Manila żąda chleba
Na Filipinach wprowadzono surowe prawo zabraniające wychodzenia z domu mieszkańcom wyspy Luzon, na której znajduje się stolica Filipin, Manila. Przepis dotyczy 47 mln osób. Jednak mieszkańcy ubogich dzielnic Manili nie chcą pozostawać w domach. W zeszłą środę wyszli na ulice, aby zaprotestować przeciwko brakom w zaopatrzeniu. Pojawiają się liczne głosy mieszkańców, że do slumsów już od dwóch tygodni nie docierają żadne dostawy żywności. Rząd zaprzecza tym doniesieniom. Podczas próby opanowania zamieszek aresztowano 20 osób.
Tej samej nocy prezydent Filipin Rodrigo Duterte wystosował odezwę do narodu, w której zawarł mrożące w żyłach oświadczenie. Policja, wojsko i władze lokalne otrzymały rozkaz, że w wypadku, w którym ktoś nie będzie przestrzegał nakazu pozostania w domu lub będzie zagrażał służbom porządkowym - ma zostać zastrzelony:
Nie groźcie rządowi. Nie rzucajcie mu wyzwania. Przegracie.
Słowa te są traktowane przez Filipińczyków z powagą - Duterte był już oskarżany o zachęcanie policjantów do zabijania osób aresztowanych pod zarzutem handlu narkotykami. Niemniej zwierzchnik policji, Archie Gamboa uspokaja obywateli:
Prezydent prawdopodobnie trochę przecenia możliwości egzekwowania przepisów w sytuacjach kryzysowych.
Dodaje także, że policja nie otrzymała żadnych oficjalnych rozkazów o strzelaniu do protestujących.