Historyczne ciekawostki dotyczące szczepień
Ospa. „Szczepionka” ze strupów, zakażona igła, a nawet… krowy
Już około 1 000 roku zauważono, że osoby, które przeżyły chorobę zakaźną, nie zarażały się ponownie. Historycy twierdzą, że pierwsze próby szczepienia zastosowano w Indiach i dotyczyły one ospy prawdziwej, która opanowała Azję, a w XVIII w. dotarła też do Europy.
Prowizoryczna szczepionka przygotowywana była ze startych na proszek strupów od chorych z łagodnym przebiegiem ospy. Tak zrobiony preparat podawano do nosa lub wcierano w skórę osoby, którą medycy chcieli uchronić przed zakażeniem. Tę metodę stosowano już w X w. naszej ery w Chinach, natomiast na ziemiach polskich w XVII w.
Ale nie zawsze była ona skuteczna. Czasem powodowała błyskawiczne rozprzestrzenianie się zarazy.
Zwalczanie plagi polegało też na zakładaniu dzieciom ubrań po chorych na ospę lub wkłuwaniu igły zakażonej ospą. I te zabiegi nie zawsze przynosiły zadowalający skutek.
Stosowano też inny sposób. Opracował go Edward Jenner i polegał na użyciu materiału zakaźnego od chorej krowy. Jenner zauważył, że kobiety dojące krowy, mimo zarażenia się od nich ospą krowią, chorowały bardzo łagodnie. Co istotniejsze, nie chorowały na ospę prawdziwą lub miały bardzo lekkie objawy.
W 1796 r. naukowiec przeprowadził udany eksperyment – pobrał wydzielinę z pęcherza na dłoni kobiety dojącej krowy i wszczepił ją chłopcu. Ten zaś łagodnie przeszedł zakażenie, a po roku całkowicie uodpornił się na ospę prawdziwą.
W Polsce ta „szczepionka” była stosowana na początku XIX wieku. W Wilnie i w Warszawie powstały nawet Instytuty Szczepień Ospy Krowiej. W czasach napoleońskich wprowadzono obowiązek szczepień w szkołach, a w 1815 r. – w wojsku.
Wścieklizna. Polska ważnym ośrodkiem szczepień
W 1886 r. Polska stała się ważnym ośrodkiem szczepień ochronnych przeciwko wściekliźnie metodą Pasteura.
Gruźlica. Badania nad tą chorobą nagrodzone Nagrodą Nobla
W 1890 r. Robert Koch, wybitny niemiecki bakteriolog, ogłosił, że znalazł sposób na leczenie gruźlicy. Za badania nad prątkami gruźlicy w 1905 r. otrzymał Nagrodę Nobla.
Tyfus plamisty. Karmiciele wszy
Ciekawą działalność na początku XX wieku prowadził Rudolf Weigl. Biolog przygotował pierwszą skuteczną szczepionkę przeciwko tyfusowi plamistemu i wykorzystywał do tego wszy ludzkie. Dokładnie rzecz biorąc, preparat produkowano z jelit zakażonych zarazkami wszy, których karmicielami byli ludzie.
Oficjalnie tę szczepionkę produkowano na potrzeby Niemców, prowadzono też tajną produkcję – w czasie okupacji preparaty dostarczano m.in. do obozów koncentracyjnych i więzień. Rudolf Weigl do karmienia wszy zatrudnił wiele tysięcy ludzi, w tym przedstawicieli inteligencji. W ten sposób uchronił ich od pewnej śmierci.
„Poeta Zbigniew Herbert, matematyk Stefan Banach, filozof Mieczysław Kreutz, pisarz Mirosław Żuławski, geograf Eugeniusz Romer, historyk literatury Stefania Skwarczyńska, kompozytor Stanisław Skrowaczewski, aktor Andrzej Szczepkowski karmili własną krwią wszy konieczne do produkcji leku. Ausweis Instytutu Antytyfusowego Rudolfa Weigla był w czasie okupacji gwarancją bezpieczeństwa. Pozwalał uniknąć wywiezienia na roboty przymusowe i bezpiecznie wyjść z każdej łapanki” – czytamy w książce „Profesor Weigl i karmiciele wszy” Mariusza Urbanka.
Zarażone wszy wkładano do drewnianych klateczek i umieszczano na nogach żywicieli. Mężczyźni nosili je na podudziach, a kobiety na udach, żeby ukryć ślady ukąszeń pod ubraniem. Klatki z wszami były mocowane do nogi przy pomocy gumowej taśmy o szerokości podwiązki. Jedna ze ścianek klatki wykonana była z siatki i tą stroną przylegała do skóry.
„Klatki o wymiarach 4-7 cm i o grubości około 5 mm wykonane były z drewna. Jedną ściankę klatki stanowiła specjalna siateczka zaadaptowana przez Weigla z gazy młyńskiej używanej do przesiewania mąki. Wszy mogły jedynie wysuwać przez siateczkę główki, ale nie mogły wydostać się z klatki. Na nodze jednego karmiciela mogły się znajdować nawet czterdzieści cztery klateczki przytrzymane czterema oddzielnymi taśmami. Wszy ssały krew raz dziennie przez dwanaście dni, a każda sesja trwała około czterdziestu pięciu minut” – czytamy z kolei w książce „Fantastyczne laboratorium doktora Weigla. Lwowscy uczeni, tyfus i walka z Niemcami”, której autorem jest Arthur Allen.
Mirosław Żuławski pisał we wspomnieniach, że system miał strukturę piramidy. Jej część stanowili karmiciele.
„Dzielili się oni na dwie kategorie: tę wyższą arystokrację, karmiącą wszy zakażone już zarazkami Rickettsia prowazekii, oraz plebs, oddający krew wszom zdrowym. Wyższe szczeble należały do strzykaczy i preparatorów. (…) Z jelit zakażonej wszy pozyskiwano materiał potrzeby do wytworzenia szczepionki” – pisał Żuławski.
Jak szczepiono w Polsce?
Szczepionka z wszy to ciekawy wątek w historii szczepień w Polsce. A trzeba pamiętać, że były one prowadzone na masową skalę po wojnie. Od 1945 roku wznowiono m.in. szczepienia przeciw durowi brzusznemu, zaszczepiono wówczas 3,3 mln osób.
Szczepiono też m.in. przeciw czerwonce, ospie prawdziwej, błonicy. Niektóre akcje szczepień realizowano tylko w wybranych miastach i dotyczyły mniejszych grup Polaków. Do 1954 roku szczepienia wykonywano niesystematycznie i bez dokumentacji. Dopiero w latach 60. XX w. Program Szczepień Ochronnych miał charakter systemowy – szczepienia odbywały się z podziałem na obowiązkowe i zalecane.
Obecnie stosowane szczepionki są cały czas ulepszane. Naukowcy ciągle modyfikują preparaty, m.in. przeciwko:
- wirusowemu zapaleniu wątroby typu C,
- malarii,
- gorączce denga
- czy przeciwko zakażeniom bakteryjnym.
Wyzwaniem i nowym etapem w historii jest teraz przeprowadzenie szczepień przeciwko COVID -19.
Korzystałam z tekstu „Historia odkryć szczepionek i rozwoju szczepień na świecie”, opracowanego przez dra Macieja Bilka z Uniwersytetu Rzeszowskiego.