Podstawą wykrywania aktywnej infekcji koronawirusem w organizmie jest badanie wymazu z nosogardzieli na obecność jego genów, które wykonuje się metodą RT-PCR. Metoda, która sprawdzała się wcześniej, w tym momencie epidemii ma jednak poważną wadę.
Okazuje się, że badanie wymazu może nie sprawdzać się tak dobrze w przypadku zakażenia wariantem Omikron, jak przy wcześniejszej Delcie. Przypominamy, że rozpowszechniający się właśnie nowy i bardziej groźny koronawirus BA.2 to podwariant właśnie Omikrona, który odpowiada praktycznie za wszystkie obecne zakażenia w Polsce, a BA.2 jest jego wersją najczęściej stwierdzaną w sekwencjonowanych próbkach.
Test śliny już wcześniej uznawano za obiecującą alternatywę dla badania wymazów. Wykazano także, że badanie wymazu z gardła jest mniej czułe niż wymazu z nosogardzieli, oraz że połączenie obu zapewnia lepszą wykrywalność wirusa. Alternatywna metoda nie budziła należytego zainteresowania naukowców aż do teraz, gdy wykazano, że ślina może być zdecydowanie lepszym materiałem do współczesnych testów. Nie mówiąc już o tym, że pobieranie takiej próbki nie wiąże się z dyskomfortem, jaki powoduje wkładanie wymazówki głęboko do nosa, a przy tym może być wykonane samodzielnie.
Skuteczność wspomnianych metod wykrywania wariantów Delta i Omikron koronawirusa porównali badacze z Belgii, analizując za pomocą każdej z nich próbki pobrane w punkcie wymazowym w Ipres między 3 grudnia 2021 r. a 15 lutego 2022 r. od 246 osób. Niemal połowę grupy stanowiły kobiety, a średnia wieku wynosiła 39 lat. W każdym przypadku dokonano też analizy genomu wirusa, by określić jego wariant.
W przypadku 155 osób zakażonych uzyskano dodatni wynik w co najmniej jednej z badanych próbek (czyli uzyskany jedną z trzech ocenianych metod), a dla 152 z nich detekcję wirusa zapewnił zarówno wymaz z nosa, jak i gardła. Gdy naukowcy porównali ich skuteczność na podstawie wartości Ct (jest to liczba czyli, czyli stopień „wzmocnienia” badania, przy którym wykrywa się wirusa), test wymazu z gardła okazał się statystycznie znaczącą niższą czułością niż badanie wymazu z nosa czy śliny – niezależnie od wariantu koronawirusa. Test z nosa miał też przewagę nad testem śliny.
Gdy jednak zbadano czułość tych metod w wykrywaniu wariantu Omikron, w przypadku badania śliny okazała się ona wyższa niż przy stosowanym standardowo badaniu wymazu z nosogardzieli! Co więcej, taki test był miał większą wrażliwość we wczesnej fazie zakażenia tym wariantem. Różnic czułości między testem śliny i wydzieliny z nosa nie odnotowano przy tym odnośnie wariantu Delta.
Co ciekawe, kilka próbek pobranych od osób zakażonych zarówno Deltą, jak i Omikronem, wykazało wynik negatywny w przypadku rutynowego badania, a pozytywny, gdy sprawdzono ślinę.
To pokazuje, że zmiana rodzaju materiału do badania w kierunku obecności koronawirusa SARS-CoV-2 byłaby korzystna właśnie na tym etapie pandemii, jednak wymaga dalszych badań. Te opisane powyżej pochodzą z platformy medRxiv, gdzie publikowane są prace naukowe przed recenzją. Biorąc jednak pod uwagę nikły zasób wiedzy, jaki wciąż mamy na temat Omikrona, są one bardzo ważne – zwłaszcza, że wykonano je metodą porównawczą u tych samych pacjentów, zastosowano ogólnie przyjęte procedury i standardowe metody badań analitycznych. Jak najbardziej zasługują więc na uwagę i rozwinięcie, które pozwoli wprowadzić nowe rozwiązanie w praktyce.
A o tym, że warto badać właśnie ślinę, świadczą wyniki innych nowych badań, tym razem z „Journal of Clinical Virology”. Wykazano w nich, że osoby zarażające innych COVID-19 mają w swojej ślinie co najmniej trzy razy większy ładunek koronawirusa niż te, które nie stanowią zagrożenia infekcją dla innych. Wykrycie takich dużych ilości (na podstawie niskiej wartości Ct) w wydzielinie z ust byłoby cennym sposobem na wskazanie tych chorych, których najbardziej trzeba izolować od innych ludzi podczas infekcji.