Grzegorz Lasak, dyrektor szpitala w Busku-Zdroju: Wkrótce mogą napłynąć ciężko ranni z Ukrainy. Potrzebne pilne działania

Michał Kolera
Grzegorz Lasak, dyrektor szpitala w Busku-Zdroju.
Grzegorz Lasak, dyrektor szpitala w Busku-Zdroju.
Grzegorz Lasak, dyrektor szpitala w Busku-Zdroju zwraca uwagę na problem, przed którym może stanąć wkrótce polska służba zdrowia. To ciężko ranni, którzy wkrótce mogą napłynąć z ogarniętą wojną Ukrainy. Czy nasza służba zdrowia jest na to przygotowana? Zdaniem dyrektora potrzebne są pilne rozmowy na szczeblu wojewódzkim i rządowym.

– Miejmy nadzieję, że kolejna fala koronawirusa się nie pojawi. Na szczęście miejsca w szpitalach się zwalniają, bo zwracam uwagę, że wkrótce może pojawić się kolejny problem, o którym już teraz należy myśleć. Nikt o tym nie mówi. Wraz z rozwojem działań militarnych na Ukrainie prawdopodobna jest sytuacja, że do Polski napłynie rzesza ciężko rannych żołnierzy i cywilów. Będą to złamania, poparzenia, ciężkie rany postrzałowe – mówi Grzegorz Lasak, dyrektor szpitala powiatowego w Busku-Zdroju.

– W każdym regionie, a mamy 16 województw, wojewodowie muszą w związku z możliwym napływem rannych z Ukrainy podjąć trudne decyzje. Być może rozwiązaniem będzie postawienie tymczasowych szpitali wojskowych. Żeby nie było za późno. Liczenie bowiem na bazę łóżek jedynie w szpitalach stacjonarnych może się okazać nietrafione. My w tej chwili przyjmujemy pacjentów, którzy nie dostali się wcześniej do szpitala na planowane zabiegi. Działo się tak, ponieważ ich łóżka były zajęte przez chorych na COVID-19. Rozmowy na ten temat toczą się w sztabach kryzysowych na szczeblu powiatów z udziałem starostów, wójtów i burmistrzów. Brakuje jednak rozmów szczebel wyżej – dodaje Grzegorz Lasak.

Jakie jest samopoczucie lekarzy z Ukrainy i Białorusi, którzy pracują w jego placówce?

– Mimo że jest u nas bardzo ciężko, szpital pracuje normalnie. Nasi lekarze zostawili tam swoje rodziny, a Rosja teraz atakuje cele cywilne, więc bardzo się martwią, ale stoją na posterunku, przy chorych. Jest też dużo poświęcenia. Mąż jednej z pani doktor z Ukrainy zawiózł na granicę środki opatrunkowe i leki z naszego szpitala – opowiada Grzegorz Lasak.

CZYTAJ TEŻ: Nadiia Kozachenko, lekarka z Buska, pochodzi spod Kijowa. Jest przerażona wojną: "Chcę, by moi synowie przeżyli"

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zdrowie

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na stronazdrowia.pl Strona Zdrowia