywały się we krwi jeszcze przez 2 lata, natomiast ozdrowieńcy po przejściu MERS mieli je przez okres 3 lat.
Niestety, przez cały ten czas stężenie ochronnych przeciwciał we krwi stopniowo malało – oznacza to, że zdolność tych immunoglobulin do niszczenia koronawirusa była coraz słabsza.
Przeprowadzono także eksperymenty z mniej groźnymi koronawirusami, którymi celowo zarażano ochotników. Wynika z nich, że przejście infekcji zapewnia tylko częściową ochronę przed zakażeniem w kolejnym roku, głównie zmniejszając dotkliwość objawów. Zauważono, że były one tym słabsze, im ciężej dana osoba przeszła pierwszą infekcję, co wynikało z bardziej nasilonej reakcji układu odpornościowego.
Przeczytaj także:
Kto zachoruje na COVID-19 i dlaczego odporność zbiorowa może być fikcją?
Ochronę przed koronawirusem zapewniają przeciwciała, które organizm wytwarza, zwalczając spowodowaną przez niego infekcję. Ich istnienie u pacjentów z COVID-19 jest dobrze udokumentowane, a zawierające je osocze krwi pobranej od ozdrowieńców z powodzeniem wykorzystuje się w leczeniu choroby.
Dowiedz się więcej na temat:
Liczba wytwarzanych przeciwciał i czas ich utrzymywania się we krwi nie u wszystkich są takie same. Świadczą o tym przypadki powtórnego zakażenia się SARS-CoV-2, które zaobserwowano nie tylko na świecie, ale również w Polsce. Zdarzyło się to lekarce, która zachorowała pół roku po tym, jak ciężko przebyła pierwszy COVID-19.
Pozytywny wynik testu na koronawirusa uzyskany po tym, jak wcześniej był on negatywny, może też co prawda świadczyć o tym, że ten pierwszy był fałszywy, jednak po porównanie genomów wirusów uzyskanych w obu badaniach najczęściej okazuje się, że były to inne jego szczepy.
Z badań wynika, że mocniejsza odpowiedź immunologiczna, która wiąże się też z występowaniem cięższych objawów, powoduje też silniejszą obronę. Słabe symptomy zarażenia mogą oznaczać niski stopień uodpornienia, a brak objawów – nie zapewniać go wcale.
Liczba przeciwciał wytworzonych przez organizm danej osoby, a więc i odporność na kolejne zakażenie, zależy głównie od tego, jakie było nasilenie infekcji.
Biorąc pod uwagę występowanie bezobjawowego przebiegu choroby u ok. 20 procent zakażonych, nie możemy więc liczyć na osławioną w ostatnich dniach „odporność zbiorową”.
Zjawisko nazywane też nabyciem odporności stadnej zakłada, że im więcej osób przejdzie chorobę w danym społeczeństwie, tym trudniej będzie się ona rozprzestrzeniać. Zarazki, które trafią na osobę odporną, nie będą przenosić się na kolejne. Zabraknie też potencjalnych chorych – i w ten sposób pandemia z czasem się wyciszy.
Próg liczby zachorowań, przy której naukowcy spodziewali się odporności zbiorowej w społeczeństwie, wynosi ok. 60 procent mieszkańców danego obszaru. Jak jednak pokazały na początku listopada 2020 r. statystyki prowadzone w Szwecji, może on być nawet niższy i wynosić ok. 45 procent. W kraju, który jako jeden z niewielu nie wprowadził restrykcyjnych obostrzeń, zaraziło się wielu młodych ludzi, a jest to grupa najbardziej aktywna towarzysko. I podczas gdy w Europie wskaźniki zachorowań na COVID-19 wciąż nie chcą spadać zgodnie z oczekiwaniami, w Szwecji ma to miejsce już teraz.
Na to, że optymistyczny scenariusz może się nie spełnić, wskazują doświadczenia zebrane przez naukowców na Islandii. Przebadano tam największy procent mieszkańców na świecie, dokonując przy okazji zaskakujących odkryć.
W grupie 9 tysięcy ochotników sprawdzonych przez niezależną firmę deCODE Genetics aż 50 procent osób z wynikiem pozytywnym należało do bezobjawowych nosicieli SARS-CoV-2. Choć nie było to badanie naukowo randomizowane (czyli z tzw. doborem losowym), wciąż daje pojęcie na temat tego, jak duża może być prawdziwa liczba zarażonych. Ci, których organizm nie zareagował na koronawirusa, mogą ulec mu przy następnej okazji.
Biorąc pod uwagę dostępne fakty możemy więc spodziewać się, że osoby wyleczone z ciężkiego COVID-19 nie zachorują przynajmniej przez 4-6 miesięcy, a te, u których infekcja była lekka, nie będą przechodzić dotkliwie następnej.
Polecamy również:
- Who Is Immune to the Coronavirus? New York Times
- Iceland lab's testing suggests 50% of coronavirus cases have no symptoms, CNN Digital
- Why Covid-19 is different for men and women, BBC Future
ZOBACZ: Ciąża i poród w czasach epidemii koronawirusa