Maluchy po bezobjawowym przebyciu COVID-19 mogą mieć objawy udaru niedokrwiennego mózgu – alarmują lekarze. To kolejne już groźne powikłanie, które dzieci mogą mieć po koronawirusie.
Do Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi trafiło w ostatnim czasie troje dzieci u których lekarze rozpoznali pocovidowy udar. Najmłodszy pacjent miał zaledwie kilkanaście miesięcy, dwoje starszych – dwa i trzy latka. Rodzice zauważyli, że u ich dzieci jedna strona ciała gorzej pracuje.
– Rodzic zgłaszał się z dzieckiem do szpitala z powodu powłóczenia nogą czy gorszej pracy ręki - wyjaśnia dr Łukasz Przysło, kierownik kliniki neurologii rozwojowej i epileptologii ICZMP.
Żadne z dzieci nie miało wcześniej objawowego COVID-19. Jednak lekarze po zbadaniu nie mieli wątpliwości, że to efekt koronawirusa. Udary u dzieci zdarzają się bowiem bardzo rzadko i są efektem wady serca. Jednak koronawirus też może je powodować wywołując stan zapalny naczyń krwionośnych.
Na szczęście udary u małych pacjentów Matki Polki były łagodne. Pojawiły się w takich miejscach mózgu, że zostawiły jedynie niewielkie niedowłady w jednej połowie ciała. Zdaniem lekarzy niedowłady te prawdopodobnie cofną się po rehabilitacji.
– Szczęśliwie wszystkie trzy historie dobrze się skończyły – podkreśla dr Przysło.
To kolejne już powikłanie, które pojawia się u dzieci po bezobjawowym COVID-19. Na początku października głośno było o czteroletnim Mikołaju z Łodzi, który po przejściu bez żadnych objawów COVID-19 omal nie zmarł na PIMS, czyli wieloukładowy zespół zapalny, który jest częstym powikłaniem po zakażeniu u dzieci. Mikołaj miał m.in. zapalenie opon mózgowych, wątroby, śledziony, spojówek i skóry. Prawie przestały działać jego płuca, cudem uratowało go dopiero sztuczne płucoserce. Małych dzieci z PIMS, choć w lżejszym stanie, do Matki Polki trafiło już kilkadziesiąt.
Przeczytaj również:
A są jeszcze i inne powikłania. Dr Michał Matyjaszczyk, kierownik przychodni rodzinnej w Matce Polce, miał dwóch pacjentów w wieku 3 i 7 lat, którzy z powodu COVID-19 trafili do szpitala.
– A dzieci, których rodzice proszą o badania, bo ich dziecko po COVID-19 łatwiej się męczy, mniej biega i jest mniej zadowolone z życia miałem już kilkanaście – mówi lekarz.
Tymczasem za tydzień, czyli od czwartku 16 grudnia mają być dostępne szczepienia dla dzieci w wieku 5-11 lat. Będą szczepione specjalną, mniejszą niż dla dorosłych, dawką preparatu Pfizer. Lekarze apelują, by rodzice mimo wątpliwości zgłosili się z dziećmi na szczepienia.
– Ta choroba robi gigantyczną krzywdę i nie wiemy, czy dzieci dojdą po niej do siebie. Ja swoje szczepię – mówi Matyjaszczyk.