Trwa od dawna spór, czasami wykraczający poza normy dobrych obyczajów, o to, czy można żądać okazania paszportów covidowych od obywateli. Jak to wygląda na gruncie prawnym? Gdzie leży problem?
Jednym z podstawowych problemów w obecnej sytuacji pandemicznej jest ogromny dysonans między obowiązującymi przepisami prawa, koncepcjami polityków, oczekiwaniami społecznymi i możliwościami przedsiębiorców. Istniejące trudności nie wynikają bezpośrednio z samych przepisów, a jedynie są spowodowane pewnymi oczekiwaniami co do norm, jakie mogłyby lub powinny zostać wprowadzone. Nie istnieją takie zasady, które regulowałyby możliwość weryfikacji, czy dana osoba jest zaczepiona przeciwko COVID-19. Brakuje też odpowiednich narzędzi uprawniających do sprawdzania osób przy wpuszczaniu do pracy, kina czy restauracji.
Zwolennicy okazywania dokumentów powołują się na przykłady, choćby Francji.
Dodatkowy paszport sanitarny warunkuje tam wejście do miejsc publicznych, sklepów czy kawiarni. Oznacza to, ni mniej ni więcej, że poszczególne kraje Unii Europejskiej samodzielnie dokonują regulacji obostrzeń związanych z pandemią.
Jak zatem przełożyć to, co się dzieje w przywołanej Francji, na polskie podwórko? Czy ew. zaostrzenie przepisów np. łamie naszą konstytucję?
Zgodnie z polskim prawem wprowadzając nowe przepisy (w tym ewentualne obostrzenia i ograniczenia dla osób niezaszczepionych), musimy uwzględnić normy konstytucyjne i systemowe. Obecnie najczęściej mówi się o tym, że uzależnienie dostępu do usług i dóbr od posiadania aktualnego paszportu covidowego narusza art. 32 Konstytucji.
A jednak...
Przepis ten ustanawia zasadę zakazu dyskryminacji w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny. Należy go rozumieć tak, że nie można wprowadzać jakichkolwiek zróżnicowań podmiotowych i przedmiotowych, które są bezpodstawne.
Co to oznacza w praktyce?
- Oznacza to, że zasada ta nie ma charakteru bezwzględnego, ale dopuszcza różnicowanie w sytuacji, gdy zostanie to odpowiednio uzasadnione i wyważone. Rozważając wprowadzenie regulacji, które mogłyby ograniczyć prawa jednostek, musimy zastanowić się, jakie dobra będą dzięki temu chronione. Różnicowanie jest w pełni dopuszczalne, gdy mamy ku temu racjonalne uzasadnienie wynikające z ochrony innych wartości, które są równie istotne dla ludzi.
Czyli spokojnie restaurator czy właściciel klubu może żądać okazania paszportu covidowego od każdego klienta?
- W obecnym systemie prawnym w większości przypadków nie mamy do czynienia z dyskryminacją w zakresie zasad tworzonych przez restauracje, kina czy też inne miejsca świadczenia usług. Wprowadzenie przez przedsiębiorcę regulaminu wymagającego okazania paszportu covidowego należy do jego wyłącznej decyzji. Możemy to porównać z innymi ograniczeniami obowiązującymi w naszym państwie od dawna, np. ograniczenie wiekowe od 18. roku życia, wymóg odpowiedniego ubioru czy zakaz noszenia czapki. Musimy mieć na względzie fakt, że ograniczenie dostępu potencjalnie chorych lub podatnych na zakażenie osób do miejsc publicznych podyktowane jest wartością tak samo istotną jak ochrona zdrowia innych osób. Trudno zatem się zgodzić, że zakaz dyskryminacji jest bardziej istotny od nakazu i obowiązku ochrony zdrowia. Gdyby podążyć tokiem rozumowania przeciwników ograniczeń dla osób niezaszczepionych, to równie dobrze za przejaw dyskryminacji można uznać zakaz przemieszczania się osób chorych na cholerę czy też dżumę.
Dr hab. Mariusz Bidziński, jest profesorem Uniwersytetu SWPS, radcą prawnym, partnerem w kancelarii radcowskiej „Chmaj i Wspólnicy”