Kleszcze pojawiają się już przy temperaturze 9 stopni Celsjusza
– Kleszczom wystarczy temperatura przekraczająca 9 st. C. Nie czekają na wiosnę, bo – wbrew obiegowym opiniom – nie potrzebują zielonej trawy czy liści. Doskonale sobie radzą w stertach zeschniętych, ubiegłorocznych liści, o czym nieraz z pewnością przekonali się właściciele psów – mówi prof. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
Prace nad szczepionką przeciwko boreliozie
Podczas spacerów w lesie czy parku trzeba więc uważać na kleszcze. Choć samo ugryzienie nie jest groźne, pajęczaki mogą przenosić boreliozę czy kleszczowe zapalenie mózgu. Przeciwko zapaleniu można się zaszczepić, ale przeciw boreliozie szczepionki nie ma. Jeszcze. Prof. Zajkowska zapewnia bowiem, że prace nad nią są już tak zaawansowane (ostatni etap testów przeprowadza m.in. Uniwersytet Medyczny w Białymstoku), że możliwość zaszczepienia się przeciwko boreliozie powinniśmy mieć już w 2025 r.
Jednak na razie pozostaje jedynie uważać, wzięcie prysznica po przyjściu ze spaceru, wypranie ubrania, a przedewszystkim – dokładne obejrzenie całego ciała. Jeśli znajdziemy kleszcze – od razu je usuńmy. I nie trzeba panikować, ponieważ – jak mówi prof. Zajkowska – boreliozą kleszcz nie zaraża od razu po ukąszeniu. Trzeba na to godzin. Ale oczywiście zakażenia się zdarzają. Nie można jednak działać na własną rękę. Boreliozę trzeba potwierdzić odpowiednimi badaniami i wdrożyć leczenie, czyli najczęściej – trwającą od około dwóch tygodni do miesiąca – antybiotykoterapię. Częścią pacjentów z boreliozą opiekują się lekarze rodzinni. Trudniejsze przypadki kierowane są do USK w Białymstoku.
Woda już bez legionelli, ale jej jakość wciąż jest sprawdzana
– Pacjentów z boreliozą leczymy w poradniach, ale bywa, że przyjmujemy je na nasz oddział. To osoby z ciężkim przebiegiem choroby lub z postacią neurologiczną boreliozy. Przyjeżdżają do nas pacjenci z całej Polski – przyznaje prof. Joanna Zajkowska.
Potwierdza przy tym to, co niedawno na sejmowej komisji zdrowia mówiła wiceminister zdrowia Urszula Demkow: nie wszyscy pacjenci, którzy podejrzewają u siebie boreliozę, rzeczywiście na nią chorują.
Boimy się boreliozy, wierzymy szarlatanom
– Weryfikujemy badania, z którymi przychodzą do nas pacjenci, wykonujemy diagnostykę różnicową. Poczucie lęku przed boreliozą jest bardzo duże, więc kandydatów na leczenie mamy bardzo dużo. Ale po weryfikacji okazuje się, że nie wszyscy takiej pomocy potrzebują – mówi prof. Zajkowska.
Wyjaśnia, że są standardy leczenia i diagnostyki boreliozy, sygnowane przez prof. Roberta Flisiaka, przewodniczącego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. To medycyna oparta na dowodach w postaci udokumentowanych badań. Rekomendacje obowiązują wszystkich lekarzy, ale nie wszyscy stosują się do nich. Chodzi o kontrowersyjną metodę leczenia ILADS.
– Zasady ILADS interpretuje się w Polsce bardzo dowolnie. Oferujący ją lekarze stosują leczenie przez kilka miesięcy, zdarzają się też terapie, trwające ponad rok, a bazują na autorskich zestawach antybiotyków i suplementów – tłumaczy prof. Zajkowska. – To nie jest alternatywa. To jest szkodliwe, bo szkodliwe jest zbyt długie przyjmowanie antybiotyków — podkreśla.
Jeszcze gorzej, gdy za leczenie boreliozy biorą się osoby, które nie maja uprawnień. Jak to możliwe? Wiele osób wykonuje badania na wykrycie choroby na własną rękę. Wynik dodatni testów traktują jako rozpoznanie choroby, co – jak mówi specjalistka z USK – nie jest jednoznaczne. I potem też nawłasną rękę aplikują leczenie. Na złym samopoczuciu, chęci wyzdrowienia i ludzkiej naiwności żerują zaś oszuści.
– To współczesna szarlataneria – nie ma wątpliwości prof. Zajkowska, pokazując strony internetowe o boreliozie z nazwami, sugerującymi rzetelność i naukowość.
Strony sygnowane przez influencerów, celebrytów czy inne osoby, które z medycyną nie mają nic wspólnego. Nie mają – ale „leczą”.