Proces Sakowski – Zięba. O co poszło?
Sprawa zaczęła się od nagrania Jerzego Zięby, w którym ten zaatakował Łukasza Sakowskiego za artykuł opublikowany pod koniec 2018 roku na łamach „Newsweeka”. Blisko godzinne nagranie zawierało szereg inwektyw pod adresem blogera. Zięba określił go m.in. gówniarzem, gnojem, pseudobiologiem czy kłamcą paskudnym. W reakcji na te słowa Sakowski postanowił oskarżyć go w trybie karnym. Bloger tłumaczy, że na skutek celowego błędu lub niedopatrzenia prawnika nie stawił się na rozprawie i sędzia umorzyła postępowanie.
Nie był to jednak koniec ich sporu. Zięba złożył bowiem wcześniej w Sądzie Okręgowym w Poznaniu pozew przeciwko blogerowi w trybie cywilnym za nazwanie go znachorem i szarlatanem.
W pozwie Zięba zarzucił Sakowskiemu m.in. pisanie nieprawdy na temat sprzedaży przez niego strukturyzatorów wody oraz godzenie w dobre imię przedsiębiorcy przez ocenę, że w książce „Ukryte terapie” opisuje on „nieskuteczne metody leczenia bądź wspomagania leczenia”. Według Zięby, bloger miał również mijać się z prawdą, twierdząc, iż odradza on wizyty u lekarzy. W piśmie zarzucono również Sakowskiemu, że ten nie skontaktował się z przedsiębiorcą przed publikacją tekstu na jego temat.
W przypadku zarzutu o odradzanie przez Ziębę wizyt lekarskich, bloger wskazał jako dowód m.in. nagranie dziennikarki „Newsweeka”, na którym Zięba poleca zrezygnowanie z chemioterapii. Jeśli zaś chodzi o brak kontaktu przed publikacją tekstu, pokazał zrzut ekranu z mailem adresowanym do Zięby.
Bloger wygrał w sądzie z Jerzym Ziębą. "Miał prawo do krytyki"
O finale tej sprawy Sakowski poinformował obszernie na swoim blogu. Z jego relacji wynika, że korzystny dla niego wyrok sądu zapadł w połowie grudnia ubiegłego roku. W przytoczonym przez blogera uzasadnieniu sąd ocenił, że miał on prawo do krytyki koncepcji promowanych przez Ziębę, a także że w krytyce tej opierał się na faktach. Za zasadne uznano również określenie przez blogera Zięby przeciwnikiem szczepień.
– Sąd wprost podał, że nie można żądać wyłącznie afirmacji swojego działania, czy milczenia w przypadku, gdy ktoś się z czymś nie zgadza – a na takie oczekiwanie wskazują żądania i zachowanie Jerzego Zięby – powiedział Sakowski.
Jak twierdzi bloger, sąd pochylił się również nad słowem "znachor" i odwołał się do jego słownikowych definicji. Jedną z nich jest osoba bez wykształcenia medycznego, która zajmuje się leczeniem ludzi, "a tym tematem Jerzy Zięba niewątpliwie, bezpośrednio i pośrednio, zajmuje się od co najmniej kilku lat" – relacjonuje Sakowski.
Sąd zobowiązał Sakowskiego do spełnienia jednego z żądań Zięby. Chodziło o usunięcie z bloga jednego z obraźliwych określeń pod jego adresem.
Jerzy Zięba już zapowiedział apelację od wyroku. Informację tę przekazał za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Wirtualnemedia.pl