Działający przy Fundacji Batorego Zespół ekspertów wyborczych apeluje o przełożenie terminu wyborów prezydenckich. Eksperci wskazują, że organizacja wyborów w zaplanowanym na 10 maja terminie zagrozi konstytucyjnemu wymogowi ich powszechności i równości, a także może przyczynić się do zwiększenia zagrożenia epidemicznego, a więc zagrożenia zdrowia i życia nas wszystkich.
Minister Zdrowia Łukasz Szumowski, osoba niewątpliwie zorientowana w sytuacji zagrożenia koronawirisem w Polsce, na pytanie zadane w RMF o możliwe odłożenie terminu wyborów prezydenckich, nie chciał się w poniedziałek jednoznacznie wypowiedzieć.
Minister zapowiedział tylko, że w kwietniu, jeśli zostanie zapytany o opinię na ten temat, będzie się do niej ustosunkowywał mając aktualną informację co do zagrożenia epidemiologicznego i ew. zagrożenia dla ludzi.
Problem z prawidłowym przygotowaniem tej powszechnej elekcji jest realny. Zwracają na to uwagę nasi samorządowcy. Nie ma jeszcze ich wspólnego stanowiska, ale zapewne takowe się pojawi, jeśli nie zostaną podjęte przez władze decyzje zmieniające datę wyborów.
Wymownym przykładem realnego zagrożenia dla mieszkańców były ostatnie wybory samorządowe we Francji. Rząd francuski naraził obywateli, także członków komisji, na olbrzymie ryzyko zachorowania, zakażenia koronawirusem. Liczba takich zachorowań na razie nie jest znana, bo przecież okres inkubacji wirusa cov-19 trwa od kilku do kilkunastu dni (wybory odbyły się 15 marca).
Prezydent Emmanuel Macron i premier Edouard Philippe nie zdecydowali się odwołać I tury wyborów samorządowych, mimo ostrzeżeń epidemiologów a także protestów części elit politycznych.
Tymczasem szef partii rządzącej Jarosław Kaczyński w weekendowej rozmowie w RMF uznał, że w tej chwili nie przesłanek do tego, żeby wprowadzić stan klęski żywiołowej. - Tylko wtedy wybory mogą być odłożone, więc pamiętajmy o tym ograniczeniu konstytucji - mówił. Powoływał się na przepisy ustawy zasadniczej. - Muszą być przesłanki konstytucyjne. Tych przesłanek w tym momencie w moim najgłębszym przekonaniu nie ma i mam naprawdę nadzieję bardzo mocną na to, że nie będzie ich także w ostatnim okresie przed 10 maja - zapewniał szef PiS.
Stan klęski żywiołowej określa art. 232 Konstytucji RP. "W celu zapobieżenia skutkom katastrof naturalnych lub awarii technicznych noszących znamiona klęski żywiołowej oraz w celu ich usunięcia Rada Ministrów (rząd) może wprowadzić na czas oznaczony, nie dłuższy niż 30 dni, stan klęski żywiołowej na części albo na całym terytorium państwa. Przedłużenie tego stanu może nastąpić za zgodą Sejmu".
A więc wszystko w rękach premiera i w sytuacji ew. decyzji o jego przedłużenia w większości parlamentarnej. Pozostali politycy PiS nie wychylają się raczej poza oficjalną linię prezentowaną przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
Zespół ekspertów wyborczych Fundacji Batorego opowiada się za wprowadzeniem stanu klęski żywiołowej, który zawiesiłby terminy ustalonego już kalendarza wyborczego. I przypomina, że z powodu zagrożenia koronawirusem zaplanowane wybory parlamentarne przełożono w Macedonii Północnej. Francja odwołała drugą turę wyborów lokalnych. Do tego przesunięto w kilku stanach prawybory w Partii Demokratycznej.
Argumenty przywoływane przez ekspertów dotyczą niemożności zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom i obywatelkom, którzy chcieliby oddać głos oraz członkom komisji wyborczych. Prof. Bartłomiej Michalak z UMK w Toruniu szacuje w swojej ekspertyzie, że wybory będą wymagały zaangażowania około 200 tysięcy osób.
- Ze względu na obecną sytuację epidemiologiczną można z dużą dozą pewności założyć, że skompletowanie wszystkich komisji nawet w minimalnym składzie okaże się niemożliwe. Osobnym problemem będzie przygotowanie i zabezpieczenie epidemiologiczne członków obwodowych komisji wyborczych oraz ponad 27 tysięcy lokali wyborczych - ocenia prof. Bartłomiej Michalak.
Eksperci Batorego wskazują także na szereg innych problemów i zagrożeń, jakie niesie za sobą organizacja wyborów prezydenckich 10 maja. Choćby zwracają uwagę na problem z głosowaniem dla osób przebywających w szpitalach czy będących na kwarantannie.
Kolejny problem dotyczy głosowania za granicą. Polacy przebywający za granicą mogą mieć utrudnione oddanie głosu ze względu na obostrzenia i trudności – zarówno na gruncie prawnym, jak i praktycznym – dotyczące przemieszczania się ludności czy nawet zakazu wychodzenia z domu.
Ważnym tematem jest kwestia kampanii wyborczej. Prowadzenie jej jest w tej chwili ograniczone w związku z zagrożeniem i apelami, by obywatele pozostali w domach. Poza tym m mediach dominują informacje z "frontu walki z cov-19". Krytycy władz zauważają, że jedynie urzędujący prezydent ma de facto możliwość prowadzenia kampanii, choćby organizując konferencje prasowe czy wygłaszając orędzia.
Dysonansem jest opinia prezesa PiS, że na obecnych ograniczeniach najwięcej traci urzędujący prezydent.
Eksperci Fundacji Batorego zwracają uwagę na istotny fakt. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że frekwencja w wyborach przeprowadzanych w takich warunkach będzie znacznie niższa niż zazwyczaj. Bardzo niski odsetek wyborców może doprowadzić do delegitymizacji wyborów w znacznej części opinii publicznej. Eksperci przewidują, że ogólna frekwencja może zmniejszyć się o około jedną trzecią z największym spadkiem wśród osób starszych.
- Osoby powyżej 60. roku życia stanowią 30 proc. dorosłych Polaków. Frekwencja w tej grupie jest wyższa od średniej, stąd ich udział w ogóle głosujących w wyborach sejmowych 2019 roku wzrastał już do jednej trzeciej. Może to mieć znaczący wpływ na wynik głosowania – podkreśla w swojej ekspertyzie prof. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Prof. Michalak przywołuje Francję, gdzie pod naciskiem odwołano ostatecznie drugą turę wyborów lokalnych. - Kompromitacją byłoby powtórzenie scenariusza francuskiego, kiedy to po przeprowadzeniu pierwszej tury wyborów samorządowych, w obliczu wszystkich problemów, jakie ona ujawniła, następuje odwołanie drugiej tury wyborów - konkluduje prof. Bartłomiej Michalak.
Tymczasem w najnowszym sondażu United Surveys dla DGP i RMF FM Polacy w ponad 70 proc. uważają, że wybory prezydenckie powinny zostać przełożone.
Koalicjant PiS czyli Porozumienie, a konkretnie szef tego ugrupowania Jarosław Gowin, w TVN24 powiedział, że jeśli wyborów nie da się przeprowadzić w maju, to kolejnym „bezpiecznym” terminem jest wiosna 2021 r. Zatem jest szansa, że ostatecznie rządzący wsłuchają się głosy krytyczne i poprzez wprowadzenie stanu klęski żywiołowej na terenie całego kraju odłożą wybory na później.