Nowoczesny zabieg przeprowadzono na bijącym sercu, ale bez rozlewu krwi i otwierania klatki piersiowej.
– Najważniejsze jest to, że operacja odbywała się bez zatrzymywania serca, co dla pacjenta jest bardzo korzystne. Przy zabiegach małoinwazyjnych chory nie musi być podłączony do krążenia pozaustrojowego, nie rozcinamy mostka i nie otwieramy klatki piersiowej, jak ma to miejsce w przypadku klasycznych operacji, a robimy jedynie kilkucentymetrowe nacięcie na skórze. Ponadto takie rozwiązanie skraca czas operacji. Standardowa operacja trwa od trzech do czterech godzin, ta pozwoliła nam wykonać całą procedurę w niespełna godzinę
– tłumaczy kardiochirurg prof. Bogusław Kapelak, ordynator Oddziału Klinicznego Kardiochirurgii w szpitalu Jana Pawła II w Krakowie, którego zespół wykonał operację.
Chory, który przeszedł zabieg, cierpiał na niedomykalność zastawki mitralnej. To druga co do częstości występowania w Europie wada zastawkowa serca. Szacuje się, że dotyka kilkudziesięciu tysięcy Polaków. Na czym polega? Zastawka mitralna jest jedną z czterech zastawek, które znajdują się w sercu. Składa się z dwóch płatków, które zamykając i otwierając się, zapobiegają cofaniu się krwi płynącej z lewej komory serca do lewego przedsionka. Najczęściej po zawale albo w wyniku choroby mięśnia, kiedy dochodzi do uszkodzenia komory serca, komora się powiększa, rozciąga i płatki nie stykają się już ze sobą, prowadząc do niedomykalności zastawki.
– Zepsuta zastawka działa jak nieszczelny zawór: część krwi zamiast płynąć w kierunku aorty, cofa się do przedsionka. A z przedsionka do płuc, co wywołuje groźne przekrwienie płuc i duszność – wyjaśnia kardiolog prof. Andrzej Gackowski.
Harpun do leczenia serca
Fenomen obecnie przeprowadzonej operacji polegał jednak na tym, że krakowscy lekarze za pomocą systemu HARPOON naprawili ponownie już wcześniej operowaną zastawkę.
– Ten pacjent sześć lat temu przeszedł operację zastawki metodą klasyczną. Wówczas po otwarciu klatki piersiowej wycięto zepsuty fragment płatka i wszczepiony został specjalny pierścień, dzięki czemu zastawka zaczęła poprawnie pracować. Niestety, po kilku latach problem wrócił, gdyż doszło do zerwania strun ścięgnistych. Z racji tego, że ponowna naprawa zastawki klasyczną metodą była w tym przypadku niemożliwa, mieliśmy do wyboru w miejsce tej zepsutej wszczepienie metalowej protezy, która niestety nie jest idealna, albo znalezienie całkowicie nowego rozwiązania. Postanowiliśmy wykorzystać metodę HARPOON, którą do tej pory wykorzystywaliśmy jednie do naprawy zastawek u chorych, którzy wcześniej nie byli operowani – dodaje prof. Gackowski.
Specjaliści ze szpitala Jana Pawła II w Krakowie są pionierami w wykorzystywaniu metody HARPOON do naprawy zepsutych zastawek serc, w których zerwały się struny ścięgniste. W 2015 roku jako pierwsi na świecie przeprowadzili w tym samym zespole zabieg z użyciem tego urządzenia, które opracowali naukowcy z Uniwersytetu w Maryland w USA.
– Urządzenie Harpoon wprowadzamy przez mały otwór w klatce piersiowej do pracującego serca. Następnie jest on precyzyjnie, co do milimetra kierowany do nieprawidłowo działającej zastawki. Na zakończeniu urządzenia znajduje się sztuczna nić, którą implantuje się do płatka i zastępując te uszkodzone u chorego – tłumaczy kardiochirurg prof. Kapelak
Oczami są echokardiografiści
Trudność tej operacji polega na tym, że operator wykonujący zabieg nie widzi wprost samej zastawki, którą operuje. Ogromną rolę w tym zabiegu odgrywa więc lekarz kardiolog – echokardiografista. W tym konkretnym przypadku był to prof. Gackowski.
– Echokardiografia to technika diagnostyki obrazowej polegająca na badaniu struktur serca i dużych naczyń krwionośnych za pomocą ultradźwięków. Obraz zastawki przesyłany jest z serca na monitor dzięki sondzie umieszczonej w przełyku, a operator kieruje swoje narzędzia patrząc na ekran, jak w grze komputerowej – dodaje prof. Krzysztof Bartuś, który był operatorem i pokazuje trójwymiarowy film z zabiegu, na którym widać każdy ruch lekarzy.
– Echokardiografista podczas zabiegu jest oczami operatora. To on nawiguje go w kierunku zastawki. To mniej więcej tak jak z lataniem samolotem: pilot nie poleci bez nawigatora – wyjaśnia prof. Gackowski.
Jedyny taki ośrodek w Polsce
Szpital Jana Pawła 2 w Krakowie jest obecnie jedynym ośrodkiem w Polsce wykonującym zabiegi metodą HARPOON. Do zabiegu potrzebny jest nie tylko sprzęt i nowoczesna sala operacyjna wyposażona w najwyższej klasy sprzęt echokardiograficzny z wizualizacją 3D. Podstawowym warunkiem jest stworzenie multidyscyplinarnego zespołu specjalistów z zakresu kardiologii, kardiochirurgii i anestezjologii. Podczas tego pionierskiego zabiegi byli to kardiochirurdzy prof. Krzysztof Bartuś (operator) i prof. Bogusław Kapelak (asysta), kardiolog i echokardiografista prof. Andrzej Gackowski, anestezjolog dr Aniela Artyńska, pielęgniarka anestezjologiczna Barbara Walankiewicz, perfuzjonistka Joanna Feliksiak oraz pielęgniarki operacyjne: Elżbieta Pipień i Agnieszka Wątor.
– Musimy mieć świadomość, że ta metoda nie sprawdzi się u każdego chorego cierpiącego na niedomykalność zastawki mitralnej. Każdy chory wymaga indywidualnego podejścia. Od 2005 roku, a więc od momentu, kiedy również jako pierwsi na świecie wraz z prof. Sadowskim wszczepiliśmy pacjentowi bezszwową zastawkę aortalną, cały czas staramy się oferować naszym pacjentom szeroki wachlarz możliwości leczenia, niedostępny w żadnym innym szpitalu. Naszym najważniejszym zadaniem jest dobranie najlepszej metody dla konkretnego pacjenta i ratowanie również tych, którym wszyscy wcześniej odmówili
– dodaje prof. Krzysztof Bartuś.
Najpierw zespół kardiologów przeprowadza dokładną diagnostykę serca, a następnie decyzje o indywidualnym doborze odpowiedniej terapii podejmuje konsylium specjalistów – tzw. „heart team” – który działa zgodnie ze standardami i wytycznymi Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego i Europejskiego Towarzystwa Kardiochirurgicznego. W papieskim szpitalu tworzy go kilkunastu lekarzy, którzy także przeprowadzają zdalne konsultacje dla kilkunastu szpitali Polski Południowej. Dzięki temu pacjent może być skierowany bezpośrednio do Szpitala Jana Pawła II w celu wykonania konkretnego zabiegu.
– Chciałbym również pięknie podziękować wszystkim członkom naszego zespołu za pomoc w przeprowadzeniu tej trudnej technicznie operacji oraz dyrekcji Szpitala im. Jana Pawła II za nieustającą przychylność i życzliwość – podsumowuje prof. Krzysztof Bartuś.
Koszt takiego zabiegu to około 90 tys. złotych. Cała procedura jest w pełni finansowana przez NFZ.