Są wyniki sekcji zwłok mężczyzny, który zatruł się galaretą z Nowej Dęby. Na co zmarł obywatel Ukrainy?

Gabriela Fedyk
Opracowanie:
Wideo
od 12 lat
Są już wyniki sekcji zwłok 54-letniego obywatela Ukrainy, który zmarł po zjedzeniu galarety mięsnej, kupionej na targowisku w Nowej Dębie. Jak informuje rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu prokurator Andrzej Dubiel, sekcja zwłok nie wskazała bezpośredniej przyczyny jego zgonu. Konieczne jest przeprowadzenie dodatkowych badań, w tym toksykologicznych. Na co zmarł 54-latek?

Spis treści

Wyniki sekcji zwłok 54-latka. Zmarł po zjedzeniu galarety z Nowej Dęby

Jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu prokurator Andrzej Dubiel, sekcja zwłok nie wskazała bezpośredniej przyczyny zgonu 54-latka z Ukrainy.

– Sekcja zwłok nie dała odpowiedzi na pytanie o bezpośrednią przyczynę zgonu. Biegli wskazali na konieczność przeprowadzenia dodatkowych badań, w tym toksykologicznych i dopiero po uzyskaniu wyników z badań będą w stanie się wypowiedzieć na temat bezpośredniej przyczyny zgonu – powiedział PAP prok. Dubiel.

Galareta
W sprawie zostało zatrzymane małżeństwo spod Mielca: 55-letnia Regina S. i 56-letni Wiesław S. peredniankina/Getty Images

Informacja o zatruciu pokarmowym trzech osób pojawiła się w lokalnych mediach w sobotę wieczorem.

– Po tych doniesieniach z policją skontaktowały się jeszcze dwie osoby, które również kupiły domowe wyroby na targowisku w Nowej Dębie. Policjanci pojechali do ich domów i zabezpieczyli kupioną galaretę garmażeryjną – przekazała wcześniej rzeczniczka Komendy Policji w Tarnobrzegu podinsp. Beata Jędrzejewska–Wrona.

W sprawie zostało zatrzymane małżeństwo spod Mielca: 55-letnia Regina S. i 56-letni Wiesław S. Oboje zostali zatrzymani po tym, jak policja dostała informację, że w sobotę w szpitalu zmarł 54-letni obywatel Ukrainy Jurij N. Mężczyzna zjadł galaretę wieprzową kupioną na targowisku w Nowej Dębie. Domowymi wyrobami sprzedawanymi z samochodu zatruły się także dwie inne osoby: 67- i 72-latka, które trafiły do szpitala.

Mięso może być źródłem śmiertelnego zatrucia! Uważaj na to, gdzie kupujesz wyroby mięsne. Potem może być już za późno

Małżeństwo spod Mielca sprzedawało swoje wyroby garmażeryjne

Z dotychczasowych ustaleń wynika, że Regina S. i Wiesław S. sprzedawali z samochodu wyroby garmażeryjne własnej produkcji.

– Hodują trzodę chlewną dla podreperowania budżetu domowego. Wyrabiają wędliny, które następnie są sprzedawane na terenie Nowej Dęby – potwierdził policyjne ustalenia rzecznik prokuratury w Tarnobrzegu.

Małżonkowie usłyszeli zarzut, że „działając wspólnie i w porozumieniu narazili na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu trzy ustalone osoby poprzez sprzedaż im galarety mięsnej uprzednio wyrobionej we własnym gospodarstwie domowym, z mięsa zwierząt niewiadomego pochodzenia, które nie były ewidencjonowane, bez spełnienia wymagań do prowadzenia produkcji wyrobów mięsnych”. Przyznali się do zarzucanego im czynu i odmówili składania wyjaśnień. Nie zgodzili się także na odpowiadanie na pytania prokuratora.

Zastosowano wobec nich wolnościowe środki zapobiegawcze – dozór policji i zakaz wyrobów mięsnych i ich sprzedaży.

Twoja lodówka siedliskiem bakterii i wirusów? Sprawdź, jak do tego nie dopuścić. Resztki posiłków mogą stać się powodem zatrucia pokarmowego

Zanieczyszczone batony mogą zawierać ostre fragmenty. Były dostępne wszędzie

Zanieczyszczone batony mogą zawierać ostre fragmenty. Były dostępne wszędzie

Niebezpieczny baton został już wycofany ze sklepów, ale wiele osób wciąż może mieć go w domu. To produkt popularnej marki, który był dostępny wszędzie. Główny Inspektorat Sanitarny zaleca, by absolutn...

Anna Rokicka-Żuk
Anna Rokicka-Żuk

Co dalej w sprawie wyrobów mięsnych z Nowej Dęby?

Jak przekazał prokurator, z dwóch kobiet, które trafiły do szpitala po zjedzeniu galarety mięsnej, jedna już opuściła szpital, a stan drugiej, która wcześniej została przetransportowana do placówki w Krakowie, nie zagraża jej życiu.

W sprawie mają być przesłuchane także inne osoby, które w sobotę kupiły w Nowej Dębie od obwoźnego sprzedawcy wyroby wędliniarskie.

Prokurator dodał, że do śledczych zgłosiły się kolejne dwie osoby, które przyniosły kupioną od podejrzanych galaretę mięsną, ale jej nie zjadły.

W sobotę, w domu zatrzymanego małżeństwa policjanci zabezpieczyli jeszcze około 20 kg wyrobów mięsnych, które zostaną przebadane przez Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach. Będą poddane badaniom m.in. na obecność laseczki jadu kiełbasianego, związków chemicznych stosowanych w truciznach na gryzonie.

Ciastka z fragmentami metalu. Wycofanie produktu z popularnych supermarketów

Ciastka z fragmentami metalu. Wycofanie produktu z popularnych supermarketów

GIS ostrzega, by nie jeść słodyczy z popularnej sieci supermarketów. W ciastkach wykryto fragmenty metalu, które mogą spowodować wewnętrzne zranienie, krwawienie i powikłania, a nawet śmierć. Zobacz s...

Anna Rokicka-Żuk
Anna Rokicka-Żuk

Zatruła się galaretą z targu w Nowej Dębie. „Od razu źle się poczułam”

Pani Maria to jedna z osób, które zatruły się galaretą z targu w Nowej Dębie. Kobieta trafiła do Specjalistycznego Szpitala im. Ludwika Rydygiera w Krakowie. W rozmowie z „Super Expressem” opowiedziała swoją historię.

Pani Maria 17 lutego 2024 r. udała się na targ ze swoim mężem. Kiedyś kupili tam wędlinę, ale nic złego się wtedy nie działo. Tym razem skusili się na galaretę, bo – jak stwierdzili – „ładnie wyglądała”.

– Gdy wróciliśmy do domu, zaczęłam jeść tę galaretkę. Czułam, że jest dość mocno przyprawiona zielem angielskim. Niezbyt mi smakowała, nawet polałam ją octem. Zjadłam może pół, może tylko jedną trzecią porcji i odłożyłam do lodówki – relacjonowała pani Maria.

Już po chwili zaczęły się pierwsze objawy zatrucia.

– Od razu bardzo źle się poczułam, spadło mi ciśnienie. Miałam 64/47. Kręciło mi się w głowie, stół, który stał przed moimi oczami, cały wirował. Zsiniałam, nie mogłam oddychać. Zwymiotowałam i to chyba uratowało mi życie – powiedziała.

Ratownicy medyczni, którzy odebrali kobietę, pobrali jej krew w karetce.

– Słyszałam, jak mówili, że jest bardzo ciemna – wspominała pani Maria.

Na oddziale Specjalistycznego Szpitala im. Ludwika Rydygiera w Krakowie leżała również druga kobieta z Nowej Dęby – również klientka małżeństwa handlującego swoimi wyrobami.

– To właśnie wtedy padły pierwsze podejrzenia, że powodem zatrucia była wspomniana galareta z targu – mówiła pani Maria.

Po czterech dniach hospitalizacji kobieta opuściła szpital.

– Cieszę się, że przeżyłam, to jakby drugie życie. Już nigdy nic nie kupimy w takich miejscach – powiedziała kobieta.

Uzupełnij domową apteczkę

* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Źródło:

Polska Agencja Prasowa

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na stronazdrowia.pl Strona Zdrowia