Lekarze biją na alarm! Za kilka dni w szpitalach może zabraknąć podstawowych środków ochrony osobistej – maseczek, fartuchów, ochraniaczy na buty – a także wyrobów medycznych, np. płynów dezynfekujących.
- Od dłuższego czasu zakup artykułów ochrony osobistej i płynów do dezynfekcji jest praktycznie niemożliwy. Dostawcy, z którymi mamy podpisane umowy, nie realizują zamówień – wyjaśnia w rozmowie z „Polską Times” i Agencją Informacyjną Polska Press Robert Krawczyk, dyrektor Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
ZOBACZ TEŻ INNE INFORMACJE O KORONAWIRUSIE SARS-CoV-2:
- Czy zamawiając z AliExpress można zarazić się koronawirusem?
- Sekta rozpętała epidemię koronawirusa
- Dzieci tajnymi nosicielami koronawirusa?
- Chiny: zniszczą górę banknotów, by powstrzymać koronawirusa
- Ile prawdy jest w teoriach spiskowych nt. koronawirusa?
- Nad Wuhan unosi się tajemnicza mgła. To "smog śmierci"
Zwraca on uwagę na „spekulacyjne działanie niektórych dostawców”. - Za zwykłe maseczki chirurgiczne, za które jeszcze niedawno płaciliśmy w granicach 30 gr za sztukę, w zeszłym tygodniu żądano już nawet 11,5 zł – mówi, nie kryjąc oburzenia.
Uniwersyteckie Centrum Kliniczne WUM utworzyło już blisko dwa tygodnie temu magazyn centralny deficytowych materiałów. Artykuły są wydawane jedynie na podstawie konkretnego zapotrzebowania. W ubiegłym tygodniu państwowa Agencja Rezerw Materiałowych dostarczyła do szpitala 300 kombinezonów i 980 masek Hepa.
CZYTAJ TAKŻE: Zakaz wywozu leków z Polski
Krawczyk wyjaśnia, że w przypadku opieki nad pacjentem z potwierdzonym koronawirusem liczba zmian ochronnego stroju wynosi 24 komplety na dobę w opiece intensywnej i 6 kompletów w zwykłej opiece (oddział izolacyjny, SOR, itp.).
O brakach mówi również Mariusz Mazurek, rzecznik szpitala dziecięcego przy ul. Niekłańskiej w Warszawie. - Prowadzimy ewidencję wydawanych środków ochrony osobistej, wydaliśmy zalecenia mówiące o tym, że muszą być bardzo rozsądnie użytkowane – wyjaśnia. Jak dodaje, dostawcy nie są w stanie realizować dostaw i wypowiedzieli umowy. Szpital wystąpił już do Agencji Rezerw Materiałowych o dostawę m.in. masek i fartuchów, „i czeka na odzew”.
Pojawiają się również sygnały o problemach z dostawami jednorazowego sprzętu, który jest sprowadzany z Chin.
Nie dość, że szpitalne zapasy powoli się kończą, to w ostatnich dniach na terenie jednego ze stołecznych szpitali doszło nawet do kradzieży kilku dozowników z płynem do dezynfekcji rąk, które były umieszczone w salach pacjentów. Dlatego dyrekcja placówki podjęła decyzję o ich usunięciu, a personel nosi płyn w małych buteleczkach przy sobie.
O problemach z realizacją zamówień informują sami producenci. „Mając na uwadze obecną sytuację, związaną z drastycznie zwiększającą się ilością zamówień na nasze środki dezynfekcyjne, spowodowaną wystąpieniem koronawirusa informujemy, że dokładamy wszelkich starań by odpowiedzieć na państwa zgłoszenia i potrzeby. Realizacja poszczególnych zamówień jest uzależniona jednak od dostępności konkretnych produktów, nad czym nieustająco pracujemy” - czytamy w komunikacie Schülke Polska.
Dostawy do szpitali ma zapewniać Agencja Rezerw Materiałowych. Minister zdrowia Łukasz Szumowski przyznał jednak w poniedziałek, że priorytetem są dostawy dla szpitali zakaźnych.
Milion litrów płynu do dezynfekcji rąk na specjalne zamówienie rządu ma wyprodukować Orlen, ale ma on trafić przede wszystkim do szkół.