Panie Profesorze, ilu obecnie mamy w Polsce specjalistów patomorfologów?
Szacuje się, że w Polsce aktywnie pracuje około 450 lekarzy patomorfologów zrzeszonych w Polskim Towarzystwie Patologów. To jeden z najniższych wskaźników w całej Europie. Jeśli patolog pracuje tylko w jednym lub dwóch miejscach, to w razie jego nieobecności diagnostyka może stanąć w ciągu tygodnia. A mimo to udaje nam się – dosłownie – dokonywać cudów, łącząc pracę w kilku ośrodkach, aby utrzymać ciągłość badań.
Patomorfologów trzeba w końcu docenić – nie tylko słowem, ale też adekwatnym finansowaniem i warunkami pracy. W Polsce inwestujemy ogromne środki w programy lekowe, a w porównaniu z tym finansowanie diagnostyki patomorfologicznej jest symboliczne.
Trwają prace nad Standardami Akredytacyjnymi dla Jednostek Diagnostyki Patomorfologicznej. Jakie stanowisko zajmuje Towarzystwo?
Polskie Towarzystwo Patologów w pełni popiera ideę akredytacji – traktujemy ją jako szansę na uporządkowanie systemu i podniesienie jakości diagnostyki. Nasze poprawki dotyczyły zaledwie około 10% zapisów projektu, a ich celem było nie obniżenie standardów, lecz ich urealnienie.
Zgłoszone przez nas zmiany obejmowały m.in.:
terminy wykonywania badań śródoperacyjnych,
wymóg podwójnej autoryzacji rozpoznań pierwszorazowych (czyli konsultacji dwóch patologów),
zasady opracowywania badań pośmiertnych,
techniczne procedury przyjmowania materiału do pracowni.
Nasze uwagi wynikają z realiów pracy w polskich Zakładach. Chodzi o to, by standardy były osiągalne dla większości jednostek, a nie tylko dla największych, i tak najlepiej finansowanych.
W środowisku pojawiły się opinie, że PTP chciało opóźnić wprowadzenie akredytacji. Czy to prawda?
Nie, absolutnie nie. Jesteśmy jednym z głównych inicjatorów prac nad akredytacją i od lat dążymy do zwiększenia jakości diagnostyki. Całe środowisko wsparło projekt swoją ciężką pracą z nadzieją, że przyniesie to skutek także w postaci szerokiego finansowania procedur patomorfologicznych.
Chodzi jedynie o to, by standardy były racjonalne i możliwe do wdrożenia w większości ośrodków. Nie możemy tworzyć „patomorfologii dwóch prędkości” – jednej dla dużych Instytutów, drugiej dla powiatowych Zakładów, które też wykonują kluczowe badania i bez pracy których zapewnienie ciągłości diagnostyki w kraju nie będzie możliwe. Pamiętajmy także o tym, iż patomorfologia to nie tylko diagnostyka onkologiczna, ale także np. precyzyjna diagnoza chorób zapalnych, w których także stosuje się drogie zindywidualizowane leczenie w tym biologiczne.
Wspomniał Pan o konieczności elastycznego podejścia do katalogu chorób. Dlaczego to ważne?
Medycyna rozwija się niezwykle dynamicznie. Ustalanie sztywnej listy chorób, przy których obowiązkowo wykonuje się konkretne badania, mija się z celem – taka lista szybko się dezaktualizuje. Powinna być otwarta i powiązana z aktualnymi wytycznymi krajowych i międzynarodowych towarzystw naukowych. Dotyczy to zwłaszcza badań predykcyjnych w chorobach nowotworowych.
Wróćmy do szczegółowych zapisów. Jakie uwagi zgłosili Państwo do projektu standardów?
Przykładowo – termin wykonania badań śródoperacyjnych ustalony na 20 minut jest w praktyce zbyt krótki. To często skomplikowane procedury, obejmujące pobranie wielu wycinków. Zaproponowaliśmy rozsądne wydłużenie czasu do 30 minut, co nie wpływa na jakość diagnozy, wręcz przeciwnie zapewnia dobranie bardziej właściwego zakresu operacji w danym przypadku.
W przypadku badań pośmiertnych uznaliśmy, że tworzenie wstępnych protokołów jest niepotrzebne – wydłuża proces i odbiera czas bieżącej diagnostyce. Przy obecnym deficycie specjalistów, priorytetem powinny być badania pacjentów żyjących.
Podobnie postulowaliśmy, by termin opracowania badań pośmiertnych wydłużyć z 30 do 60 dni – co pozwoli realistycznie uwzględnić obciążenie pracowni.
Jak środowisko odnosi się do wymogu podwójnej autoryzacji rozpoznań?
W teorii to słuszna idea, ale przy obecnej liczbie specjalistów – niewykonalna. Wymóg, by każde nowe rozpoznanie nowotworu złośliwego zatwierdzało dwóch patologów, sparaliżowałby system. Zawód patomorfologa jest samodzielny – specjalista ma prawo do podejmowania decyzji diagnostycznych, tak jak dermatolog czy radiolog. Oczywiście, w trudnych przypadkach konsultacje są praktykowane, ale powinny wynikać z etyki zawodowej, a nie z odgórnego nakazu.
Czy akredytacja ma szansę poprawić sytuację finansową i prestiż patomorfologii?
Taki jest nasz cel. Bez właściwej wyceny i finansowania świadczeń patomorfologicznych żaden dyrektor szpitala nie będzie zainteresowany inwestowaniem w diagnostykę. Patomorfologia to fundament nowoczesnej medycyny – bez niej nie ma skutecznego leczenia onkologicznego ani właściwego doboru programów lekowych.
Pacjent często słyszy: „czekamy na wynik biopsji” – nie zdając sobie sprawy, że za tym stoją godziny pracy wysoko wykwalifikowanego zespołu. Warto to podkreślać, bo bez rzetelnej diagnozy tkankowej nie ma skutecznej terapii.
Ponadto pomysły wprowadzenia ograniczenia liczby miejsc pracy lekarzy, w tym patomorfologów, nie tylko stoją w sprzeczności z zagwarantowaną konstytucyjnie wolnością działalności gospodarczej, ale będą także przeciw skuteczne w kontekście wspomnianych wyżej niedoborów kadrowych w patomorfologii.
Dziękuję za rozmowę.











